Scenografie (wnętrza!), kostiumy, charakteryzacje, fryzury, rekwizyty, ulice, samochody, ciała kobiet i ich fotografia do dziś zapierają dech. Ach ta ślizagająca się po nich kamera mistrza Jana De Bonta. Te auta pomykające po ulicach San Francisco połykając asfalt. Wszystko jest tu zachłanne, łapczywe, szerokokątne, pazerne, nienasycone. Montaż przezroczysty, nienachalny, pozwala się sycić szerokimi kadrami i biodrami.
Paul Verhoeven jest wielki.
Hitchcock pęka z dumy.