Pierwsza połowa filmu, a nawet i dłużej, jakieś pierwsze 60 minut upływa pod znakiem całkiem fajnego, mrocznego klimatu. Największą wadą filmu jest to, że jego ostatnie pół godziny upływa pod znakiem bezsensownej akcji rozmywającej cały ten klimat...

Początkowo cała ta historia, a nawet sposób straszenia przypominał mi trochę azjatyckie kino grozy ("Ju-On", "Shutter") i, co miłe, nie stara się straszyć wyłącznie poprzez "jump scare". Budowany jest całkiem przyjemny, mroczny klimat. Da się wyczuć atmosferę grozy bez używania przesadnych efektów specjalnych. Niestety realizm filmu jest dość znacznie utracony przez sztuczną grę aktorską. Postaci są też przez to raczej mdłe i nieciekawe. I tak jednak było to dla mnie zaskoczenie na plus, bo historia była mimo wszystko dość świeża.

Niestety ostatnie kilkanaście lub kilkadziesiąt filmu w dużym stopniu psuje ocenę całego obrazu. Raz, że historia zupełnie nagle zmienia się w kolejną, sztampową opowieść o opętaniu i egzorcyzmach, a dwa, że z klimatycznego horroru robi się zwyczajny film akcji. Najgorsze co temu filmowi mogło się stać właśnie się stało. To, jak ten demon zaczął opętywać jedną po drugiej osobę i zaskakiwać pozostałych bohaterów było godne pożałowania.

Który to już horror z niewykorzystanym potencjałem...

Moja ocena: 5/10.