jeden z bohaterow 'american beauty' (ricky) mowi w pewnym momencie: 'jest tyle piekna na tym swiecie... czasami czuje ze tego nie zniose... a moje serce eksploduje...'. wlasnie cos takiego czulem podczas seansu. mistrzostwo.
A ja coś takiego teraz czuję i wywołane jest to świadomością, że są jeszcze tacy faceci na tym świecie. :-) Bo jak tu ludzie piszą, że w tym filmie magii nie ma, to mnie to naprawdę osłabia. :-/ Oglądałem go wiele razy, ostatni - przedwczoraj. Każda scena porusza, każda jest piękna! Ale dwie rozkładają mnie po prostu na łopatki... To taki film dla idealistów, o najpiękniejszej z możliwych miłości. Również polecam!
jak dla mnie był on również piękny, chociaż nie zgodze się, aby był filmem dla idealistów. Już pierwsza scena (symulacja lotu samolotem) mówi nam, że historia przedstawiona w tym filmie jest tylko symulacją nieba. I kiedy owo "niebo" nałożymy na naszą rzeczywistość można dojść do szokujących wniosków.
Jeśli Ty opowiedzianą w filmie historię traktujesz jako symulację, to chyba idealistą nie jesteś. ;-)
Nie zgadzać się można zawsze, to nawet dobrze się nie zgadzać, bo z takiej różnicy zdań może wyniknąć coś twórczego. Warto jednak, kiedy się już nie zgadzamy, napisać, dlaczego tak się dzieje. Chętnie to przeczytam.
A dlaczego sam myślę, że to obraz dla idealistów? Ano dlatego, że sytuacja, w której dwoje ludzi odczuwa do siebie wzajemnie w tym samym czasie coś wzniośłego, jest sytuacją niezywkle rzadką. Wydaje nam się to czymś w miarę powszechnym, ale prawda jest taka, że ludzie zazwyczaj idą na spore kompromisy w swoich miłościach i miłostkach i żyją zazwyczaj z osobami, kórych nie kochają wcale tak na 100%. Zazwyczaj to jedna tylko strona kocha tak naprwdę. Już sama wiara w to, że może się zdarzyć taka nieprawdopodbna sytuacja, w której obie osoby pokochają siebie, wymaga idealistycznego podejścia do życia. A z czym mamy do czynienia w filmie? Ano z czymś o wiele więcej, z czymś znacznie bardziej nieprawdopdobnym. Otóż ta miłość mimo w filmie mimo wielkich przeciwności losu się spełnia, wszystko układa się idealnie z punktu widzenia tej miłości. To jeszcze za mało? No to mamy jeszcze więcej. :-) Dwoje głównych bohaterów nie tylko kocha się tak bardzo i ich miłość jest spełniona, ale na dodatek decydują się umrzeć, poświęcić życie z powodu tej miłości, a raczej dla niej. Czy może być większe spełnienie?
I co, jest to takie powszechne? Ile znasz podobnych historii z życia? Zauważ, jak użytkownicy piszą tu o tym filmie - że wydumany, że historia nieprawdopdobna. No i właśnie, bo jak ktoś taki racjonalny bardzo jest, to w to nie uwierzy i będzie mu się wydawało, że mu twórcy filmu bajki opowiadają i będzie go to drażniło, więc to niespecjalnie będzie chyba film dla niego. A idealista dozna wzruszeń i uzna film za jeden z najpiękniejszych obrazów o miłości, czyż nie?
otóż to. trafnie napisane. pozdrawiam:)
ps. kocham ten film.... dosłownie wbił mnie w fotel i porwał moje serce, które oddało się w całości seansowi, co jest rzadkością w moim przypadku. :)
otóż to. trafnie napisane. pozdrawiam:)
ps. kocham ten film.... dosłownie wbił mnie w fotel i porwał moje serce, które oddało się w całości seansowi, co jest rzadkością w moim przypadku. :)
zgadzam się z twoimi wypowiedziami. Uważam tylko, że to film nie tylko dla idealistów, bo czemuż to? Zapomniałam o początkowej scenie, która tłumaczy końcową. Tak dla jasności - udało im się uciec czy się rozbili, bo helikopter wzniósł się tylko pionowo - do nieba, ale tego boskiego czy tego dla ludzi na ziemi?
A czemuż to, to odpowiadam w poście z 20:58 z 22 kwietnia.
Jeśli początkowa scena tłumaczy Ci końcową, to wszystko powinno się rozjaśnić. :-)
ponieważ jest to mój film numer 1, zgadzam się z Klee, choć nikt mnie o zdanie nie pytał:D rzeczywiście jest to najlepsza produkcja o miłości, w której to nie słowa pełnią najważniejszą rolę. Każdemu życzyłabym takiej miłości, wszechogarniającego uczucia bycia kochanym...mocno wierzę, że jest to możliwe, nie tylko na dużym ekranie.
p.s. symulacja z początku filmu jest rowiązaniem zagadki z końca, gdy bohaterowie uciekają helikopterem, przynajmniej tak myślę.
"p.s. symulacja z początku filmu jest rowiązaniem zagadki z końca, gdy bohaterowie uciekają helikopterem, przynajmniej tak myślę."
Jasne, to jest bardzo wyraźna klamra, wręcz natrętna, powiedziałbym. Poprzez taki a nie inny przebieg lotu symulatorem ujwanione zostaje to pragnienie głównego bohatera, które nam wszystkim jest właściwe, a o którym Ty w swoim poście piszesz. W Filipie jest pragnienie, niepokój, niespełnienie, dążenie, szukanie. Ta początkowa scena jest też zapowiedzią czegoś. Ta zpowiedź zostaje zresztą w filmie jeszcze kilka razy ujawniona. Chocby w scenie w łazience - to pozostające w zawieszeniu: "zakochałem się". Sygnał, że coś się wydarzy, który zostaje za chwilę zwerbalizowany, kiedy to bohater nagrywa instrukcje dotyczące ucieczki i kończy je frazą, która zawsze przyprawia mnie o gęsią skórkę - "(...) a potem zobaczymy, co dalej. Coś się wydarzy i wiem, że będzie to coś pięknego." No i to "coś" ma miejsce na końcu, bohater znajduje to, czego szukał, osiąga spełnienie. :-)
w moim p.s. odniosłam się do wypowiedzi bodajże jimi'ego, który tweirdził, że już pierwsza scena wskazuje na nierzeczywistość dalszych wydarzeń, a moim zdaniem nie jest to prawda. Film jest naprawdę nietuzinkową, magiczną opowieścią, silnie oddziałującą na widza, który potrzebuje takiego piękna... Myślę, że sam Giovanni Ribisi nie oddałby tak genialnie przesłania swojej roli, o czym napisałeś, gdyby nie partnerowała mu Cate Blanchette, wymarzona do roli Philippy. Ich gesty, spojrzenia, niesamowite, wręcz namacalne napięcie... Jak można nie wierzyć w taką miłość?:]
"w moim p.s. odniosłam się do wypowiedzi bodajże jimi'ego, który tweirdził, że już pierwsza scena wskazuje na nierzeczywistość dalszych wydarzeń, a moim zdaniem nie jest to prawda."
Jasne, to było tak samo czytalene, jak klamrowa struktura filmu. :-)
Ribissi znakomitym aktorem jest, to się wie. :-D Ale co mi się wydało interesujące i co potwierdza jego wielki kunszt artystyczny, to fakt, że Cate Blanchett go peszyła. Takie przynajmniej sprawiał wrażenie, kiedy odpowiadał na pytanie o to, jak mu się z nią grało. Powiedział oczywiście, że to doskonała aktorka, po czym się zarumienił, zmieszał. ;-) Urocze to było, taki chłopiec. :-)
Rozmowa z nim jest dołączona jako dodatek na DVD.
niestety dodatku nie mam, ale to przecież nie pierwszy raz jak aktorzy ci grali razem, wystąpili juz w filmie The Gift - po polsku to chyba Dotyk przeznaczenia, kolejna charakterystyczna rola Giovanni'ego i wcale nie gorsza kreacja Cate. A to jego peszenie, jak to nazwałeś, bardzo dobrze wpłynęło na wymowę filmu - ona dojrzała kobieta, on właśnie trochę zagubiony, szukający miłości chłopiec...Brak słów:)
Właśnie miałem na myśli to, że w filmie potrafił te emocje ukryć. Na tym polega to mistrzostwo. Grany przez niego bohater speszony, onieśmielony przecież nie jest. Jest zdecydowany, wytrwały, odważny. Dąży do ściśle określonego celu, do tego spełnienia. ;-) A że młodszy od swojej ukochanej, to inna sprawa.
ja myślę, że jednak emocji nie ukrywał, dla mnie było to bardzo widoczne, ale może tylko w moim odczuciu:)jak to mówią: głodnemu chleb na myśli;) zapraszam do mnie, do wzięcia udziału w konkursie -odsłona pierwsza, jestem przekonana ze odpowiedź nie bedzie stanowiła dla Ciebie żadnego problemu:D pozdrawiam
p.s. oglądałeś Piekło?
Ale jakich? Bo jeśli masz na myśli zachwyt, fascynację, miłość, to w ogóle chyba nie ma sensu rozpatrywać tego w kategoriach ukrywania jakkolwiek orzumianego. Natomiast to, o czym ja pisałem, czyli pomieszanie, niepewność, zawstydzenie itp., to oczywiście tego nie było, choć mogłoby być i choć było poza rzeczywistością filmową. Filip był bardzo pewny siebie, odważny, zdeterminowany, jak pisałem. Nie znam chyba w filmu, w którym ktoś w sposób tak naturalny i zdecydowany, w sposób tak pewny i nieskrępowany wyznał komuś miłość, jak to zrobił to Filip w kościele. On był opoką, stroną aktywną i tą silną.
Piszesz o scenie w kościele, a moim zdaniem chyba jedną z najpiękniejszych scen byla ta, gdy bohaterowie znajduja się u przyjaciółki Philippy, jedza kolację i nastepnie wybiegają...Czy w jego oczach nie pojawia sie prosba i bezbrzezna miłość? Zgadzam się, że on był inicjatorem/prowodyrem, jaknajbardziej. pozdrawiam, oby więcej takich filmów
p.s. konkurs na moim blogu wciąż czeka:D
piękny komentarz. motyw z niego zaczęrpnięty wpisałem na kartkę dla Mojej Ukochanej...:) pozdrawiam;)
No coz moge powiedziec. Chyba nie jestem idealista, poniewaz film nie chwycil mnie za serce. Pozdrawiam
Ilu tu wrażliwych facetów, serce roście.
Film zaprawde magiczny i piękny, scena pod drzewem - bajka.
Film na dlugo zapamietam. Podobaly mi sie dialogi - zadawali sobie pytania, sluchali siebie, kazde slowo bylo przemyslane. Zakonczenie pozostawilo mi uczucie niedosytu, ale w sumie adekwatne do np tytulu ;) Magia
Też pozostaję pod wrażeniem filmu. Bardzo mi się podoba wyizolowanie uczucia bohaterów z wartości materialnych. Obydwoje są piękni tym co do siebie czują - bez drogich ciuchów, bez gadżetów nawet bez ... fryzur. W scenie gdzie ojciec przywozi im pieniądze, Filippo patrzy na nie jakby nie wiedział co z nimi zrobić. Takie miałem wrażenie.
Dla mnie arcydzieło! Za pierwszym razem film mnie po prostu oczarował, utulił, wniósł pod obłoki (tak jak bohaterów w scenie finałowej), ale zauroczenie delikatnie osłabło przy kolejnych seansach. Niemniej jednak bez wahania 10/10 za ten pierwszy, nieskazitelnie czysty i dopełniony obraz piękna.