Jak ta melodramatyczna i patetyczna komedia śmie być stawiana na równi z klasycznym westernem? Najbardziej denerwująca rola - małej, smarkatej i roszczeniowej dziewczynki, która "może robić co chce, bo ma 15 lat, a jej mama wzięła ślub w wieku 15 lat". WTF? Durna i zupełnie niepotrzebna scena wyznania miłości i zazdrości tej dziewczynki z pastorem. Nie wspominając już o bezsensownej eskalacji nienawiści nietrzeźwego patelniarza trzymającego w ręku wielki kawałek złota. B a r d z o mnie zaskoczyło, że został z tego powodu zamordowany, nikt się tego nie spodziewał... Ostatnio tak chłamowaty film widziałam w kinie: "Trzy billboardy za Ebbing, Missouri". Dokładnie ten sam schemat niewynikających z siebie zdarzeń. Nie pojmuję skąd tak wysoka ocena. Zaczynam też trochę tracić szacunek do jednego z moich ulubionych aktorów (Clinta Eatwooda); mam nadzieję, że to pojedynczy wypadek przy pracy. Dla fanów prawdziwych westernów polecam te z gatunku spaghetti, a przede wszystkim Sergio Leone. Prawdziwie westernowe kino bez zbędnego pie8dolenia i eskalacji nikogo nieobchodzących uczuć małej dziewczynki, której zabito pieska (chyba z 6 razy ten fakt został w filmie wspomniany...). Z tego co się orietuję, to największa rola Sydney Penny po tym przedstawieniu była w "Modzie na sukces". Pozdrawiam, a przede wszystkim NIE POLECAM!
Koleś, z ciebie taki fan Eastwooda, jak z niego pastor w tym filmie. Kolejny po "Mścicielu" niedoceniony i prawie zapomniany film Clinta. Przecież to jest rewelacyjne, znowu mamy tajemniczą bezimienną postać znikąd graną przez Clinta stojącą między dobrem i złem, dokonującą zemsty na dawnym wrogu(?). Tajemniczość i swego rodzaju mistycyzm jest świetna w tym filmie, jak i w "Mścicielu". Fabularnie jest on według mnie lepszy od Trylogii Dolarowej, którą też uwielbiam. A ta dziewczyna w tym filmie... Tak już jest. Z tego się wyrasta. W "Leonie Zawodowcu" nikt nie narzekał. Pójdź do dowolnego gimnazjum czy liceum, a będziesz naprawdę załamany.