Plusami we filmie była dla mnie tajemnicza i mroczna atmosfera w metrze, oraz postać aktora grającego rzeźnika.
Co do minusów to im mniej powiedzieć tym lepiej.
W ogóle to o czym była ta cała historia? Gdzie tu był jakikolwiek względnie zdrowy sens?
Pod ziemią mieszkają jakieś żywe artefakty z przeszłości co znaczy, że trzeba je karmić (choć można by wybić) i obowiązkowo ludźmi (bo tak jest fajniej). Ludzie z których przy mordowaniu krew tryska jak fontanna a oczy wypadają z czaszki niczym piłeczki do ping-ponga, muszą zostać dokładnie oporządzeni: oczy wydłubane, paznokcie wyłamane - Mmmm... sama rozkosz...
Do tego wspaniałe zwroty akcji: Maszynista wyjmuje dziewczynie serce, a chłopak wspaniałomyślnie przejmuje działkę rzeźnika. Oglądając tą końcówkę myślałem że mnie zesłabi - po prostu kompletnie zwątpiłem. Zamiast wczuwać się we film w głowie nasuwało mi się pytanie "No i co też jeszcze ciekawego pokażecie?"
Takich głupot już dawno nie widziałem.
Zapomniałeś dodać o poślizgnięciu się na krwi oraz na gałkach ocznych. Bardziej mnie to rozśmieszyło niż przestraszyło. Sporo krwi, nic po za tym.
taak, przez sporą część filmu zastanawiałam się dlaczego gatunkiem przypisanym temu filmowi nie jest komedia