Filmu jeszcze nie widziałem, ale koncpecja przypomina mi "Piąte dziecko" D. Lessing.
Czy ci, ktorzy znają jedno i drugie, mogą potwierdzić lub odrzucić tę hipotezę?
Czytałam "Piąte dziecko" oraz oglądałam "Musimy porozmawiać o Kevinie", rzeczywiście koncepcja filmu jest podobna, oczywiście nie w szczegółach, ale ogólnym założeniu.
UWAGA możliwe SPOILERY ;)
UWAGA możliwe SPOILERY ;)
UWAGA możliwe SPOILERY ;)
Zarówno w jednym jak i drugim wypadku mamy dziecko (później nastolatka), które niszczy rodzinę, jest pozbawione uczuć wyższych, specjalnie zadaje ból innym. Przy czym w "Piątym dziecku" ma się wrażenie pewnej nierealności całej sytuacji, tamto dziecko jest "inne" nawet pod względem wyglądu już od początku, jakby było nie z tego świata, osobiście wspomniana książka przypomina mi trochę horror ( obcy, coś zagrażającego życiu od początku, niszcząca siła itd.) Z kolei w "Musimy porozmawiać o Kevinie" nie ma takich pierwiastków (choć niektóre ujęcia małego Kevina "trącają" Omenem). Przy czym w "Piątym dziecku" występują inne relacje z matką, poświęca ona w końcu swoje życie i życie rodziny dla najmłodszego syna, matka Kevina jest po prostu bierna wobec problemów z synem, nie widzi ich nikt poza nią.
Więcej nie będę pisałam bo streszczę cały film ;) Myślę, że jeśli podobało ci się "Piąte dziecko" dziecko to "Musimy porozmawiać o Kevinie" również przypadnie Ci do gustu. Mnie zarówno jedno jak i drugie skłoniło do podobnych przemyśleń i rozterek.