Przerażająco beznadziejny film, zdecydowanie odradzam marnowanie czasu, ja swojego żałuję...
mogłaś to napisać winnym wątku, w którym przeważają takie opinie jak Twoja, a nie zaśmiecać forum jednozdaniowym topikiem, który nawet nie jest opinią.
Ad rem... A film choć nie odkrywczy (czerpie pomysły z innych dzieł sci-fi) to nawet w fabule zaskakuje i całkiem przyjemnie się ogląda. Choć aktorstwo, którym nas "uraczono" woła o pomstę do nieba.
Dzięki za radę, jestem początkująca. Aczkolwiek nie zgodzę się z faktem, że przyjemnie się ogląda. Naiwność wdziera się niemalże w każdej scenie. Fabuła jak dla mnie może i byłaby dobra, gdyby nie potraktowano jej tak pobieżnie, niewytłumaczone wątki filmu denerwują. Ckliwe zakończenie z "nr 52" też było słabe.
niedopowiedzenia dają pole do popisu wyobraźni. z autopsji wiem że gdy w filmach próbują tłumaczyć wszystko od a do z to wychodzi bardziej żałośnie i naiwnie niżby zostawili to do wolnej własnej interpretacji. zakończenie, czyli pomidorki (czy też jabłka) i dziecko faktycznie to pójście na łatwiznę. 52 daje radę. jedyny wątek wobec którego czułem niedosyt, to tet - maksymalnie uproszczony do kilku elementów. powinni uchylić nieco rąbka tajemnicy. chociaż może to lepiej że zostawili jak jest, bo film w rzeczywistości nie traktuje o tet.
Ja to sobie tłumaczę w ten sposób: Tet był statkiem kosmicznym sterowanym przez sztuczną inteligencję. Do zasilania potrzebował energii otrzymywanej z wody (stąd te reaktory nad oceanami). Prawdopodobnie zbudowany przez zaawansowaną technicznie cywilizację, po zyskaniu "świadomości" wykończył swoich twórców i ruszył na podbój kolejnych planet bogatych w wodę.
A sam film oceniam pozytywnie i cieszę się że w tym roku mamy kilka dobrych filmów SF, obok "Niepamięci" był "Star Trek - w ciemność", "Elizjum", a jeszcze czeka nas "Gra Endera". "Pacific Rim" pomijam, bo to kiszka w stylu "Transformersy spotykają Cloverfielda", a nawet nie Transformersy, bo te machiny do złudzenia przypominają japońskiego Tetsujina.
Zaskoczyło mnie wydanie na DVD, w Media Markt w Zabrzu cena poniżej 30 zł, wydanie z książeczką podobnie jak Prometeusz. Zdecydowanie polecam.
Przeglądałem forum i nareszcie jakaś opinia podobna do mojej. Po prostu nie wiem czym się zachwycać. Cała fabuła jest kompletnie bezsensowna. Idea klonowania idiotyczna i bezużyteczna. To nie jest żadne Sci-Fi. Nie ma tu żadnej nauki a jedynie efekty specjalne i akcja, zupełnie nie trzymająca w napięciu.
Naiwna nuda.
Omijać szerokim łukiem.
fabuła i wydarzenia układają się w logiczną całość. a dlaczego w ten sposób, dlaczego klonowanie itp? dlatego że taki jest scenariusz, i należy założyć że to rozwiązanie było najbardziej efektywne dla tet aby przejąć kontrolę nad zniszczoną ziemią.
Dlaczego są idiotyczne odpowiedzi - bo taki jest scenariusz..litości. To jest fikcja naukowa.
W każdej scenie filmu jest tyle głupot, że aż szkoda mówić.
Już u genezy fabuły, zastanawia mnie dlaczego przyciąganie (magnetyczne/grawitacyjne?) zadziałało na statek, a dużo większa kapsuła z ludźmi w stanie snu delta (swoją drogą ciekawe, kto ją tak ładnie utrzymywał przez te 60 lat - nawet po śmierci paznokcie i włosy jeszcze przez kilka dni rosną), sobie poleciała.
Dlaczego ludzie na planecie bez roślinności nie mają problemów z tlenem?
Dlaczego po tylu kataklizmach paprotki nie są wielkości drzew - dwutlenku węgla musiało być mnóstwo, a to doskonale napędza rozrost roślinności.
Wiem wiem - scenariusz - biblia dla naiwnych.
No i pytanie zasadnicze:
Dlaczego Tom Cruise jest gwiazdą? Płakać się chce jak patrzę na tego herosa 1,6m.
tak, istnieją nieścisłości logiczne, sam zauważyłem kilka z ww. ale jakkolwiek mają one znaczenie w realnym świecie, to w wykreowanym, fikcyjnym sf już nie. dlaczego - dlatego że to inna rzeczywistość. równie dobrze można spytać o to skąd to tet. przecież normalnie nie istnieje nic podobnego. z drugiej strony nie tłumaczy to wciąż przyciągania kapsuły - to przykład prostego niedopracowania. nie mam o to pretensji do twórców bo zdaję sobie sprawę, że to nie jest dokument, lub jakiegoś rodzaju film edukacyjny - to zwykły film rozrywkowy - i oceniam go z punktu widzenia widza, a nie np fizyka. nie oceniam filmów na podstawie zgodności z ówczesnymi prawdami naukowymi - nie o to chodzi. zatrudnianie sztabu speców by sprawdzili zgodności względem każdej dziedziny nauki itp mija się z celem
a propos roślinność była, co prawda lasu tropikalnego nie pokazali ale czy to takie ważne. tak naprawdę nikt nie wie co by się zdarzyło po tylu zmasowanych kataklizmach, możliwości jest wiele. po prostu trudno dywagować co byłoby prawdą.
a i nie rozumiem związku pomiędzy wzrostem i obsadą głównej roli. stereotyp dwumetrowego napakowanego kolosa chyba już odchodzi do lamusa. cruise poradził sobie aktorsko bez dwóch zdań, a o to tutaj mniej więcej chodziło, nie o wzrost.
Ale przecież to jest istotą sci-fi. Jeśli alternatywny świat nie musi się trzymać kupy, to przedstawiajmy historię na jakiejś innej planecie, a nie Ziemi bodajże AD 2074.
Może moje spojrzenie na tego gniota, wynika z faktu, że wolę czytać niż oglądać. Ala na Boga, przecież nie trzeba być fizykiem, aby nie dostrzegać ciągłych idiotyzmów. Co do niemożności przewidywania następstw takich katastrof, to nieprawda. Przecież nie tylko paleontolodzy zastanawiają się nad tymi zagadnieniami.
Z drugiej strony jeśli odrzucimy konieczność budowy tła dla fabuły, to okaże się, że zostaje nam materiału na 30 minut z potwornie banalnym zakończeniem.
Do tego pompatyczna gra Cruisa - jak cieć z zatwardzeniem (jedna mina zbitego chłopca od trzydziestu lat) i cały czas amerykańska flaga gdzieś w tle.
I gdzie do cholery podziali się Polacy, przecież Chicago ocalało??????????