Być może to jest naprawdę tak mały szczegół którego czepiać się nie powinno,ale mnie jakoś on poirytował zwłaszcza że pojawił się on niejednokrotnie.... A więc w filmie słyszymy zdanie "mam nadzieję że zgnijesz w piekle za to co zrobiłaś",były to słowa wypowiedziane przez matkę jednej z ofiar zanim ta uderzyła ją w twarz.... W dalszej częśći filmu na "imprezie pracowiczej" jeden z jej uczestników po uprzedniej odmowie zatańczenia z nim,podchodzi do niej i szepta do ucha "Jak śmiesz s*ko,myślisz że po tym co zrobiłaś ktoś cię teraz zechce?" I tutaj pojawia mi się takie pytanie.... Czy to nie jest mały błąd w dialogu? Co złego zrobiła że powinna wysłuchiwać od innych takich słów? Oglądając film a nie znając jeszcze jego zakończenia,widząc jej syna w więzieniu pomyślałem że może mu pomagała w jakiejś zbrodni,dostała niższy wyrok a później odwiedza go w szpitalu.... Ale okazało się że nie,a myślę że tutaj reżyser za bardzo zrzuca na nią winę z wynikłej tragedii.Kobieta miała poje**nego syna,i nie widzę osobiście jej winy która miałaby ją czynić współwinną.... Rozumiem że można czuć niesmak do matki mordercy,ale moim zdaniem to przesada ze strony twórcy filmu... Jeżeli ktoś ma jakiekolwiek zdanie na ten temat niech komentuje :)
Zinterpretowałem to tak : Ona jest odpowiedzialna za jego wychowanie bo to jego matka - na kimś się muszą wyżyć.
Widzowie komentujący film podzielili się na dwie grupy, w kosmicznym skrócie: obwiniający matkę za czyn i charakter syna oraz uważający, że Kevin „taki już był” i postępowanie matki nie wpłynęło w zasadniczy sposób na jego osobowość. Jestem w tej drugiej grupie, więc zgadzam się, że matki nie ma za co winić. Osoby związane z ofiarami (filmowe postacie) widzą to jednak inaczej i szukają winnych śmierci krewnych, przyjaciół, kolegów z klasy, to zrozumiałe. Cytowane dialogi są więc uzasadnione.
Rozumiem że można ją obwiniać,ale prześladowanie jego matki było tak bardzo w filmie nasilone że zaczęło mi ono lekko drażnić przez co zastanawiałem się czy tylko mnie czy może innych widzów również.Nie mogę się postawić na miescu rodziny zamordowanych,ale znając siebie miałbym do takiej kobiety inne podejście.No cóz,każdy ma inaczej co jest oczywiste.... Dzięki za opinię ;)
Sprawa jest bardzo prosta. Osoby obwiniające matkę po prostu nigdy nie widziały naprawdę złych matek.
Była taka scena w filmie, właściwie zlepek dwóch scen - gdy matka zanurzała twarz w wodzie, a potem robił to Kevin. Ten motyw pojawił się dwukrotnie, chyba po to, żeby pokazać, jak silnie te postaci są ze sobą związane, tak jakby były swoim lustrzanym odbiciem albo, co bliższe estetyce filmu - kroplami wody. Nie można mówić o winie Kevina, zapominając o winie matki. To jest film z jej perspektywy, to jej wspomnienia przeskakują nam przed oczami, śledzimy jej życie i zadajemy sobie pytanie, czy był taki moment, kiedy można było temu wszystkiemu zapobiec. Twierdzenie, że miała "poje**nego syna", nic nie wyjaśnia. To zbyt proste. Kobieta w ogóle nie angażuje się w wychowanie syna, przeżywa jakiś rodzaj depresji poporodowej, brakuje choć najmniejszego przejawu instynktu macierzyńskiego, relacje z dzieckiem są chłodne, pozbawione miłości, ona nie potrafi się zaangażować, jest samotna, świadomie, czy też nie, odrzuca własne dziecko, które później na różne sposoby rekompensuje sobie brak czułości. Matka przelewa na syna swoje własne lęki. Czy jest niewinna, gdy mówi małemu dziecku, że „mamusia była szczęśliwa zanim się urodziłeś. Teraz każdego ranka żałuje" ? Oboje są "demoniczni", on ma demoniczne spojrzenie (co ciekawe, nad tym spojrzeniem pracowali wszyscy odtwórcy roli Kevina, o czym opowiadał w jakimś wywiadzie Ezra xD), a ona uśmiech - pamiętasz te scenę, jak kładła Kevina do snu z uśmiechem triumfu, że w tamtej chwili wolał ją nie ojca? Reakcje cytowanych przez Ciebie osób z pewnością są przesadzone, ale chyba właśnie po to, żebyśmy zobaczyli drugie oblicze Evy i oderwali się od postaci Kevina (co jest naprawdę trudne z uwagi na świetną grę Millera). Przecież nieprzypadkowo z całej rodziny mordercy przeżywa tylko ona. I ostatnia scena też nieprzypadkowa - wyjście z więzienia w oślepiającą światłość, jak lume sacrale z barokowych obrazów - symbol jakiegoś oczyszczenia? pokuty? Może. Matka w filmie też ma krew na rękach.
Pisząc że miała "poje**nego syna" miałem na myśli że być może miał jakąś wrodzoną wadę psychiczną czy coś podobnego.... Dużo jest osób które się rodzi z zaburzeniami,jedne są niegroźne a drugie wręcz przeciwnie.I wiele takich przypadków kończy się tragedią prędzej czy później,gdzie na rodzicach nie zawsze ciąży wina z tego powodu.Również pisząc że kobieta nie angażuje się w wychowanie syna nie jest prawdą,bo angażowała się przez bardzo długi czas pobłażając i nadkakując synkowi na każdym kroku po czasie miała tego dość.Syn dawał do zrozumienia że nie uważa ją za swoją matkę i osobiście nie dziwię się że zaczynała się poddawać... W przedstawionym obrazie widzimy że było tak od jego dzieciństwa,będąc jeszcze małym dzieckiem miał to samo nastawienie do niej jak i w późniejszym czasie.Nie ma co się dziwić że w późniejszej części filmu powiedziała że żałuje każdego dnia tego że się urodził,człowiek w takich sytacjach może powiedzieć różne głupoty,szczególnie że jest się wykończonym psychicznie od dłuższego czasu.... Sam osobiście znam podobny przypadek wśród znajomych gdy dziecko odtrąca jednego z rodziców a ten w przypływie bezsilności i gniewu mówi rózne słowa do dziecka,to wcale nie czyni takiej osoby demonicznej... Nic dziwnego że kiedy mały wybrał czytającą mu matkę zamiast ojca czuła się szczęsliwa że w końcu ją docenił,dla niej to było wielkia nadzieja na przełamanie relacji z własnym synem która zapoczątkowała w niej nową nadzieję... Co do krwi matki "na rękach" nie wiem w jakim sensie to mówisz,jeżeli chodzi o to że ma tą krew w sensie takim że popełniła błąd w wychowaniu i w jakim stopniu przyczyniła się do tragedii to ja tak nie uważam,jeżeli mówisz w sensie dosłownym to matka wyszła z domu do ogrodu,pewnie gdy zobaczyła ciała syna i swojego męża przytulała je i stąd ta krew.... Dzięki z opinię :)
Ciężko z "poje**nego syna" wyczytać chorobę psychiczną, ale faktycznie można się zastanawiać, czy to wrodzone czy nie. Ale nawet jeśli odpowiemy sobie na to pytanie, to, cholera, takie rzeczy się leczy, a wizyta u lekarza rodzinnego, "bo syn może źle słyszeć" raczej nie świadczy dobrze o tym, jak matka obserwowała swoje dziecko, w dodatku inteligentna matka. Pobłażanie i nadskakiwanie nazywasz angażowaniem się w wychowanie? Ona dlatego to robi, bo chce mieć spokój. I ja jej nie oceniam w tym względzie, sama być może nie miałabym siły, by sprostać czemuś takiemu, sama być może poddałabym się i "nadskakiwała"... Ale to przecież ludzka słabość. Ja tylko się zastanawiam, gdzie w tym wszystkim był ojciec, ale to inny temat, choć jest to tak połączone, że trudno o nim zapominać w całej tej historii. Interpretacje mogą być różne, szanuje to, mnie wydaje się, że wcale nie dawał jej do zrozumienia, że nie uważa jej za swoją matkę, ale chciał od niej wyciągnąć coś więcej, niż tylko obowiązkowe wyjście na minigolfa i na kolacje. Masz racje, w przypływie gniewu można różne rzeczy powiedzieć, ale czyż w tych rzeczach nie kryją się nasze prawdziwe myśli? I za to też nie sposób jej oceniać, bo jak się zastanowię, jak postępowałabym w takiej sytuacji, to bardzo chciałabym okazać się "super mamą", ale kto wie, czy to nie pobożne życzenie. Racja, było tak od dzieciństwa, więc trudno nie zgodzić się z faktem, że genetyka maczała w tym palce, ale można też zapytać, dlaczego nie miał od dziecka takiego nastawienia do ojca? Chwila, właśnie mnie naszła inna interpretacja, a co jeśli ona zbyt wcześnie wzięła winę na siebie za to, co działo się z dzieckiem. Gdy on był coraz bardziej "nieznośny", ona nie pomyślała, że to z dzieckiem jest coś nie tak, ale szukała problemu we własnej niedoskonałości, co nie było trudne, gdy mąż na każdym kroku obarczał ją winą. I teraz pytanie retoryczne, czy obarczenie siebie niezasłużoną winą to błąd? Pisałeś, że te chamskie teksty rzucane w jej kierunku mogą być błędem reżysera, twórców filmu - na pewno nie! Film jest jej perspektywą, mamy mozaikę jej wspomnień, te sceny są tak mocne, bo ona je tak widziała - ludzie wydali na nią wyrok - może ci ludzie są personifikacją jej własnych demonów, które od narodzin Kevina mówiły jej, że jest złą matką, że sobie nie poradzi. Nie wiem, jest jakiś psycholog na forum? W ogóle, my tu zastanawiamy się winna/niewinna, a przecież sąd wydał wyrok, prawnie jest czysta, a oceniać człowieka łatwo, źle ocenić jeszcze prościej, więc ja się wycofuje, winna/niewinna - mnie to rozstrzygać? My jedynie możemy odczytać kilka błędów wychowawczych z tego, co się stało i porównać z tym, co powinna zrobić "idealna" matka. Pisząc "demoniczni" miałam na myśli pierwiastek demoniczności, który każdy z nas nosi, dlatego napisałam w cudzysłowie. Krew na rękach symboliczna, faktycznie popełniła błędy, ale jej błędy nie poprowadziły prosto do zbrodni syna, nie można napisać, że za te zbrodnie odpowiada, ale krew na rękach ma, może też dlatego, że sama postanowiła ją przyjąć, może dlatego, że przyjęła ją nieświadomie? Czy dla nas winna, czy niewinna to głupie pytanie, większe pole do batalii stanowi pytanie, czy w jej mniemaniu od samego początku była winna, a jeśli tak, to dlaczego żyła w takim przekonaniu? Ale to już wnikanie w czyjąś psychikę, więc pewnie i tak każdy będzie miał inne wnioski xD. Przy całej demoniczności filmu, coraz bardziej podoba mi się zakończenie. Dzięki za wątek ;D.
Określić ją jako chorobę psychiczną u dziecka na pewno do najłatwiejszych zadań nie należy,ale można szybko zauważyć pewne zaburzenia nasilające się wraz z dalszym rozwojem dziecka.Matka zauważyła te nieprawidłowości ale problem w tym że nikt jej nie wierzył,ponieważ chłopiec był całkowicie inny w stosunku do ojca ukrywał przed nim swoje prawdziwe oblicze przez co matce nikt nie wierzył,nawet jej własny mąż.Jeżeli dzicko nie odpowiada przez długi czas na żadne twoje słowa i uwagi nie mogłabyś pomyśleć że ma słabszy słuch i pójśc z nim do laryngologa zamiast psychiatry? Tym bardziej że jej mąż przez cały czas ją zapewniał że ich syn jest całkowicie zdrowy psychicznie,to tym bardziej przyczyniło się że szukała winy w sobie a nie w nim,uważała że to problem jest z nią całkowicie niesłusznie.Tak sie dzieje gdy nie mamy wsparcia najbliżych osób... Człowiek zaczyna błędnie myślać szukając winy tam gdzie nie trzeba tym bardziej będąc matką na której jest ciężar wychowania i odpowiedzialnośc za swoje dziecko może szybciej zacząć tak myśleć.Obwiniać powinno się ojca który praktycznie nie przykładał żadnego wysiłku w jego rozwój i nie uczestniczył za bardzo w jego życiu,Mówiąć że matka mu często pobłażała mówię o tym że Kevin robił jej wiele przykrości ale ona mimo tego wciąż się nie poddawała,walczyła o zmianę jego sytuacji i jakby jego uznanie wobec niej.Nie jedna matka wpadłaby w szał i zaczęła używać fizycznej pomocy lub normalnie krzyczeć na dziecko czego ona nie robiła,także mówię o jej wciąż będącym spokoju wobec swojego dziecka... W przypływie emocji nie wiem jak ty uważasz ale ja myślę że człowiek wypowiada słowa nie będące często prawdą których potem żałujemy... Są różne powody przez które takie mają miejsce,choćby dlatego aby się przez chwile odegrać za te wszystkie przykrościa aby druga osoba zauważyła co się dzieje i jak się ta osoba czuje przez cały czas będąc atakowana lub ignorowana.A to że miał negatywny stosunek do matki a nie już do ojca nie czyniła go osobą zdrową psychicznie... Myślę że jeśli popełniła błąd wychowany był on moim zdaniem błędem wymuszonym przez ogromny błąd jej męża który powinien być filarem i "głową rodziny" stojącym na czele rodziny i sprawująca nad nią opiekę... Jego kontry na słowa swojej własnej żony były dla niej zaczątkiem szukania błędu w samej sobie,pozostawiona samej sobie z tym problemem zaczęła popełniać "błędy" przez obojętnośc i brak jakiejkolwiek pomocy ze strony własnego męża.Myślę że jego negatywna postawa przyniła się do zaistniałej tragedii,można powiedzieć że się przycznił do tego wszystkiego gdyż mająć dziecko obydwoje rodzice sprawują opieke a nie tylko jedną,czego tutaj w filmie nie było... Myślę też ze odpowiedziałem na wszystkie pytania jakoś rozsądnie... I nie trzeba żadnego psychologa,każdy może nim zostać w jeżeli potrafi zrobić użytek ze swojego rozumu.... Nawet za czasów szkolnych nie napisałem tak długiego wypracowania... Myślę że wątek został w 100% wyjaśniony,peace :)
"I nie trzeba żadnego psychologa,każdy może nim zostać w jeżeli potrafi zrobić użytek ze swojego rozumu."
Używanie rozumu to jeszcze nie psychologia! To tak jakby powiedzieć, że używanie rąk, czyni ze mnie pianistkę. Nie rozumiem, dlaczego ludzie czują potrzebę istnienia takich zawodów jak rzeźnik, sprzątaczka, sekretarka, a kwestionują zawód psychologa. Bo nie ma namacalnych efektów jego pracy?
Wątek, jak dla mnie, tylko dotknął wierzchołka. Ale reszta jest milczeniem. :D
Dlaczego ludzie czuja taka potrzebe? Byc moze dlatego ze latwiej komus pomagac,dawac rady, wspierac inne osoby niz siebie samego.Ale gdy nas dotyka problem osobiscie wtedy jest problem,w takiech sytuacjach ludzie wola isc do psychologa moze z tego powodu ze nie chca sie dzielic nimi z osobami ktore znaja? Niektorzy maja z tym problem. Dla mniew ciezkich chwilach najlepszymi psychologami byla rodzina i przyjaciele.I wiem ze gdybym wtedy im nie zaufal i poszedl do jakiegos specjalisty byloby gorzej.Nie porownuj tego do pianisty,tutaj trzeba miec cos w sobie co ulatwi "nam" zrozumiec innych i dotarcie w glab ich rozumu. Nie bez powodu tak malo jest dobrych specjalistow z tej dziedziny,na studiach ucza sie teoretyki...ale nie maja w sobie tego co miec powinni.Jak to sie mowi do kazdej profesji trzeba miec talent.Zauwazylem ze bardzo odbieglismy od tematu,mysle ze dyskujsa powinna zostac zakonczona aby zachowala ona wlasciwy poziom :) (podkreslam ze piszac nie mialem mozliwosci uzycia polskich znakow,taka informacja dla troli ktorzy z checia by sie przyczepili) milego dnia kolezance :)
A ja właśnie od razu wtedy wiedziałam, że jej syn coś zrobił. Stawiałam raczej na to, że zabił siostrzyczkę (co i tak okazało się prawdą) i może było głośno o tym w mediach, przez co społeczeństwo ją znienawidziło - tzn. media pokazały łzawą historyjkę o słodkiej dziewczynce, która ma brata psychopatę, a matka zostawiła ich samych w domu i wtedy brat zabił siostrę. Przyznam, że to trochę naciągane, ale gdy zobaczyłam przesyłkę (samo pudło, nie zawartość), to pomyślałam, że pewnie Kevin wysadzi szkołę w powietrze i stąd ta nienawiść do matki. Jeśli zainteresujesz się bardziej tym zagadnieniem i poczytasz w różnych źródłach o reakcjach rodziców dzieci, które były uczestnikami szkolnej masakry, to przekonasz się, że nienawiść do rodziców zamachowców jest ogromna. Pozostali rodzice uważają, że tamci powinni na tyle dobrze znać swoje dzieci, żeby do tego nie dopuścić (nawet jeśli atak jest wywołany prześladowaniem przez inne dzieciaki ze szkoły, to i tak winni są rodzice zamachowców).