... ale dlaczego on od początku nienawidził swojej matki? Przecież do nienawiści (podobnie
zresztą jak do miłości) trzeba mieć powód. Przecież nie nienawidzi się od tak. Macie jakieś
pomysły lub interpretacje?
A tak BTW to życzę Tildzie Globu i nominacji do Oscara bo zagrała świetnie... niemalże
bezbłędnie ;)
ponieważ Eva nie chciała dziecka, nie była gotowa do macierzyństwa, a sama ciąża była wpadką, która zrujnowała jej plany zawodowe,
znamienne jest nawet to, ze przy porodzie położna powtarzała: 'stop resisting", tak jakby Eva z całych sil broniła się przed wydaniem na świat Kevina (normalnie po angielsku przy porodzie powtarza się: 'push')..
nie jest to chyba niezwykłe, bo niekiedy przy pierwszym dziecku kobiety nie mają rozwiniętego instynktu macierzyńskiego i czasami mija trochę czasu, zanim załapią o co chodzi, najwyraźniej ten krótki okres wpłynął jakoś na Kevina i zainicjował problem, przynajmniej ja tak to zrozumiałem..
No dobra... jest wiele matek, które nie chcą dzieci i te dzieci nie wyrastają na potworów. Eva starała się później te dziecko dobrze wychować i spędzała z nim dużo czasu na zabawie i nauce.
No właśnie niby poświęcała mu dużo czasu ale jak dla mnie to kompletnie nie dawała mu odczuć że go kocha. Rozumiem, że dziecko było "trudne" ale ona ewidentnie go nie kochała, nawet nie próbowała. Ich relacja była totalnie skostniała i ascetyczna. Zero przytulania, zero dotyku. Przecież dziecko potrzebuje czuć ciepło matki. Eva spędzała z nim mnóstwo czasu ale traktowała to wyłącznie jako obowiązek. Pewnie nie mało matek tak wychowuje swoje dzieci ale jak widać raz na jakiś czas skutki są dotkliwsze.
Występują głosy, że dziecko odbiera uczucia matki jak jeszcze jest w brzuchu, a ona od początku poczęcia pałała do niego niechęcią, zobacz scenę jak niezadowolona przegląda się w lustrze, a poźniej jak wygląda po porodzie. Owszemspędzała z nim czas, no ale skoro go urodziła to przecież nie wyrzuci go na ulicę. Brakowało jednak choć iskry miłości od samego początku.
Zgadzam się z tym, że Eva nie chciała dziecka, ale to dość często przytrafia się w życiu, a dzieci nie wyrastają na zwyrodnialców. Poza tym, Eva mimo wszystko starała się postępować poprawnie, bardzo kochała Kevina, dowodem jest ostatnia scena. Oprócz tego mnóstwo symboli, wystarczy oglądać z uwagą.
Moim zdaniem, Kevin był socjopatą. Nigdy nie nienawidził swojej matki. Igrał z nią od najmłodszych lat, to go wręcz wciągnęło i sprawdzał jej granice wytrzymałości. Mord w szkole i na najbliższych był dla niego zabawą.
Tu nie do końca chodziło o chłopaka. Film rozpoczyna i kończy matka. Chyba w każdym ujęciu można zauważyć kolor czerwony, pozbawiona jest go jedynie ostatnia scena, kiedy widzimy jak matka wychodzi z zakładu karnego - tak tabula rasa. Biel kojarzy się z czystością i niewinnością, z tym że w tym przypadku wydaje mi się, iż chodzi tu o matkę, która osiągnęła wreszcie stan niezakłóconej swobody myśli. Istnieje nawet możliwość, że uwolniła się od uderzających ją w każdej dotychczasowej minucie życia "wspomnień koloru czerwonego". Wysiłek, jaki włożyła w wychowanie syna, brak zwątpienia w słuszność swojego postępowania (odwiedziny syna) zaowocował czystym uczuciem zarówno ze strony syna, jak i matki. Najłatwiej jest się odwrócić od drugiego człowieka - tylko do niczego dobrego to nie prowadzi.
"Najłatwiej jest się odwrócić od drugiego człowieka - tylko do niczego dobrego to nie prowadzi." - nie zgadzam się z Tobą. Matka wiele razy mogła się od niego odwrócić, dać wyraz swojej frustracji, ale ona znosiła to w milczeniu, może pokutując niejako za złamaną w dzieciństwie rękę, a może po prostu nie wiedząc, co zrobić. Tak, czy inaczej, nie radziła sobie z nim kompletnie, była okropną matką, nie potrafiła stawiać granic. Sama wychowała sobie potwora.. Dziecko takie, jak on, powinno od najmłodszych lat być pod opieką psychologa, a ojciec powinien być wtajemniczony we wszystko, co się dzieje. Ale nie, bo przecież "po co?". Nawiązał z matką jakąś chorą, sadystyczną więź, a ona wciąż to pielęgnuje. Zabił swojego ojca, który kochał go i wierzył w każde jego słowo, który zawsze go usprawiedliwiał. Siostrę, która usługiwała mu i traktowała go, jak boga. A zostawił przy życiu matkę, tą, która nic nie rozumie, ale trwa. I trwa. I trwa. I nadal nie potrafi z nim rozmawiać, godzinami milczą. Do zarzygania. Czeka na każdy ochłap uwagi, czy skruchy, jaki jej rzuci. A on przecież wie, że matka zawsze wróci. Gdyby w porę pokazała mu, że pewnych rzeczy nie będzie akceptować, gdyby potrafiła reagować - ale nie, znosiła wszystko z zaciśniętymi zębami. Zmieniała posłusznie pieluchy. A on raz w życiu okazał jej szacunek - kiedy zamiast kolejny raz cichutko zmienić mu pieluchę i pogłaskać po głowie, po prostu nim rzuciła. Czy to nie dowód, że dzieciak potrzebował wyznaczenia granic?
Nie wiem, czy kochała go za bardzo, czy czuła się winna, czy może po prostu nie zostało jej już nic więcej. Ale to nieprawda, że najłatwiej jest się odwrócić od drugiego człowieka. Dla niej wcale nie jest to takie łatwe. A wręcz niemożliwe.
Źle to odebrałaś. Podkreśliłam, że: "Wysiłek, jaki włożyła w wychowanie syna, brak zwątpienia w słuszność swojego postępowania (odwiedziny syna) zaowocował czystym uczuciem zarówno ze strony syna, jak i matki." - ostatnia wizyta matki i ich pierwszy szczery uścisk. Najłatwiej jest się odwrócić - wielu by tak zrobiło, ale nie główna bohaterka - jej determinacja doprowadziła w końcu do zniszczenia pierwszej cegły w murze, jaki przez te lata wyrósł pomiędzy nią, a synem.
Z łuku - zastanawiałem się tylko nad jednym - czy to była zemsta mieszkańców, czy Kevin (za dużo retrospekcji :P ).
Jedna rzecz jest dziwna - skoro ona tyle straciła to:
A. Czemu jej wszyscy nienawidzą.
B. Jak potrafiła wybaczyć synowi?
Nienawidzą jej głównie dorośli mieszkańcy. Rodzice ofiar obarczają winą matkę, a nie syna. Kevin nie był pełnoletni, a to co zrobił wynikało ich zdaniem z tego, że matka źle go wychowała, nie zajmowała/nie interesowała się nim na tyle dobrze aby zapobiec tej tragedii. Zauważ, że chłopak na wózku inwalidzkim (którego Kevin również ranił strzałą) rozmawiał z nią normalnie, wiedział, że nie jest to jej wina.
Jak potrafiła wybaczyć synowi? W filmie nie ma mowy o wybaczeniu (przynajmniej dla mnie). Matka pozostaje sama - nie ma już męża i córki, jedynie syna i dziwną, dość skomplikowaną relację, jaka między nimi powstała i ewoluowała przez cały okres dorastania Kevina. Matka nie opuściła syna ponieważ miała tylko jego lub dlatego, że chciała się dowiedzieć dlaczego zabił ojca i siostrę. Odpowiedź uzyskała, a oprócz tego (choć może na to nie liczyła) nadzieję na przemianę syna (w ostatniej scenie odpowiada matce tak, jakby żałował tego, co zrobił, jakby teraz, z perspektywy czasu nie miało to sensu).
Forest87 odnoszę wrażenie, że oglądałeś ten film bez zastanowienia i należytej uwagi skoro zadajesz pytanie kto zabił ojca/męża i siostrę/córkę....
Niektórzy ludzie są po prostu z natury źli i sieją chaos, ważne żeby im nie ustępować a najlepiej wyrwać chwasta puki czas.
A nie zastanawia was to nagromadzenie wręcz horrorowych motywów? Poczęcie Kevina o północy, w czerwonej poświacie; scena gdy młoda Eva jest "ukrzyżowana" w pomidorowej bitwie? To wręcz jak składanie z niej ofiary złu ;)) Chodzi mi o to, że nie mają sensu rozważania czy matka mogła coś zrobić, czy jest właściwie winna, jakie błędy popełniła podczas wychowania. Bo umówmy się: mimo jej długiej depresji poporodowej i rozżalenia, że przerywa karierę "wpadką", stara się być dobrą matką i nie wychodzi jej to aż tak źle. Ale od początku wyczuwa że coś jest z synem nie tak. To są klimaty niemal jak z "Dziecka Rosemary". Podobnie jak emocjonalna walka z Kevinem od momentu gdy był już niemowlakiem. Jak dla mnie puenta jest taka, że nie zawsze wychowanie, dom czy geny powodują, że ktoś z zimną krwią planuje i realizuje mord na kilkudziesięciu osobach. Czasem ktoś "po prostu" rodzi się zły.
Masochizm Evy po tragedii i umartwianie się to swoista pokuta, bo czuje się winna że urodziła potwora i mimo znaków, które dostrzegała, nie umiała zareagować. Ona w sumie przewidywała, że stanie się coś naprawdę złego, a jej codzienność to tylko wstępniak do tragedii, która ma się wydarzyć. Syn pozostawił ją przy życiu jako jedyną dlatego, żeby właśnie udręczała się, zaciskała zęby i cierpiała w milczeniu tak, jak znosiła wszystkie udręki ktore jej wcześniej zgotował. Zabicie jej byłoby zbyt łatwe, pozostawienie jej przy życiu sprawiło jej właśnie tym więcej cierpienia. Taki diaboliczny geniusz małego socjopaty. A matka dalej trwa przy dziecku, bo jest matką właśnie. Mimo wszystko.
Jedyne co mi nie pasuje to zachowanie ojca. Rozumiem - ma być wcieleniem tzw bezstresowego zachowania. Ale żeby był to człowiek aż tak śleby? Żeby mu dzieciak aż tak zamydlił oczy? Wiem że grał przed nim słodkiego syneczka, uśmiechał się i dziękował. Ale jednocześnie robił matce dużo świństw, których moim zdaniem przez lata NIE SPOSÓB nie zauważyć.
Ale czemu nienawidzi? Ja odebrałam to w ten sposób, że chłopiec nie ma uczuć, empatii itp. Bawi się z nią, bo jej nie kocha i nie współczuje. Większość zbrodniarzy i morderców zabija ludzi, nie dlatego, że ich nienawidzi, tylko dlatego, że ich to bawi, a to że są ludźmi nie robi na nich wrażenia.