Czyli podsumowujac sprawe (z punktu widzenia zony Jacka):

1. wylatuje z nim w kosmos, gdzie jego porywaja i klonuja milionami kosmici, ktorzy nastepnie morduja wieksza czesc populacji planety i przejmuja nad nia wladze. Zona w tym czasie spi fruwajac po galaktyce i nie wie co sie dzieje

2. gdy sie budzi, klon jej meza mowi jej co sie stalo, co dziewczyna przyjmuje calkiem niezle, biorac pod uwage niemal calkowita zaglade ludzkosci

3. dziewczyna zdaje sie byc niezrazona faktem, ze obok wszystkich i wszystkie co znala zginal takze jej maz i zadowala sie jego klonem, idac z nim do lozka nad jeziorem

4. nastepnie ginie nawet klon jej meza, wysadzajac sie w powietrze w kosmosie za pomoca bomby atomowej, ale... uwaga...

5. trzy lata pozniej pojawia sie drugi klon i nasza bohaterka o wyjatkowych umiejetnosciach adaptacyjnych szczerzy sie na jego widok, zapewne na mysl o kolejnej upojnej nocy nad jeziorkiem

Czy tylko mnie sie wydaje, czy z ta laska jest cos MOCNO nie tak??:)