Rzadko kiedy jestem zły na film, ale jak już się to zdarza to z jakiegoś konkretnego powodu. W
"Niepamięci" tym powodem jest niespełniona obietnica: obietnica dobrej historii, dobrego
aktorstwa, dobrej tajemnicy. Nie ma nic z tych rzeczy, ba, oprócz nich nie ma też wielu innych,
niby podstawowych.
Niestety dzisiejszy widz nie zapcha się już tylko i wyłącznie efektami specjalnymi (no, wyjątkiem
jest "Grawitacja"), tylko oczekuje czegoś innego, wciągającego, nie za głupiego i jednocześnie
efektownego. "Niepamięć" jest zaprzeczeniem tego wszystkiego. Ten film jest niesamowicie
głupi - naprawdę nie widziałem tylu idiotyzmów naraz od kilku ładnych lat, wbrew temu, co
pisze recenzja nie jest zbyt efektowny (może tyle co pokazówka w przeciętnej grze
komputerowej) i na dodatek wszyscy aktorzy, których nie ma za wiele, grają z kijem w pewnym
ciasnym miejscu, umiejscowionym w dolnej połowie ciała ludzkiego.
Nie chcę być "Tym-Który-Się-Zawsze-Czepia-Drobnych-Głupot-I-Luk-Fabularnych". Ale
naprawdę, co mogę zrobić jeśli tylko nieco bardziej ogarnięta małpa może po pierwszych 15
minutach filmu zdradzić jego zakończenie? Albo jak główny bohater podejmuje niesamowicie
idiotyczne decyzje, których normalny człowiek by nigdy nie podjął? To samo się tyczy postaci
Freemana. Ba, to samo się tyczy wszystkich postaci grających w filmie. Każdy zachowuje się
jak dziecko we mgle. W sumie nikogo nie powinna dziwić przewidywalność filmu, nawet ktoś
kto spędził chociaż godzinę nad grą "Fallout 3" i widział kawałeczek "The Moon" to powinien
szybko domyślić się wszystkiego.
No ale dosyć o fabule, chociaż jak widać, to głównie ona niesamowicie mi zepsuła humor. Co
z resztą? Ano film jest też sztucznie wydłużony do granic możliwości poprzez mnogość wątków
biegnących donikąd, ewentualnie powtarzanie wspomnień Jacka w kółko. W pewnym
momencie to już przestaje być nudne, a zaczyna być irytujące. Dodajmy do tego okropne
aktorstwo - szczególnie Olga Kurylenko (chociaż to może nie jej wina, tylko po prostu
okropnego scenariusza i ułomnego reżysera) i mamy całą "Niepamięć".
No może nie całą. Są oczywiście dobre strony: wspomniane efekty i muzyka. Te rzeczy nie
zawodzą. Do tego nieco teledyskowy montaż w pewnych momentach i dziwne ujęcia - które
koniec końców się sprawdzają. Ale jednak nie są to plusy, które mogą zatrzeć całą litanię skar i
zażaleń.
Jako fan filmów sci-fi, literatury Philipa K. Dicka i innych podobnych nie polecam tego filmu. Ba,
nawet jakbym nie był to nie mogę go polecić, a wręcz mogę odradzać z czystym sumieniem.
Jest niesamowicie głupi, luki fabularne biją po mordzie, a aktorstwo nawet nie kuleje, tylko ma
odcięte nogi. Nie ratuje tego filmu nic i nie dajcie się zwieść. Są dziesiątki innych, o wiele
lepszych tytułów, nawet kilka z tego roku. Swoją drogą najlepszą opinię o filmie wystawia sam
tytuł: chciałbym mieć taką "Niepamięć" po jego obejrzeniu, żeby już zapomnieć o tym, co
widziałem na ekranie.
Najlepsze było to:"a aktorstwo nawet nie kuleje, tylko ma odcięte nogi."
Ogólnie pierwsza połowa filmu jest całkiem spoko druga to już strasznie hollywoodzka.
Mnie najbardziej irytowały te "amerykanizmy". Np. scena jak Cruise wywala w powietrze statek-matkę. W tym samym momencie kolesie na ziemi otwierają wrota do podziemi (idą chyba większą grupą na spacer), nagle leci na nich armia dronów (wcześnie jakoś tych dronów cały czas brakowało) ale, w ostatniej chwili wszystkie te drony spadają w piasek, bo Tom Cruise stanął na wysokości zadania.
Dronów brakowało cały czas ale w sytuacji zagrożenia Teth nadawała im priorytet obronny. Po drugie: jeśli masz komputery spięte w sieć i ten z którego udostępniasz Internet wyłączysz, to na pozostałych Internet będzie działał? Pomyśl chwilę zanim coś napiszesz.
Zupełnie nie zrozumiałeś sensu mojej wypowiedzi. Nie twierdzę, że drony powinny dalej lecieć i atakować bazę ludzi pomimo zniszczenia statku-matki, tylko chodzi mi o wyświechtany chwyt filmowy, gdzie świat, żona bohatera, kotek bohatera, itp. uratowani zostają w ostatniej możliwej chwili. Cruise mógł po prostu anihilować statek-matkę i tyle, ale nie, musieli dodać scenę, jak drony większą grupą są o włos od bazy ludzi. Nic, mogło być gorzej, te drony mogły być już w bazie, celować do jakiegoś dzidziusia, robić ten odgłos bibubip, w momencie gdy ładują giwery i wtedy zostać deaktywowane przez bohaterski czyn Cruise'a.
Jak zauważyłeś, już wcześniej drony zrobiły czystkę w obozie Sępów więc Cruisowi nie udało się uratować wszystkich. Przecież ostatnia scena mogła zostać pominięta i też byłby bohaterem. Poza tym raczej mało prawdopodobne, że była to jedyna kolonia ludzi. Wyobraź sobie, że Jack mógłby też wygłosić płomienną mowę do pozostałych klonów i poprowadzić ich na Teth a na niej zatknąć amerykański sztandar - to jest typowe amerykańskie zakończenie. Film nie jest nowatorski pod żadnym względem ale nie ma w nim przesadzonego patosu w porównaniu do innych produkcji made in USA. Irytujące może być przesłanie - jednostka zawsze ma obowiązek poświęcania się dla dobra ogółu. Mimo wszystko ogląda się go nieźle (a słucha jeszcze lepiej - świetny dźwięk) choć ma parę niedostatków np. moment gdy Jack lokalizuje kapsuły z Odysei - przecież Teth powinna go natychmiast wyeliminować.
Tak bez wysilania się i przypominania sobie filmu: scena z dronami na końcu filmu, parę scen z Freemanem, sceny z żoną i końcówka jak ona z dzieckiem sobie kopie pietruszkę w ogródku i przychodzą ci kolesie (mamo, kto to jest, to tata).
Latem sadziłem magnolię w ogrodzie ale nie sądziłem, że to miało coś wspólnego z patosem...
Twoje sadzenie magnolii nie musiało mieć nic wspólnego z patosem, chociaż mogło.
Na tym chciałbym zakończyć rozmowę z Tobą. Nie potrzebnie w ogóle wdawałem się z Tobą w dyskusję, skoro już na dzień dobry "poradziłeś" mi, abym zastanowił się, zanim coś napiszę, chociaż to Ty zupełnie nie zrozumiałeś sensu mojej wypowiedzi.
Jeśli wspominałeś przy tym dziadka, który poległ w Powstaniu Warszawskim, to był i patos.
Oczywiście że wyświechtana scena rodem z Hollywood,zresztą sam Tom Cruise ( przecietny w tym filmie ) i powierzona mu rola zbawcy świata jest typowo amerykańska.
Autostopem przez galaktykę miało to szczęście, że jest na podstawie świetnej serii książek i nie udawał ani niczego odkrywczego, ani niczego ambitnego. Ten film od początku do końca był kręcony po to, żeby bawić widza suchymi żartami, dziwaczną fabułą i dialogami pełnymi absurdu. A Niepamięć? No cóż...
co w tym dziwnego? matrix jest moim ulubionym filmem, któremu wybaczam naprawdę wiele, a incepcja w dniu premiery mnie zachwyciła.
Btw jeśli mamy się tak bawić to "Sucker Punch" na 10? "World War Z" na 9? I ty mi śmiesz wypominać moje oceny?
Każdy ocenia jak chce, bo nie wszyscy mają taki sam gust...nie rozumiem dyskusji na ten temat, trochę to niedojrzałe...Film bardzo mi się podobał, ale zakończenie pozostawia jakiś niedosyt... ;) Co do aktorstwa to myślę, że Tom jednak sobie poradził ;)
"World War Z" zasługuje na 9 w kategorii filmu o zombiakach bezsprzecznie. Jest najlepszym filmem o tej tematyce, natomiast co do "Sucker Punch" sprawa jest jeszcze bardziej klarowna - bardziej abstrakcyjnego i szalonego filmu już nie będzie (dwugodzinny teledysk zmontowany tak, że klękajcie narody, efekty specjalne wykręcają suty, a ścieżka dzwiękowa to bomba atomowa). Po prostu uważam, że oceniając "Niepamięć" na 3, lekko przegiąłeś wafla. Na taką ocene zasługują filmy pokroju "Stary, gdzie moja bryka?" :)
Pewnie masz rację , ale mi "Autostopem..." zareklamowano jako super, coś wartego obejrzenia, a ja po 15 min chciałm wyjść z kina jak np . z "Amelii".
Może nie tak do konca kiepski są gorsze jak' Podróż do wnętrza ziemi 3d':) daje 7 za akcję z klonami i pomysł z obcymi .
Żadne nowatorstwo - kompilacja "Moona" i "Gwiezdnych wrót" choć w nie najgorszym wydaniu.
"Niestety dzisiejszy widz nie zapcha się już tylko i wyłącznie efektami specjalnymi (no, wyjątkiem
jest "Grawitacja"), tylko oczekuje czegoś innego, wciągającego, nie za głupiego i jednocześnie
efektownego"
Dziwne rzeczy opowiadasz, zważywszy na fakt, że taka wydmuszka jak Avatar ma wyższą ocenę. Trochę przesadzasz z poziomem wymagań "dzisiejszego widza".
Pominąwszy fakt, że sam koszt produkcji Avatara był dwukrotnie a koszty marketingu już wielokrotnie wyższy.... Ponadto Oblivion nie udaje filmu z głębią - jest to całkiem poprawny film z przyzwoitymi efektami i genialną muzyką. Avatar jest mega odtwórczy, a jego przesłanie może robić wrażenie na 7-latkach. Poza efektami, które już się wyraźnie postarzały, nie ma w nim nic nowego.
Oj, ja to wszystko wiem. Avatar mimo wszystko jest do rzeczy blockbusterem natomiast Oblivion jest odtwórczy nawet bardziej. Nie wiem po kiego grzyba wydali pieniądze na zwykłą krzyżówkę klasyki s-f. Sensu istnienia tego filmu nie widzę żadnej. Może w "Na skraju jutra" będzie lepiej.
Strasznie kiepawo z tym s-f w kinie. Jaki ostatni film tego typu był naprawdę dobry. Chyba Matrix z 1999 r. Co po tym tytule można wyróżnić? Raport mniejszości nawet, nawet. Może Incepcja choć film mocno cierpi na brak charakteru bo pan Nolan to laluś, poza tym zwyczajnie nie umywa się do klasyków s-f z lat 80-tych. Może jeszcze jakieś japońskie anime. Żaden Moon, żaden Dystrykt 9 mnie nie usatysfakcjonował należycie. W zasadzie to w grach video zaistniały lepsze s-f ( Mass Effect, Half-Life czy Halo ) i powstają nadal. Słabo kino przędzie, słabo.
Fakt, że sci-fi kuleje i to bardzo ,choć kilka perełek można wyłowić, np. "Watchmen", "Ludzkie dzieci", "Zapowiedź", animacja "9" to całkiem poprawne filmy.
"Matrix" to świetny film i aż szkoda, że został zepsuty przez kolejne części ale cóż, żądza pieniądza robi swoje. Natomiast Incepcja moim zdanie to kiepski romans z niezłymi efektami specjalnymi. Treści w tym za grosz.
Uzywajac Twojego porownania to Ty jestes jak widze we megle patrzysz na film ale go nie widzisz. Patrzysz nie tam gdzie trzeba i probujesz dostrzec nie to co trzeba. Film ma nie samowite przeslanie i bardzo glebokie tyczace sie naszych czasow. Masz racje ubrane jest to w bardzo efektowna i kuriozalna opowiesc ale przeslanie jest glebokie. Zaluj ze tego nie dostrzegasz bo film jest wyjatkowy w dzisiejszych czasach gdzie liczy sie tylko to co na wierzszchu. Spojrzyj glebiej pod to wszystko ba nawet zaknij oczy i tylko sluchaj moze wtedy zrozumiesz o co chodzi w tym filmie. Jesli po przeczytaniu tego nie zrodzi Ci sie w glowie mysl aby mnie zmywyslac ani wysmiac i bedziesz chcial abym Ci napisal co ja zrozumialem z tego filmu odezwij a chetnie odpisze. Jesli tylko bedziesz chcial zmieszac mnie z blotem sorry ale nie odpisuje na zaczepki. Pozdrawiam!!!
Dlaczego mam cię zmięszać z błotem:) każdy ma swoje zdanie i swoją wyobrażnię bardzo chętnie wysłucham twojej opini i przesłania jakie niesie ten film .Z jednym się nie zgodze analizuje każdy film szczegółowo i jego przekaz pozdro :)
Możnaby negować grę aktorską czy amerykański typ akcji, ale mnie ta historia na długo zapadnie w pamięć