Widząc plakat z Empire State Building i super bohaterem na pierwszym planie obawiałem się,
że będzie to kolejny film z serii "wielkiej Ameryki" przeniesiony w przyszłość, ale na szczęście
szybko przekonałem się, że tak nie jest. Film bardzo przypominał mi "Wyspę", klonowanie ludzi,
wymazanie pamięci i promieniowanie, a główny bohater mający pewne prześwity w końcu
dociera do prawdy. Ale to jak wykonane zostały efekty w filmie wmurowało mnie w fotel. Wiem,
że to jest robione komputerowo, ale "Bitwa pod Wiedniem" też była robiona na komputerach, a
różnica jest kolosalna. Do gry aktorskiej nie mam zastrzeżeń, oczywiście wejście Morgana
Freemana mocne, chociaż dla niego każde wejście jest epickie :D

Dzisiaj tak się złożyło, że na TVN-ie był Ironman, toteż porównałem sobie oba filmy i muszę
powiedzieć, że mimo kolejnego genialnego popisu Downey'a, to "Niepamięć" w moim
odczuciu wypadła lepiej. W dodatku cytat Horacjusza sprawiał, że nie było się obojętnym na
losy bohaterów, tylko trzymało za nich kciuki, żeby się udało wygrać w tak słusznej sprawie.
Może tylko ja tak miałem, ale w końcu forum jest po to, żeby wypowiadac swoje subiektywne
odczucia.

Suma sumarum, kawał dobrej roboty i udany film s-f na "ósemkę".

Aaa, no własnie, jakby mógł ktoś wyjaśnić mi, bo nie zrozumiałem z wątku, kto i po co zbudował "Tet"?