Książka skupia się na bezsensie wojny, a film na niemiaszku, którego jedynym nieszczęściem jest to, że francuziki nie chcą dać się łatwo zabić. Trudno identyfikować się z takim bohaterem, czy mu współczuć. Bezmyślny dron, który poszedł mordować za Kaisera odkrywa, że wojna to błoto, śmierć i bezmyślne zabijanie. Takich dronów, rękami których spasieni generałowie (by the way, w filmie przedstawieni groteskowo) dokonywali milionowych rzezi było i jest na pęczki. W cywilu drą mordę, a czołgając się w błocie, płaczą. Ich jedynym nieszczęściem jest to, że myśleli, że zabijanie i gwałcenie jest łatwe. Tutaj, dodatkowo, przedstawione z pozycji agresora.
Warty obejrzenia film, który jednak przez 2 godziny nie może wykrzesać minimum zainteresowania losem głównego bohatera.