Czyżby tęsknota Hollywood za starymi dobrymi filmami z lat 50. i 60. ? Co prawda nieco wymieszany z dramatem biograficznym, ale jednak... Klimatów szpiegowskich było tu akurat tyle co kot napłakał. A ten sposób w jaki sowieci obchodzili się z więźniami, to hahaha! no, błagam... to chyba nie był film skierowany dla dzieci w podstawówce, żeby się przypadkiem nie wystraszyły?
Aż dziwi mnie tak łagodny sposób potraktowania Ruskich przez hollywoodzkich Amerykanów. No ale to Ameryka, oni mają tylko monopol na bicie Niemców, bo oni akurat się wystarczająco wiele razy pokajali, a z Rosjanami to do dzisiaj wielka niewiadoma. Mniej cackania więcej realizmu. Te przesłuchania to jakiś śmiech na sali. Mur berliński, ehhh ten dramatyzm, scena w pociągu iście amerykańska, szkoda tylko, że to mały pikuś wobec tego co się wtedy wyprawiało. I ten motyw z tylnym siedzeniem... Niech sobie dopowiedzą widzowie co dalej. Najbardziej mnie rozśmieszyła gadka o humanitaryzmie przy omawianiu kary krzesła elektrycznego... Założę się, że wiele ofiar stalinizmu zamieniłaby się na takie krzesło elektryczne.
Nie mniej jednak film w porządku, Tom Hanks jak zwykle na poziomie, ale akurat on nie potrafi schrzanić roli. Niedosyt jakiś jednak pozostaje.
O, tak. Przestrzeganie prawa było tu tematem nadrzędnym.
Tom Hanks mówi:
"- Jestem Irlandczykiem. Pan - Niemcem. Co czyni nas Amerykanami? Kodeks tych samych praw, których zobowiązaliśmy się przestrzegać - konstytucja".
Szkoda, że nasz prezydent tego nie rozumie.
Przeceniłem Cię, bo widzę, że w co drugim wątku wklejasz tę samą śpiewkę. Ile płacą?