Ze względu na brzmienie tytułu powyższego filmu, pozwolę sobie na małą prywatę.
Musimy stanowczo pogadać o Kevinie. Zdecydowanie za dużo ostatnio Kevina. Kevin sam w domu, Kevin sam w Nowym Jorku, a ostatnio w internecie w kółko pisze się o tym, że Kevin nie zrobił kariery i a ma już 30 lat. Zdecydowanie za dużo Kevna. Polsat szczyci się nowa "świecką tradycją" z Kevinem w roli głównej. Sami pewnie nie oglądają tego ścierwa, które nam puszczają. Ludzie na demotywatorach domagają się Kevina na święta. Wkurzało mnie to aż zrozumiałem, ze po prostu nie mają własnego życia i muszą oglądać cudze, w telewizorze. Ale dlaczego robią to w kółko oglądając "Kevin sam w domu"? Efekt Psa Pawłowa to chyba jedyne wytłumaczenie.
PS: ten tekst, mimo ironii, jest pisany całkiem poważnie. Jako iskra protestu przeciw wszechogarniającej martwicy intelektualnej, na jaką choruje polska TV i większość jej fanów.
Twoja myśl byłaby zacna, gdyby nie jedno zasadnicze duże ale: "Kevin sam w domu" to świetne kino familijne. Zwraca uwagę na wartości rodzinne, błyskotliwość dziecka, konieczność "walki ze złem" nawet przez najmłodszych, pielęgnacje tradycji bożonarodzeniowej. Ścierwo to nie jest na pewno i jego emisja w święta cieszy. Szkoda tylko, że ten film jest pokazywany tak często, gdyż wiele innych tytułów polska publiczność mogłaby obejrzeć w tym czasie.