Zgadzam się. Sam początek miał klimat klasycznego s-f, później zaczął się 'żyg' (jak go określiło pewne czasopismo growe). Dwuwymiarowe efekty specjalne i przedstawiciele obcej rasy...

nie!

nie będę tego opisywał. Depresja.

Kurde, no a momentami to fajne pomysły, choćby z tym wystrzeliwaniem torped jak w łodzi podwodnej, albo ostrzał z burty niczym w statku pirackim. Na całe też szczęście wiele rzeczy zrobiono na serio, znaczy po przez charakteryzację, kostiumy i odpowiednio zbudowane lokacje, bo im mniej komputera w tym filmie, tym lepiej.
Przy tym wszystkim tylko żałośnie wyglądają kosmici, zabójczo słodkie kiciusie, do tego ta bródka - odjazd. No i ten najazd na statek obcych, jak już są w środku, 100% styl rambo, śmiechu co nie miara.
A scenariusz faktycznie najbardziej sztampowy jaki być może, ale w sumie to spoko całkiem film science-fiction. Nie oglądało się tak źle, więc ode mnie 6/10.

Cały czas mnie zastanawia, dlaczego ten spychacz nie mógł popchnąć myśliwca w stronę statku...

O tym samym pomyślałem. Mogli chociaż zwłoki tej czarnej wyciągnąć i urządzić jej pogrzeb zamiast wyrzucać ją w próżnie kosmiczną.