...ale szału nie ma.Mnie ta historia nie porwała do końca,były już podobne filmy o wyalienowanych "psycho-nastolatkach".Gówniaż miał za dobrze w domu od małolata,takie typowe bezstresowe wychowanie.Największym atutem tego filmu jest bez wątpienia Tilda Swinton,świetnie wypada w tej części filmu już po tej tragedii,jako zaszczuta przez społeczność matka.Jak ciężko żyć z taką traumą?Na plus również zdjęcia,szczególnie te zbliżenia.Tak na marginesie to świetnie obsadzili tego psycho-Kevinka,dawno już na ekranie bohater nie wywoływał u mnie tyle negatywnych emocji,co ten małolat.
Nie chodziło o pokazanie Kevina jako stricte złego. Bardziej o to, że u podłoża patologicznych zachowań nie musi stać ciężka trauma. Eva była oschłą rodzicielką; nie rozumiała idei matki, umiała jedynie ją grać. Bohaterowi nie zaszczepiono pierwszej rzeczy, z jaką spotyka się dziecko - wrażliwości. Nie nauczył jej również ojciec "miękka faja", który pomylił usługiwanie dziecku z wychowaniem.
Kino niezłe, ale... zepsuli je tymi głupawymi przyśpiewkami, nie obchodzi mnie, czy to klasyka z lat 50, 60, czy innych. To jest dramat, a nie infantylna komedia obyczajowo-romantyczna. Nie mogli dać czegoś poważnego? Niekoniecznie tak dołującego jak w "Requiem for a dream", ale nie skoczną muzyczkę z rancza czy łzawą angielską balladę...
Tilda Swinton najpierw mnie irytowała swoją drewnianą grą i twarzą jęczącego ducha, jeszcze jako zadbana kobieta sukcesu wyglądała jak męczennica. Potem zaczęłam ją rozumieć. Nie była zimna ani oschła, tylko zmęczona, bo dzieciak dawał jej w kość. Potem po prostu zaczęła się go zwyczajnie bać ze względu na powtarzające się drobne złośliwości, kłamstwa, szantaże. Jej winą było to, że próbowała kryć jego przewinienia, żeby wynagrodzić mu, że nie potrafi go kochać. Z kolei ojciec, ewidentnie ślepy na wady małego potwora, usiłuje wynagrodzić mu swoją ciągłą nieobecność drogimi prezentami.
Ale potworek śliczny...