Nie czytałam książki i nie widziałam poprzednich ekranizacji, ale zachęcona trailerem wybrałam się wczoraj do multikina. Na plus cały klimat, na minus mało wciągająca fabuła i głośność dźwięków. Czy było warto? Warto byłoby poczekać na ten film na streamingach.
Przecież to był romans z wampirem. Ogólnie film mnie nie przekonał, wyszłam głucha z kina
Tu żadnego romansu nie było.
Było tak - dziewczyna młoda, eteryczna, atrakcyjna (było podkreślone w filmie) cierpi na izolację, nudę, histerię, chorobę, depresję, Bógwico (niepotrzebne skreślić) i z tego powodu przyzywa wampira/demona. Czy dobrze się bawią? - hmmm, na pewno on. Normalna babka po czymś takim wpadłaby w szaleństwo lub pod pociąg.
Ale nie tu.
Potem kobita nagle wychodzi za mąż (ktoś ją zechciał, no jak to?) i powyższe problemy znikają jak kamfora (cuda, panie), a wampir na złość się materializuje. Jak to w horrorach, błędne decyzję mają konsekwencje.
Wampir zalatuje do niej i żąda dogrywki. No i szok, bo tu już było normalnie, i mąż, i widoki na przyszłość, a tu, nomen omen, wylazło to z ciemnej dziury i mąci. I bunt. I agresja. I szantaż. Ale co tam, trza się poświęcić bo nie ma rady, sama żem tego piwa nawarzyła, trup i szczur się ściele gęsto.
Gdzie tu romans? Tu normalnego dialogu nie było, tylko przepychanki, a co mówić o romansie. Nie ta ścieżka. Trochę nie logiczna. Ale inna niż spodziewana.