Organizacje lewicowe, progresywne, feministki czwartej fali czyli te wszystkie środowiska, które promują gender jako walkę z normami społecznymi, narzuconymi najczęściej przez białego heteroseksualnego mężczyznę nagle same przedstawiają postaci w sposób stereotypowy. Dokładnie z czymś takim mamy tutaj do czynienia. Chcemy walczyć ze stereotypami, z pewnego rodzaju zacietrzewieniem, ale jednocześnie kobietę przedstawiamy jak, przeciętną, rutynową. Mężczyźnie, który stwierdza, że tak naprawdę jest kobietą nadawane są szablonowe dla tej płci atrybuty. Co główny bohater chciał zmienić w pierwszej kolejności, kiedy dotarło do niego, że jest kobietą? A no strój, założyć szpilki, włożyć spódniczkę, umalować się, założyć perukę, czyli być tym kim widzieliby go ci wszyscy źli, heteroseksualni, biali mężczyźni. I to jest powszechne. Tutaj główny bohater manifestuje swoją kobiecość w sposób jaki kobietę rozumie podświadomie a nie w jakim chciałyby go pewnie widzieć pewne środowiska, paradoks polega na tym, że one na tym same się łapią i kompletnie tego nie dostrzegają. Środowiska progresywne przedstawiają kobietę stereotypowo i jeszcze są z tego dumne.