Głównym bohaterem piątej (miejmy nadzieję ostatniej) części serii "Naznaczony" jest Dalton, który na ten moment znajduje się w przełomowym okresie swojego życia - wyjeżdża z domu na studia. Oczywiście demony przeszłości, mimo że zakopane nie dają o sobie zapomnieć i ujawniają swoją "obecność" w najmniej odpowiednim i najmniej spodziewanym momencie. Po tym już przez resztę filmu będziemy obserwowali zmagania znanego nam już z poprzednich części Daltona Lamberta ( granego przez Ty Simpkinsa) oraz jego ojca - Josha (w tej roli ponownie wspaniały Patrick Wilson).
Pomimo ciekawego zamysłu i chęci do kontynuowania historii bohaterów, do których zdążyliśmy się już przyzwyczaić to coś poszło nie tak. Prawdę powiedziawszy z postaciami, na których powinno nam zależeć ciężko jakkolwiek sympatyzować. Tutaj ewidentnie pewien zabieg (bardzo zresztą lubiany przez twórców filmowych jak i pisarzy) został źle przemyślany przez co najbardziej ucierpiał widz, który został postawiony przed faktem dokonanym i albo zaakceptuje stan rzeczy, albo do końca seansu nie będzie mógł się dobrze bawić.
Kolejnym ewidentnym problemem jest wałkowanie rodziny Lambertów, Ktoś powie, że to dobrze, że twórcy wykorzystują znane i lubiane przez nas postacie. Jednak widząc co z nimi robią, naprawdę wolałabym przejść do innej rodziny, w końcu temat "podróży astralnych" aż prosi się o wzbogacenie i rozwinięcie.
Kończąc, nie polecam. Osobom, które kochają pierwszą część serdecznie odradzam. Naprawdę szkoda waszych nerwów i nostalgii.