Nie oczekiwałem zbyt wiele po tym co było w Northman i tym razem było podobnie. Fabuła do bólu oklepana. Co gorsza jest jej na 30 - 60 minut, a dochodzi tutaj dziwne zjawisko. Tiktokowej narracji i szybkich kadrów, gdzie w horrorze to właśnie powolne tempo buduje grozę… tutaj pędzący montaż zabił to co najlepsze w najlepszych horrorach. Straszak z tego marny, a to dla tego gatunku najgorsza obelga. Poza tym realizacja jest fenomenalna, kostiumy, XIX wieczny klimat, ale taki jakiś Wiktoriański bardziej niż Germański… aktorsko prawie wszyscy świetni, ale Dafoe bez konkurencyjny. Deep i Inelson zasługują na wyróżnienie. Mógłby też być ktoś inny niż Hoult, ktory dziwnie suszy zęby momentami. Skarsgard tym razem zakryty do przesady także jego mógłby grać każdy. Sam Hrabia Orlok też jakiś taki troche bardziej jak Mumia z 1999 niż Nosferatu z 1922. Spodziewałem się jego metamorfozy, bo taki z wąsem przerośnięty Huzar trochę przypomina wujka, którego każdy z nas gdzieś tam kiedyś miał w rodzinie. W sumie to jestem mocno rozczarowany jak na to w jakiej formie jest ten gatunek w ostatnich latach czy w sumie od ponad dekady i to Eggers z The Witch oraz The Lighthousr stoi na czele tej nowej fali. Mam nadzieję, że wróci do oryginalnych pomysłów, bo drugi raz coś nie zagrało, a najbardziej oklepany scenariusz.
Btw.
Ktoś mi wytłumaczy jakim cudem z Czech (bo tam był jego pierwszy zamek no nie?) Nosferatu dopłynął statkiem do Niemczech? Jeszcze chwilę wcześniej głowy bohaterem konno do niego dojechał. Co to miało być :/