W tym filmie nic nie zaskakuje, nic nie porusza, nic w jakiś szczególny sposób nie wpływa na naszą podświadomość. Każdego rozwinięcia i zakończenia sceny można się domyśleć w pierwszych sekundach jej wyświetlania. Ten film to jedna wielka powtórka. Począwszy od dialogów, z których frazy słyszało się już w kilkunastu filmach, skończywszy na beznadziejnych zwolnieniach tak już kulejącej akcji. Szczyt, szczytów to ostatnia scena. Nawet RAMBO by wymiękł. I to ma być wakacyjne kino? Dno.