te migawki pod koniec. jak w każdym słabym amerykańskim filmie; jak bohater zaczyna rozkminiać wszystko, łączyć fakty. i to łączenie faktów jest pokazane. dla mnie to jest wyraz tandety. dla amerykańskich tępych widzów, którzy sami by nie skumali filmu.
gdyby mistrz Lynch tak robił, to już w ogóle nie byłoby dobrego filmu.
ogólnie sam pomysł jest ok. ale wykonanie do dupy. tak myślę.
W pełni się zgadzam. A od siebie dodam tylko, że było to "dzieło" absolutnie od początku do końca rozczarowujące. I na nowo zaczynam omijac amerykańskie "filmy" szerokim łukiem.
Przecież to normalne, że skoro amerykanie robią x-filmów rocznie to 80 % musi być szmirą. Nie można jechać na ilość. A zobaczcie na kino europejskie. Jak coś się nakręci to raz a porządnie, a nie 600 filmów z czego tylko jeden dobry.
Popieram. Ja też cenię Lyncha. "Nienarodzony" jak dla mnie poniżej oczekiwań, typowy płytki horrorek, na dodatek nie straszny.
niestety, już kiedyś gdzieś pisałem czy obejrzę jeszcze prawdziwy horror ? taki, po którym będę bał się ciemności i oglądał za sobą ? dżizesssss. parę ładnych lat temu coś takiego oglądałem ostatni raz. czyżbym z bojaźliwego 20latka zmienił się w niewrażliwego 25latka ????