A jednak wolał wcisnąć filmowe zabiegi, które nie trzymają się kupy. Tak przepotężna powieść została ściągnięta do poziomu pospolitego filmu. Jak jeszcze pierwsza część się trzyma, można przymykać oko na łączenie, pomijanie wątków czy przeinaczanie literackiego pierwowzoru, tak od podpisania rozejmu wszystko idzie jak żołnierska krew w błoto- na marne. Po co wciskać to dziecko, jeszcze z tym wymuszonym przybliżeniem po kradzieży? Mam uwierzyć, że wzięło ono broń, dogoniło rosłych żołnierzy, znalazło jednego w środku lasu i jeszcze zakradło się do niego na odległość 10 metrów? Po co wciskać na siłę antagonistę generała, sama wojna tu wystarczała, i tę ostatnią "bezsensowną" bitwę, żeby tylko podkreślić bezsensowność wojny? I ta śmierć Paula w ostatniej sekundzie wojny? No bardziej "filmowo"- w negatywnym tego słowa znaczeniu- zrobić się nie dało. Pan resyser miał wszystko w książce, chciał po swojemu, jasne, ale nie aż tak. Bardzo czekałem na ten film, żeby poznać kolegów Paula, zekranizowanego Kata, zobaczyć bezsens tego wszystkiego. Wiem, że na film nie przeniesie się tego, na czym książka stoi- przemyśleń, bez narratora, który tutaj jednak nie pasował. Ale tak partolić końcówkę? Ostatnie 4 minuty niestety musiał przewijać, nie mogłem niestety załapać fazy resysera, żeby to zostawić w zadumie widza. Niestety, ale no nie!