PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10011311}
6,9 48 tys. ocen
6,9 10 1 47947
6,7 82 krytyków
Nosferatu
powrót do forum filmu Nosferatu

Nosferatu (2024). Trailer tego obrazu wyraźnie wskazywał na inspirację jaka przyświecała Eggersowi. Nosferatu (1922) Murnaua, dzieło ponadczasowe, nie tylko sztandar filmowego ekspresjonizmu co także dzieło wykraczające poza ramy ówczesnej kinematografii. To szanowany klasyk nie tylko filar kina grozy, co X muzy w ogóle.
Spodziewałem się wiernopoddańczej kopii filmu Murnaua, swoistej wariacji na temat ikonicznej kreacji i charakteryzacji Maxa Schrecka, grającego wampira.
A tymczasem…
Eggers subtelnie cytuje arcydzieło sprzed ponad stu lat. Można by się upierać, że wszak książka Stokera tak a nie inaczej układa narrację, że trudno by ominąć pewne zdarzenia i nawet jeśli odrzucić, że scena plaży utkanej krzyżami ( u Eggersa fenomenalna plastycznie, tak mógłby wyglądać obraz Constable’a), tak samo charakterystycznie, upiornie wydłużone palce i paznokcie wampira, marynarz idący z siekierą pod pokład zabić potwora, upiorny powóz, skaleczony podczas krojenia chleba palec, tekst o śpiących sługach, scena z medalionem to kwestia treści ale już cień rozciapierzonych palców dłoni lecących nad miastem to już zdecydowana kalka – swoisty hołd dla kina spod znaku ekspresjonizmu jak i stylizacja początkowych plansz w czerni i bieli z logo firm biorących udział w produkcji na typową trzcionkę i styl takich napisów z czasów kina niemego.
Nosferatu Murnaua to nienaturalnie wysoka, chuda postać, z twarzą przypominającą zaschnięte zwłoki z dwoma wąskimi, spiczastymii kłami wystającymi spod mizernych warg. Eggers stawia na inny wygląd. A właściwie tajemniczy zarys aparycji. Nosferatu praktycznie cały czas ukrywa się w cieniach, widzimy zarys jego gigantycznej postury, jest potężny, olbrzymi, a ogorzałą twarz zdobi sumiasty wąs. Pomysł na taki sposób ukazania wampira wziął się z postaci, która była pomysłem na wampira. Jeśli przyjrzeć się portretom Vlada Palownika, hospodara wołoskiego, którego okrucieństwo było inspiracją do stworzenia mitu o Draculi jako wampirze, to wypisz, wymaluj widzimy owego okrutnika przeniesionego tu właśnie na ekran.
Eggers zdecydował się na kolor. Szkoda. U Murnaua jest prawie cały czas dobre światło, monochromatyczna taśma celluloidowa, która była, jak w tamtych czasach dla urozmaicenia czyniono, czasem barwiona na zielono, czasem na żółto. U Eggersa dominuje mrok, czerń i cienie.
Być może nie poszedł w czarno białą taśmę bo przed chwilą zrobił to w filmie Lighthouse i można by mu zarzucić wtórność, niech i tak będzie kolory są przytłumione, wyszarzone, wnętrza ledwo rozświetla światło świec i płomienie kominków – zgodnie z tym jak to wyglądało w 1838 roku. Za to możemy obserwować fantastyczną pracę kamery, zdjęcia wysmakowane plastycznie, symetryczne zbliżenia pełnych ekspresji twarzy aktorów spowija na wpół mrok, nadając całemu filmowi, dusznej, budzącej grozę atmosfery.
A ta jest zdecydowanie utkana tak byśmy czuli wszechogarniające napięcie i obawę i depresyjne poczucie fatalizmu.
Nie ma tu miejsca na uładzone widowisko w stylu wytwórni Hammer gdzie hrabia Dracula nienagannie się ubierał i nosił w oku monokl, czy hollywoodzkie mocno baśniowe twory typu Dracula Coppoli gdzie mamy widowisko skrzętnie spreparowane pod box office.
Eggers stawia na silną dosłowność, gdzie frenetyzm przeplata się z seksualnym podtekstem opowieści o wampirze. Nienagannie oddająca epokę scenografia połączona z oświetleniem, pracą kamery i dźwiękami trzasków, chrobotów, scratchy jak i sam glos Nosferatu przypominający chrapliwy głos wokalisty Rammstein plus pełne grozy gotyckiej powieści jump scary, często mogą przyprawić o gęsia skórkę.
Ciekawostką jest, że Max Schreck, po latach obrósł legendą, jakoby był prawdziwym wampirem. Na podstawie tego nakręcono zresztą film Cień Wampira, opowieść o tym jak Murnau zatrudnia do filmu hrabiego Orloka nie wiedząc, ze to prawdziwy książę ciemności, którego a gra …Willem Dafoe, który tu wciela się w pogromcę Draculi.
I tu parę zdań o obsadzie. Willem Dafoe u Eggersa gości ponownie. Nie dziwię się. Ten aktor przypominający fizjonomią Micka Jaggera urzekł też Lanthimosa czy Andersona. Bo jest znakomitym artystą, bardzo według mnie niedocenianym, tyle, że nie tak medialnym jak Cruise czy Pitt. To jego wada w hollywoodzkim wyścigu. Dzielnie mu sekundują – jako wysłannik do Nosferatu – Nicholas Hoult, który jeszcze przed chwilą był tytułowym chłopcem w komedii „Był sobie chłopiec”, a który na nowo wykreował swoją kamerę epizodem Nuxa w „Mad Max Rage Road”. Do kin trafia Superman gdzie wciela się w Lexa Luthora – jego kariera się rozwija. Smaczkiem i to bardzo udanym jest też kluczowa dla spoiwa filmu rola jego żony. Hollywood powoli przejmują dzieci idoli końca lat 80 i 90 tych. W Substancji mieliśmy brawurowy pokaz Margaret Qualley, córki Andie MC Dowell a tu tymczasem z oddaniem i talentem, w żonę Huttera, Ellen, wciela się córka nikogo innego jak Vanessy Paradis i Johnny Deppa czyli Lily Rose Depp. No i kolejna ikoniczna metamorfoza w potwora Bill,a Skarsgård'a, którzy dorzuca po "To" kolejnego stwora do kolekcji ról.
Trudno by w tej treści znaleźć coś nowego, ileż to razy widzieliśmy tą opowieść na nowo sfilmowaną, ale naprawdę warto. Wyśmienita, wysmakowana uczta dla kinomana.