Kolejne udane brytyjskie dzieło ;) Tym razem padło na debiutancki film długometrażowy obiecującego reżysera - Martina McDonagha. Zdecydowanie warto iść do kina! Reżyser nakręcił porządną produkcję o dwóch seryjnych mordercach, którzy zostają wysłani na przymusowe wakacje do Brugii. Nie obejdzie się bez absurdalnych sytuacji, zwrotów akcji oraz pięknych dziewoj. Dodajcie do tego rewelacyjne dialogi. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś się nie zaśmiał słuchając dialogu, gdy Ken rozmawia przez telefon z Harrym lub o wojnie białych z czarnymi =D Właściwie przez całą projekcję widać mocną inspirację filmami Guya Ritchiego, co absolutnie nie jest wadą. Mocną stroną "In Bruges" są kapitalne postaci. Pocieszny grubas zwiedzający przepiękną Brugię, początkujący zabójca z traumą, główny boss Harry czy rasistowski karzeł mogą doprowadzić do spazmu śmiechu :D Swoją drogą śmieszy to, że Belgia współprodukowała film, w którym co chwilę się zjeżdża Belgów i Brugię. Jakoś nie wyobrażam sobie takiej sytuacji w naszym kraju (przypomnijcie sobie słynną reklamę Media Marktu) ;) Oczywiście zawsze może zdarzyć się tak, że nawet genialne dialogi mogą położyć totalnie słabi aktorzy. Na szczęście McDonagh sobie z tym poradził i bezbłędnie poprowadził obsadę filmu. Cóż, Brendan Gleeson i Ralph Fiennes jak zwykle są rewelacyjni, ale nigdy bym nie pomyślał, że napiszę to samo o Colinie Farrellu! W "Miami Vice", wraz z Jamiem Foxxem mnie niesamowicie wkurzał, ale tutaj zagrał naprawdę świetnie! Jego szkocki akcent i wyrazy twarzy rządzą =P Przy okazji możemy popodziwiać niezwykłą urodę Clémence Poésy, grającą Chloë, znaną głównie z roli Fleur Delacour w "Harrym Potterze" ;> Swoją drogą muszę też coś wspomnieć o mieście, w którym toczy się akcja filmu. Brugia jest niezwykle piękna, postanowiłem, ze muszę tam kiedyś pojechać :) Wady? Moim zdaniem zakończenie. McDonaghowi niekoniecznie udało się przejść z konwencji komediowej do dramatycznej. Oczywiście, wyrażam uznanie dla reżysera, że nie stworzył holiłódzkiej końcówki, ale IMO tak dosadny "the end" nie za bardzo pasował tutaj. No i mimo wszystko ów obraz nie jest jakimś arcydziełem, po prostu bardzo porządny film rozrywkowy, przy którym niezwykle miło spędza się czas ;) Strzelam, że będzie to jeden z lepszych debiutów w tym roku i czekam na kolejne filmy tego młodego reżysera. 8-/10
Nie zgadzam się z tym iż jest to jedynie film rozrywkowy, rozrywkowym można nazwać 300, Transformers czy 10000bc ale nie In Bruges, jest on bardzo inteligentny a przyokazji niezwykle sprawnie przewraca wśród gatunków a to jak dla mnie nie cecha czegoś co jest czystą rozrywką a poprostu majstersztykiem, nierozumiem dokońca twojej opini, ale cóż to twoje myślenie na temat tego filmu i masz do niego święte prawo, z drugiej strony zastanawia mnie avatar u człowiek który ponoć ceni sobie tak ambitne kino jak Frida czy Adaptacja.
Eee, czyli Twoim zdaniem człowiek lubiący ambitne kino nie może posiadać avataru z nagą kobietą i znakiem "rock'n'roll"? :| Heh, jak uważasz...
Nazwałem ten film rozrywkowym dlatego, że raczej nie skłania do żadnych refleksji, głównie powstał po to, żeby dobrze bawić. Oczywiście, jest to dużo wyższa liga od szmatławców pokroju "300" czy "Transformers". Majstersztykiem jest "Przekręt" Ritchiego, "In Bruges" to bardzo dobre kino, ale nie zasługujące na wyższą ocenę niż 8- ;)