1. Albo świat zaistniał, albo istniał odwiecznie.
Z racji tego, że to jest alternatywa wykluczająca, na mocy samej konstrukcji logicznej, jedna opcja jest koniecznie prawdziwa, a druga koniecznie fałszywa.
2. Jeśli świat zaistniał, to albo sam siebie powołał do istnienia, albo coś/ktoś, nie będące światem, to uczyniło.
To również jest alternatywa wykluczająca i na mocy struktury logicznej, jedna opcja jest koniecznie prawdziwa, a a druga koniecznie fałszywa.
3. Świat nie mógł sam siebie powołać do istnienia, bo aby móc cokolwiek uczynić, trzeba założyć uprzednie istnienie.
Logicznie niepodważalne.
4. A zatem, jeśli świat zaistniał, to został stworzony. A jeśli został stworzony to istnieje Stwórca świata, nie należący do świata, i tym samym założenia ateizmu są nieprawdziwe.
Wniosek konieczny logicznie. Do tego punktu wykazano tylko, że jeśli świat zaistniał to istnieje jakaś jego transcendentna jego Przyczyna. Poniżej wykażę, że ta przyczyna musi być również osobowa.
Jedyna możliwość obrony dla ateisty to próba wykazania, że świat istnieje odwiecznie. To jednak napotyka na poważne problemy natury logicznej jak i empirycznej.
Od strony empirycznej, ateista musiałby podważyć Teorię Względności i powszechnie przyjmowaną naukowo Teorię Wielkiego Wybuchu (Bing Bang, w skrócie BB) np. poprzez podanie lepszego empiryczne wyjaśnienia na rzecz faktu red-shiftu (przesunięcia w podczerwieni - Efekt Dopplera - dowodzący ze wszechświat się rozszerza) czy promieniowania reliktowego. Wszelkie alternatywne próby jakie wyjaśnień jakie spotkałem u ateistów nie były w stanie podważyć BB.
Np. teoria de Sittera postuluje inne, wykładnicze (inflacyjne) tempo ekspansji wszechświata z początkowo pustą, pozbawioną materii, przestrzenią. Nie podważa jednak samego BB. Z kolei odwoływanie się do uprzedniej "ciemnej materii" z której wyłonił się nasz wszechświat też upada, bo tzw. ciemna materia to też materia, tylko że nie emitująca promieniowania elektromagnetycznego. Zaś BB mówi, że z tzw. Wielkiej Osobliwości powstała cała materia i czasoprzestrzeń. Ateista musiałby tu postulować, że cała materia, jaka powstała, powstała z materii wcześniej już istniejącej, a to jest nielogiczne. Lub musiałby przyznać, że owa cała wcześniejsza "materia" to jakaś spirytystyczna, "duchowa materia" a nie to, co rozumiemy przez to słowo. Innymi słowy, ateizm tu też upada, bo przecież głosi, że nie istnieje świat nadprzyrodzony, duchowy. (Tak swoją drogą, to Wielka Osobliwość, o jakiej mówi BB, i z której powstał cały wszechświat, stanowiła punkt o nieskończonym zakrzywieniu czasoprzestrzeni i o wielkości równej (dokładnie) matematycznemu punktowi. Innymi słowy, BB postuluje tak naprawdę tu to, co co teizm - powstanie świata ex nihilo - z nicości w sensie filozoficznym, nie w sensie pustej przestrzeni)
Zgodnie z regułą Brzytwy Ockhama (bytów nie mnożyć) wszelkie tego typu mętne wyjaśnienia, które nie wnoszą nic nowego poza dodatkowymi, redundantnymi (nadmiarowymi) założeniami, można spokojnie "wyciachać" z dyskusji. Ale dajmy ateiście się wykazać i niech sobie pospekuluje. Taką próbą (kompletnie przy tym niefalsyfikowalną i nieweryfikowalną) może być odwoływanie się do nieskończonego regresu przyczynowo-skutkowego w czasie. Tzn, koncepcja ta zakłada, że przyczyną powstania naszego wszechświata był jakiś wcześniejszy wszechświat. A jego przyczyną jeszcze wcześniejszy. I tak dalej, aż do nieskończoności. (Jako ciekawostkę podam, że w taką koncepcję regresu, tylko że Bogów, wierzą też mormoni)
Niestety, nieskończony regres przyczynowo-skutkowy w czasie jest nielogiczny. Jeśli przyczyna świata posiada swoją uprzednią przyczynę, a ta jeszcze wcześniejszą przyczynę, to jeśli taki regres jest rzeczywiście nieskończony, to znaczy że na pewno nie ma jego pierwszej przyczyny. A jak nie było pierwszej, to nie miał jak powstać drugi wszechświat. A jeśli nie było tego drugiego, to kolejny, trzeci, nie miałby jak zaistnieć. itd., itd. idąc dalej dochodzimy do tego, że dzisiejszy świat nie miałby jak zaistnieć. Lub, ujmując to od innej strony: nie da się skończyć tego co jest rzeczywiście nieskończone. Nie da się doliczyć do nieskończoności, jak i nie da się przejść do końca nieskończenie długiej drogi. Jeśli osobliwość z jakiej powstał nasz wszechświat, miała się zmienić dopiero po rzeczywiście nieskończenie długim czasie (czy to stagnacji, czy wynikającej z nieskończonego regresu uprzednich wszechświatów), to choćby nie wiem jak długo próbować, nigdy się nie dotrze do chwili, w której nieskończenie długi czas by się skończył. A zatem chwila Wielkiego Wybuchu nigdy by nie nastała. a tym samym nigdy by nie doszło się do punktu dzisiejszego.
Jaka jest jednak natura ostatecznej Przyczyny? Przejdźmy do analizy dalszych możliwych alternatyw.
5. Stwórca świata może być osobowy albo nieosobowy.
Zasadnicza różnica między przyczyną nieosobową, a osobową, dotyczy tego w jaki sposób powstaje jej skutek. Przyczyna nieosobowa zawsze działa w sposób deterministyczny. Tzn. gdy tylko zajdą wszystkie warunki koniecznie i dostateczne, wyzwalany jest natychmiastowy skutek, efekt. Np. aby zapalić zapałkę musi wpierw zajść szereg warunków dostatecznych. Zapałka musi być sucha, nie może być popsuta, nie może dmuchać za duży wiatr aby płomień nie zgasł, itp. Jednak to nie wystarczy. Potrzeba jeszcze warunku dostatecznego, czegoś co wyjmie zapałkę z pudełka i ją zapali.
W wypadku nieosobowym, nie ma opóźnień. Jak tylko zajdą warunki konieczne i dostateczne, skutek jest wyzwalany natychmiast. Np. zapałka może być zapalona przez jakąś maszynę - jak tylko wprowadzi warunki dostateczne, zapałka się zapali. Lecz jeśli ów robot jest też nieosobową maszyną, to problem nie ulega rozwiązaniu, ale cofa się tylko wstecz. Co spowodowało że maszyna uruchomiła czynności prowadzące do zapalenia się zapałki? Cofanie się w nieskończoność nie ma sensu, bo jest nielogiczne. Zatem ostatecznie dochodzimy do pierwotnej Przyczyny, która może zadecydować czy zechce coś zrobić, czy nie, i nie potrzebuje do tego żadnej zewnętrznej przyczyny (której zresztą być nie może, bo nieskończony regres jest nielogiczny). Aby jednak móc o tym decydować należy założyć, że ostateczna przyczyna nie jest zdeterminowana, posiada wolną wolę, słowem musi być osobowa.
Teraz zastosujmy to do powstania świata. Bez względu na to czy przyznamy, że świat powstał jeden, jedyny raz z wielkiej osobliwości, czy że był to tylko jeden z epizodów, w którym przyczyną powstania wszechświata był jakiś wcześniejszy, inny wszechświat - problem zostaje ten sam. Czy warunki konieczne i dostateczne do powstania naszego świata istniały odwiecznie, czy też kiedyś się zmieniły? Jeśli istniały odwiecznie, to dlaczego świat ma tylko skończoną ilość lat? A jeśli się zmieniły, to co spowodowało tą zmianę? Przyczyna nieosobowa nie może zadecydować aby nie zadziałać, działa automatycznie, gdy tylko dostarczymy jej wszystkich warunków koniecznych i dostatecznych do wyzwolenia skutku.
Co spowodowało więc zmianę stanu wielkiej osobliwości, z której wyłonił się wszechświat? Te rozważania można podsumować w przesłance szóstej:
6. Jeśli świat powstał, choć powstać nie musiał, to przyczyna jego powstania jest Osobowa. A zatem istnieje osobowy, transcendentny Stwórca świata i ateizm jest fałszywy.
-
Jarosław Zabiełło (maj 2008)
Stephen Hawking nie jest wyrocznią. Ludzie powinni zaakceptować fakt, że wiele rzeczy nie jest i nie zostanie niewytłumaczone z prostego powodu. Nasze rozumowanie jest ograniczone. Zakładanie natomiast, że stwórcy nie ma jest równie bezsensowne jak zakładanie, że stwórca jest... Jedni wierzą, że jest inni wierzą, że nie ma i na tym dyskusja powinna się zakończyć.
Bóg stworzył świat. Waszymi teoriami jest to, że świat wziął się z kosmosu. Tym tokiem rozumowania - kosmos jest bogiem? Waszym zdaniem kosmos dał życie Ziemi, zwierzętom, ludziom itp. Ale nie bierzecie pod uwagę tego, że kosmos też się skądś wziął. Chyba, że wg. was Bóg to kosmos. ( Istnieje od zawsze do zawsze). W końcu zrozumiecie, że cały ten świat jest jedną wielką napędzającą sie machiną - a ktoś ją musiał włączyć. Bóg stworzył ciemną materię, ta kosmos, kosmos zrodził gwiazdy, i tak aż do człowieka. Cokolwiek dało nam życie, czy to astronomiczna ameba czy wybuch gwiazdy - wszystko wzięło się od boga. Przecież ameba i gwiazda nie powstały same...
Kolejną moim zdaniem bzdurą jest twierdzenie co poniektórych naukowców, że przed wielkim wybuchem nie było czasu :). Moja opinia na ten temat jest taka jak mniej wiecej połowy naukowców. Nie ma czegoś takiego jak czas jest ruch. Czas wymyslił człowiek aby sobie ułatwić życie.
Zgadza się czas to ruch, przypominam jednak że bb to ekspansja przestrzeni czy możliwy zatem jest ruch bez przestrzeni ?
btw. czas we wnętrzu czarnej dziury nie istnieje, gdyby czarna dziura "eksplodowała" tworząc nowy wszechświat przyczynę należałoby nazwać bozią, przynajmniej według twojej deistycznej definicji, teistom oczywiście bezosobowe przyczyny się w główkach nie mieszczą.
Teorie można mnożyć, nie brakuje bezosobowych, teorie wielkiej unifikacji, teoria strun, czarne dziury jak i poniekąd sugerujących ingerencję umysłu jak teoria wirtualnego wszechświata.
Tak czy siak na razie odpowiedź brzmi, NIE WIADOMO i musimy z tym żyć :)
Żadna z tych teorii nie została potwierdzona lub obalona. Wiara w stwórcę wszechświata to również teoria.
Wiara w stwórcę nie jest teorią w sensie naukowym ponieważ jest niefalsyfikowalna, zresztą samo stwierdzenie że wiara w coś jest teorią brzmi dziwacznie ;)
Tylko że religia nie pozwala ci wierzyć że np. reakcja chemiczna jest bogiem . Masz z góry narzuconą historyjkę .
np. Prawdziwy katol musi wierzyć w całe te brednie opisane w biblii , gdyż ona jest bardzo ważnym fundamentem tej wiary .
Musi wierzyć to że kobieta potrafi zajść w ciążę bez stosunku . Że człowiek który zmieniał wodę w wino i chodził po wodzie potrafił też zmartwychwstać ....... ;)
istne cuda
Cytuję
"Świat nie mógł sam siebie powołać do istnienia, bo aby móc cokolwiek uczynić, trzeba założyć uprzednie istnienie.
Logicznie niepodważalne."
Idąc tropem tego rozumowania musimy też założyć, że ów uprzednie istnienie również musiało zostać stworzone i tutaj zaczyna nam się formować błędne koło.
Myślę, że największą zaletą ateistów (nie wszystkich oczywiście) jest to, że nie boimy się braku zrozumienia. Od dawna wiadomo, że religie powstały z jednej tylko przyczyny... by pomóc ludzkości w zrozumieniu zjawisk których nie są w stanie pojąć. Trzeba przyjąć, że jesteśmy TYLKO ludzmi, a założenie, że na obecnym etapie swojego rozwoju jesteśmy w stanie pojąć na jakich prawach funkcjonuje nasz wszechświat znaczy, że nasze ego jest większe niż nasze rozumy. Religie mają zwykle szlachetne założenia, jednak nie rozumiem dlaczego jej wyznawcy na siłę muszą wmawiać sobie, że rozumieją jak funkcjonuje świat, skoro nawet najwybitniejsze umysły tego nie potrafią. Czy na prawdę tak bardzo obawiacie się nieznanego?
To, że bóg został stworzony tak samo jak drewno, asteroida, kubek jest wg. ciebie prawidłowym tokiem rozumowania? Bóg jest pzoa wszechświatem, my jesteśmy wewnątrz niego. Wewnątrz wszechświata panuja reguła, że wszystko wzięło się od czegoś, kogoś. Nic nie powstało same. Bóg jednak powstał sam, nie należy do świata który widzimy i czujemy.
w bili bóg stworzył ziemie i słońce a gdzie inne planety ? nie podobaliśmy mu się i stworzył sobie inne ziemie na swoje podobieństwo ?
Biorąc pod uwagę, ze człowiek prawdopodobnie nigdy nie bedzie w stanie zasiedlić inne nadające się do życia planety jaką to robi różnice? Po co mówić o czymś co nie ma dla nas znaczenia?
Moim zdaniem większość jak i nie wszystko w biblii to bzdura. Nie neguję jednak istnienia stwórcy.
Moja wyobraźnia działa najwyraźniej lepiej od twojej. Biorę pod uwagę to co się na świecie dzieje i wiele wskazuje na to, że prędzej się wytłuczemy niż opuścimy układ słoneczny.
"Idąc tropem tego rozumowania musimy też założyć, że ów uprzednie istnienie również musiało zostać stworzone i tutaj zaczyna nam się formować błędne koło."
Błędne założenie prowodzące do nieskończonego regresu (błęnego koła). Wieczny Bóg jest rozwiązaniem.
W braku laku a raczej braku wyobraźni można przyjąć wieczną przyczynę czyli chociażby teorię strun która zakłada istnienie innych wymiarów (wszechświatów - czarna materia).
Teoria strun jest mało prawdopodobnym modelem powstania wszechświata. Obowiązuje teoria Wilekiego Wybuchu.
Teoria strun nie ma do tej pory dowodów na swą słuszność. Wielu naukowców zarzuca jej brak potwierdzających ją doświadczeń.
Philip Anderson twierdzi, że teoria ta jest "pierwszą od setek lat nauką, która uprawiana jest w sposób przed-bacoński, bez żadnej odpowiedniej procedury eksperymentalnej"[40]. Sheldon Lee Glashow twierdzi natomiast ironicznie, że teoria ta jest "absolutnie bezpieczna", jako że nie ma jakiegokolwiek sposobu by ją zweryfikować i ewentualnie obalić[41].
W 2006 roku Peter Woit napisał krytyczną wobec teorii książkę, w której stara się udowodnić nie tyle fałszywość teorii, co jej absurdalność[42]. W tym samym roku również krytyczną wobec teorii strun książkę napisał Lee Smolin
Zgoda nie jest to teoria potwierdzona, przedstawiłem ją jedynie jako alternatywę do wierzeń teistów które również dowodów nie posiadają a nawet ich nie wymagają.
Biorąc pod uwagę fakt, że nie ma absolutnie żadnego sposobu aby dowieść skąd się wszystko wzieło ( nie mam na mysłi naszego wszechświata, mam na mysłi wszystko dostłownie ) i daję głowę, że nie będzie. Nie widzę najmniejszego powodu abyś drwił s teistów. Jak bowiem mowisz jest to alternatywa dla teistów. Z drugiej strony teoria stwócy jest alternatywą dla ateistów. Jeżeli wg ciebie teoria, że coś się wzięło z niczego jest bardziej tą bardziej prawdopodobną to zaprzeczasz sam sobie,bo nie jest. Nie ma na tym świecie żadnej rzeczy która by powstała z niczego, nie ma dowodów na istnienie takie rzeczy. Mimo to uparcie stoisz przy swoim drwiąc z innych. No sorry. Nie masz dowodów a wyśmiewasz tych, którzy również dowodów nie mają? Hipokryta pełną parą.
Istnieje spora różnica pomiędzy zakładaniem że taka czy inna teoria jest bardziej prawdopodobna a wiarą, szczególnie wiarą w posiadanie racji przy braku dowodów.
Teoria stwórcy nie jest alternatywą do czegokolwiek bo takiej teorii niema ;)
Co to znaczy coś się wzięło z niczego, co to jest NIC ?
Chyba jasnym powinno być co to jest nic. Nie mogę Ci co prawda podać przykładu bo w naszym wszechświecie nie ma czegoś takiego. Proponuję uruchomić wyobraźnię i spróbować sobie wybrazić nic :)
Nie wiem czy piszesz ogólnie czy konkretnie do mnie. Mimo wszystko napisze raz, że ja się nie upieram, że rację mam rację :). Wierzę, że coś wszechświat stworzyło. Czy tak było? Może, może nie, nie wiem. Dlatego piszę "wierzę".
Tego właśnie nie rozumiem. Faktycznie można założyć, że jedna teoria jest bardziej prawdopodobna od drugiej jeżeli stnieje szansa na sprawdzenie jej lub porónanie z czymś. Dopuki teori się nie obali jest ona prawdopodobna. Prawdopodobieństwo może być małe ale jest. Każda nieobalona teoria jest prawdopodobna i zapewne się z tym zgadzasz.
Można tutaj mowić o wierze w jednorożce jak to wcześniej ujołeś. Nie można uznać za fakt, że ich nie ma. Faktem jest, że nikt żadnego nie widział i nie udokumentował. Można filozofować godzinami na ten temat...
Dopuki nie ma dowodów na istnienie jednorożców zakłada się, że nie istnieją. Nie jest to jednak faktem. Można w to wierzyć bądź nie ale nie można mówić, że czegoś takiego na pewno nie ma.
Inny przykład to inteligentne formy życia we wszechświecie. Zakłada się, że na innych planetach jest życie. Jest to prawdopodobne biorąc pod uwagę rozmiary wszechświata ale w tym samym momencie prawdopodobne jest. że inteligentne formy życia we wszechświecie nie wystepują. Prawdopodobieństwo jest małe ale jest. Ich występowanie to nie fakt, nie masz na to dowodów a zapewne w to wierzysz.
Nie wierzę w istnienie nicości, nic to jest jakieś abstrakcyjne pojęcie, nawet gdybyś wskazał mi palcem NIC to sam fakt możliwości wskazania nicości świadczyłby o tym że niczym nie jest :)
"Czy tak było? Może, może nie, nie wiem. Dlatego piszę "wierzę".
Eh deiści, ciężko się z wami dyskutuje, wy chyba sami nie wiecie w co wierzycie i czy w ogóle wierzycie bo to co opisałeś w tym poście to żadna wiara jeżeli opierasz się na prawdopodobieństwach.
Wiesz wiara w jednorożce sama w sobie może i nie jest czymś negatywnym, pytanie tylko czemu ona ma służyć no i zawsze istnieje ryzyko że ten jednorożec zacznie do ciebie gadać :)
No cóż dowodem na istnienie prawie inteligentnego życia we wszechświecie są ludzie więc to prawdopodobieństwo że istnieje również gdzieś indziej jest z pewnością większe niż zero.
"Nie wierzę w istnienie nicości, nic to jest jakieś abstrakcyjne pojęcie, nawet gdybyś wskazał mi palcem NIC to sam fakt możliwości wskazania nicości świadczyłby o tym że niczym nie jest :) "
Piszesz, że to ja filozofuję...
"Eh deiści, ciężko się z wami dyskutuje, wy chyba sami nie wiecie w co wierzycie i czy w ogóle wierzycie bo to co opisałeś w tym poście to żadna wiara jeżeli opierasz się na prawdopodobieństwach."
W takim razie nie masz pojęcie na czym polega wiara w coś.
"Wiara - nadawanie dużego prawdopodobieństwa prawdziwości twierdzenia, w warunkach braku wystarczającej wiedzy[1][2]. Owo subiektywne prawdopodobieństwo nigdy nie osiąga wartości 100%, gdyż wtedy wiara staje się wiedzą."
Zanim zaczniesz dyskusję doucz się pojęć.
"No cóż dowodem na istnienie prawie inteligentnego życia we wszechświecie są ludzie więc to prawdopodobieństwo że istnieje również gdzieś indziej jest z pewnością większe niż zero."
Wysępowanie inteligentnych form życia na jednej planecie nie jest DOWODEM na ich występowanie gdziekolwiek indziej... Teraz to wymyśliłeś.
"Piszesz, że to ja filozofuję..."
To nie jest filozofia, w fizycznym świecie absolutne zero nie istnieje, pojęcie nic określa brak czegoś a nie jakiś konkretny obiekt. Odnosi się to głównie do pytań w stylu jak coś mogło powstać z niczego, bez definicji "niczego" pytanie to niema sensu.
"W takim razie nie masz pojęcie na czym polega wiara w coś."
Definicja którą podałeś jest definicją wiary w sensie potocznym nie religijnym, nie o tym tu chyba rozmawiamy ?
"prawdopodobieństwo nigdy nie osiąga wartości 100%, gdyż wtedy wiara staje się wiedzą."
W nauce niema 100% pewności, takie cuda tylko w religii ;)
"Wysępowanie inteligentnych form życia na jednej planecie nie jest DOWODEM na ich występowanie gdziekolwiek indziej..."
Napisałeś:
"ale w tym samym momencie prawdopodobne jest. że inteligentne formy życia we wszechświecie nie wystepują."
No więc tak, rasa ludzka to jest dowód na świadome życie we wszechświecie, niekoniecznie na innych planetach ale sam fakt że na Ziemi występuje zwiększa również prawdopodobieństwo na innych planetach.
I znowu filozofujesz. Nie rozumiem, pisanie w ten sposób sprawia Ci radośc czy co? Po co drążyć temat skoro doskonale wiesz o czym piszę.
"To nie jest filozofia, w fizycznym świecie absolutne zero nie istnieje, pojęcie nic określa brak czegoś a nie jakiś konkretny obiekt. Odnosi się to głównie do pytań w stylu jak coś mogło powstać z niczego, bez definicji "niczego" pytanie to niema sensu."
Chyba jasnym powinno być co mam na myśli pisząc nic. Nic w tym wypadku to brak czego kolwiek. Nawet w samej definicji wszechświata masz co to jest "nic". Jeżeli jednak upierasz się, że wszędzie coś jest (materia, energia itd ) nawet poza wszechświatem to moje pytanie jest dalej aktualne. Skąd się to wzieło.
"Definicja którą podałeś jest definicją wiary w sensie potocznym nie religijnym, nie o tym tu chyba rozmawiamy ?"
No właśnie jednak chyba o tym, a dlaczego to juz Ci napisałem wcześniej.
"W nauce niema 100% pewności, takie cuda tylko w religii ;) "
Zależy... Są rzeczy, odnośnie których można mieć 100% pewności. Religia nią nie jest wiec nie wiem po co do tego wracasz. Odpowiadasz na moje posty wiec dostosuj odpowiedzi do tego co zostalo napisane. Nie jestem religijny.
"
No więc tak, rasa ludzka to jest dowód na świadome życie we wszechświecie, niekoniecznie na innych planetach ale sam fakt że na Ziemi występuje zwiększa również prawdopodobieństwo na innych planetach. "
Teraz powtarzasz to co napisałem kilka postó wyżej.
"Jeżeli jednak upierasz się, że wszędzie coś jest (materia, energia itd ) nawet poza wszechświatem to moje pytanie jest dalej aktualne."
Tak upieram się ponieważ niema dowodów że coś takiego istnieje, nawet pusta przestrzeń nie jest pusta.
"Skąd się to wzieło"
Nie wiem, a Ty skąd wiesz że się wzięło a nie było zawsze :)
"No właśnie jednak chyba o tym, a dlaczego to juz Ci napisałem wcześniej."
Nie kolego ponieważ kiedy naukowiec mówi że w coś wieży jest to skrót który oznacza że ma podstawy aby uważać coś za bardziej prawdopodobne, Ty nie masz podstaw aby jakąkolwiek przyczynę wszechświata uważać za bardziej prawdopodobną.
"Teraz powtarzasz to co napisałem kilka postó wyżej."
Nie wydaję mi się ale skoro obaj się zgadzamy to niema sensu łapać się za słówka.
Poprawie się sam zanim mi to wytkniesz :)
"Ty nie masz podstaw aby jakąkolwiek przyczynę wszechświata uważać za bardziej prawdopodobną."
Oczywiście możesz mieć takie podstawy jeżeli jesteś wstanie je racjonalnie uzasadnić.
I tu właśnie dowodzisz tego o czym mówiłam. Chrześcijanie nie są w stanie po prostu zostawić czegoś co nie może na obecnym etapie ludzkiego rozwoju zostać wytłumaczone czymś więcej niż tylko teoriami. Możemy teoretyzować na temat początku wszechświata, czemu nie, ale niestety Wy musicie pchać się ze swoimi wyssanymi z palca prawdami, wymyślacie niebo i piekło by nie bać się tego co czeka Was po śmierci. Po co to wszystko? By móc czuć się bezpiecznie? Nawet jeśli Wasz bóg istnieje, to najwyraźniej ludzie znaczą dla niego tyle samo co nic, moim zdaniem słusznie. Uważamy się za istoty tak niesamowicie ważne, ale spójrz na Nas obiektywnym okiem. Czy jakikolwiek Bóg stworzyłby istotę tak nieidealną? Tak zawistną i egoistyczną? Ciężko w to uwierzyć.
Nie istnieją fakty naukowe odnośnie powstania wszechświata, jedynie teorie. A naciąganie tych teorii by były dowodem na istnienie Boga jest bezsensowne, bo to jak oszukiwanie samego siebie. Dowodzi to jedynie o tym, że nie potrafisz przyznać się do prawdy przed samym sobą, że to co znajduje się po za naszą planetą nadal zostaje dla ludzkości nieznane i w dużej mierze niewytłumaczalne. Dalsza dyskusja z osobą z urojeniami niestety nie ma sensu, a więc zostawię Cię byś mógł snuć nadal swoje urojone teorie i prawdy.
Opierając się na pomiarach rozszerzania się Wszechświata, do których wykorzystano obserwacje supernowych typu Ia, pomiarach fluktuacji temperatury kosmicznego mikrofalowego promieniowania tła oraz korelacji galaktyk, wiek Wszechświata ocenia się na 1,37 × 1010±2% lat. Zgodność powyższych trzech niezależnych wyników pomiarów dostarcza silnego potwierdzenia dla tzw. modelu Lambda-CDM, który szczegółowo opisuje naturę zawartości Wszechświata.
Wszechświat we wczesnym stadium rozwoju był jednorodnie i izotropowo wypełniony energią o nieprawdopodobnie wielkiej gęstości, o olbrzymiej temperaturze i ciśnieniu. Jednak w miarę rozszerzania się stygł, przechodząc przez przemiany fazowe, odnoszące się do cząstek elementarnych.
Około 10−35 sekund po erze Plancka przemiana fazowa spowodowała, że Wszechświat wszedł w fazę inflacji kosmologicznej, podczas której rozszerzał się wykładniczo. Kiedy ta inflacja zatrzymała się, materialne składowe Wszechświata były w stanie plazmy kwarkowo-gluonowej, w której cząstki składowe poruszały się relatywistycznie. W miarę jak Wszechświat dalej rozszerzał się i stygł, aż w określonej temperaturze zaszła przemiana zwana bariogenezą, podczas której kwarki i gluony połączyły się w bariony - protony i neutrony.
Współcześnie obserwacje przemawiające za prawdziwością modelu Wielkiego Wybuchu to: zjawisko ucieczki galaktyk, istnienie promieniowania tła, łącznie z mierzonymi ostatnio jego nierównomiernościami. Przemawia także za tą teorią udane wyjaśnienie procentowego udziału lekkich pierwiastków (H, He, Li) w składzie Wszechświata i zgodność modelu z innymi teoriami, w tym z ogólną teorią względności.
z pustego to nawet Salomon nie naleje więc musiał coś istnieć wcześniej żeby doprowadzić do wybuchu człowiek jest wytworem ewolucji a co jeśli kosmos też jest wytworem ewolucji i ewoluuje tak jak człowiek czyli się "powiększa" zmienia się
co rozumiesz pod pojęciem ewolucji...? jeżeli teorię pana darwina to ciężko tłumaczyć fakt czyli zycie pseudo naukowym bełkotem
tylko ze nie prowadzi on do powstawania nowych form życia ani nie tłumaczy powstania życia...
biblia do końca też nie tłumaczy jak powstało życie tak samo jak teoria wybuchu że z niczego powstało coś