Uważam, że Eva była matką, która naprawdę kochała swoje dziecko i szczerze się starała nawiązać z nim więź. Relacja matka-dziecko nie zależy wyłącznie od matki, zależy również od temperamentu dziecka. Nie zawsze macierzyństwo jest proste - powiedziałabym nawet, że w ogóle nie jest proste. Kevin był przekonany, że matka go nie kocha (ale nie wiem dlaczego?). Cały czas próbował udowodnić sobie, że to prawda. Przekraczał granicę, sprawdzał i testował, czekał na moment kiedy ona go odrzuci, kiedy "się zdradzi", że go nie kocha. Jeśliby jej nienawidził to przecież zabiłby właśnie ją, a nie wszystkich pozostałych. Zniszczył cały jej świat, popełnił najobrzydliwsze zbrodnie, zadał jej śmiertelny cios, a ona nadal z niego nie zrezygnowała. Moim zdaniem Eva jest uosobieniem tej bezinteresownej matczynej miłości, a nie antybohaterką. Wydaje mi się, że na końcu do Kevina dotarło, że ona go naprawdę kocha.
Oglądałam ten film dawno, ale to nie było czasem tak, że ona miała jakąś depresję jak go urodziła? Wydaje mi się, że chciał ją zniszczyć psychicznie, dlatego zabił rodzinę, a nie ją. A ona po tym co zrobił, przyszła do niego i chyba mu wybaczyła, więc może wtedy uwierzył w jej miłość. Nie wiem czy dobrze mówię, możliwe, że coś pokręciłam :D
Wydaje mi się, że depresja to za dużo powiedziane. Z pewnością Kevin był nieplanowanym dzieckiem i Evie trudno było na początku się z tym pogodzić i przystosować do nowej sytuacji ale wydaje mi się, że to zbytnie wyolbrzymienie, żeby to aż tak bardzo negatywnie wpłynęło na dziecko. Przecież to nie była patologia i przynajmniej ja odniosłam wrażenie, że ona się cały czas bardzo starała. Przyczyną może być oczywiście też to, że on chciał się odegrać na niej za to, że go ponoć nie kochała - tylko na jakiej podstawie mu to przyszło do głowy? Co ona musiała jeszcze zrobić, żeby zmienić jego fałszywe przekonanie? Zastanawiam się w sumie jak można było temu zapobiec?
A to nie było tak, że on cały czas robił jej na złość jak był jeszcze dzieckiem? I ona wtedy się na niego wściekała. Hm, może w pewien sposób wyczuł jej złość. Ale w sumie nie wszystko jest do końca uzasadnione.
Dokładnie, dlaczego to zrobił? Chciał sprawdzić jak zareaguje? Albo po prostu był zwykłym psychopatą, a zrobił to, co zrobił bez powodu. Właśnie, przecież matka zauważyła jego dziwne zachowanie już wcześniej, a nie zareagowała. Może też stąd tytuł filmu 'muszą porozmawiać o Kevinie', ale w końcu tego nie zrobili i skończyło się tak, jak się skończyło.
Właśnie to co mnie od razu uderzyło w tym filmie, to fakt, że oni nie rozmawiali...nawet jak on zrobił coś złego to ona mu nie tłumaczyła tylko reagowała agresją (np. scena z pistoletem z farbą), więc ich relacja ukształtowała się na domysłach i on sobie wymyślił, że ona go nie kocha. Dodatkowo ojciec wolał uwierzyć, że to jego żona jest wariatką niż przyznać, że z synem jest coś nie tak, bo przecież miał z nim takie świetne relacje! Nie mogłam patrzeć w tym filmie na jego bierność i łatwowierność.
Film świetnie przedstawia najsilniejszą relację w życiu matki i syna. Strasznie toksyczną i destrukcyjną, ale jak się okazuje najsilniejszą. Wyglądało to trochę jak uzależnienie od siebie nawzajem i zadawanego bólu. Matka z jednej strony go kochała, a z drugiej nienawidziła "Mamusia była szczęśliwa a potem urodził się Kevin".
Nie bez znaczenia jest scena z porodu gdzie Eva za bardzo nie chce współpracować, z czego można wysnuć w niosek iż tak naprawdę od samego początku głęboko w sobie skrywała nienawiść do własnego dziecka. Przez cały okres dzieciństwa Kevina i później z resztą również chciała zatuszować ten fakt z którym nie mogła się pogodzić. Starała się jak tylko mogła żeby uciec od tej straszliwej prawdy lecz poległa gdyż chcieć kochać to nie to samo co kochać.