Świetny spektakl ze strony mojego ulubionego reżysera. Na pewno jest to najlepsza jak dotąd ekranizacja przygód Hrabiego Draculii vel Hrabiego Orlocka. Zapomnijcie o grubo przeestetyzowanym dziele Coppoli, które nie dorasta Eggersowi do małego palca u nogi. Wszystko w tym filmie jest w idealnych proporcjach. Trochę wytrawnego gore w parze z subtelną erotyką oraz szczypta grozy. Inscenizacja... miód. Liily Rose radzi sobie najlepiej jak może, prym jednak wiedzie Orlock, kompletnie różniący się wyglądem od poprzednich wcieleń Nosferatu. To nie wychudzony, łysy, blady trup z wystającymi siekaczami i krogulczym manicure ale dobrze zbudowany, barczysty zwyrol aczkolwiek wykazujący tendencje do gnicia. Film do wielokrotnego oglądania. Brawo Robert!