Jedna rzecz mnie zastanawia. Kevin trafia do więzienia. W filmie pojawiała się retrospekcja, w
której matka wychodzi z sądu a obrońca mówi do niej, żeby sobie przemyślała, bo wszystko straci
(dom i pracę). I rzeczywiście straciła. Dlaczego i o co chodziło obrońcy ? O co matka była
oskarżona i czemu z pokaźnego pałacu trafiła do jakiejś rudery ?
i to jest trafne pytanie. Chyba nie była w stanie utrzymać hipoteki i dlatego, ale dalej mieszka w małej mieścinie. Dalej o co chodziło obrońcy nie wiadomo. Może jako matka nieletniego z własnej winy odpowiadała za jego czyny i musiała z własnej kieszeni płacić cześć odszkodowań.
mnie to zastanawia za co lali ja Ci sasiedzi czy mieszkancy ? przeciez to nie jej wina do konca ze miala walnietego syna ktory zrobil rozpierduche ... troche dziwne niektore watki ;/
Syn nie był walnięty nie był socjopatą itd. Tak naprawdę był świetnym manipulatorem , wykorzystywał fakt że wszystko mu wolno więc to robił często na złość ale zawsze świadomie. W tym filmie jest bardzo dobrze pokazane jak dziecko potrafi wejść w psychikę rodziców by ci kłaniali się mu w pas zamiast użyć bardziej radykalnych środków.
Uważam, że obrońca zaproponował apelację, gdyż chciał w jakiś sposób walczyć o reputację kobiety. W końcu ten wyrok bardziej karał matkę, niż syna. To właśnie ta kobieta musiała patrzeć w oczy ludziom, których bliskim jej syn wyrządził krzywdę. Przypominam, że kobieta wydała książkę, której plakat zajmował 1/2 witryny księgarni, więc musiała odnosić sukcesy na tym tle. Co więcej, przypomnijcie sobie scenę w gabinecie, siedzącą z nogami opartymi na biurku i przeglądającą projekty. Skoro taką pracą potrafiła zarobić na pokaźny dom, to sytuacja, do jakiej doprowadził jej syn z pewnością zaważyła na jej dalszej karierze. A z tego co pamiętam, jej mąż był fotografem. Wątpię, żeby to on w większości zasilał konto rodzinne i utrzymywał dom.
Podczas oglądania filmu miałam wrażenie, że pasywność kobiety była drogą do ukarania samej siebie. Ona czuła się winna, nie sprzeciwiała się zachowaniu społeczeństwa, które ciągle okazywało wobec niej odrazę. Nie reagowała na zaszczucie, pobicie, obrażanie. Normalnemu człowiekowi w pewnym momencie kończy się cierpliwość, a tutaj nic. Nie było żadnego sprzeciwu, tylko brak reakcji wskazujący na przyznanie racji. Czekałam na taki moment wybuchu, ale może i dobrze, że owy nie nastąpił. W końcu w filmie chodzi o to, by zaskoczyć, a nie podążać schematem.
Chodzi o odszkodowania w procesach cywilnych. Rodzice ponoszą odpowiedzialność za czyny swoich dzieci - nie tylko moralną.
a ja myślę, że po prostu matka wynajęła adwokata, składała apelację do wyroku jaki otrzymał jej syn i to pochłonęło wszystkie jej oszczędności. Nie znam się na prawie ale być może chcieli go sądzić jako dorosłego ? ( miał już 16 lat). Poza tym dostał tylko kilka lat za morderstwa. I dlatego ludzie są wobec niej wrogo nastawieni - bo broniła morderce ich dzieci, i dalej go broni odwiedza go w ośrodku, nie odwróciła się od niego po tym wszystkim. Czy my nie potępilibyśmy osób, które pomagają uniknąć surowej kary (która się definitywnie należy)mordercy?
Nie nie. Po uprzednim przeczytaniu książki i późniejszym obejrzeniu filmu spieszę z wyjaśnieniem,
Proces, z którego Eva wychodzi w tej scenie, to nie proces karny dotyczący jej syna, tylko proces cywilny wytoczony przez matkę jednej z ofiar przeciw Evie, że niby nie dopełniła obowiązków rodzicielskich. Jej prawnik wymyślił dobry fortel, mogła wygrać tę sprawę, bo ona sama robiła wszystko,co mogła- widziała, gdzie zmierza Kevin, tylko był on tak dobrym aktorem, że jej mąż Franklin nigdy jej w to nie wierzył, więc niedopilnowanie Kevina nie było jej winą. Ona jednak już po skazaniu syna, nie mając już ani męża, ani ukochanej córeczki, stała się oziębła i obojętna i wcale nie zależało jej na wygraniu sprawy cywilnej, jej zeznania momentami działały na jej niekorzyść, dlatego jej prawnik denerwował się, że jak nie zacznie się porządnie bronić, to straci wszystko (i straciła; mimo wygrania sprawy i udowodnienia, że zrobiła w kwestii wychowania Kevina, co mogła, została obarczona kosztami procesu, ale myślę, że to też potraktowała jako osobistą pokutę).
Mam nadzieję, że coś niecoś wyjaśniłam.
Teraz faktycznie wszystko wydaje się jasne :) Jedyna wątpliwość to po co matka w takim razie została w tym miasteczku. Na własne życzenie chciała żyć w środowisku, które ją wytyka palcami i piętnuje.
No, w sumie nie wiadomo. Może (w książce miała już 53 lata) była zbyt zmęczona, by zaczynać od nowa? Życie nie potraktowało jej lekko, straciła z resztą całą kasę, dom, firmę... Do tego zapewne w jakiś sposób czuła się winna za śmierć męża i córki, więc na wszystkie sposoby się za to karała. Właściwie to innych powodów jej pozostania nie widzę, hmm...