Nie będę ukrywał że nigdy nie byłem fanem koncepcji połączenia postaci Lucy i Miny w jedno, bo Stoker pisząc swoją powieść doskonale wiedział co robi. Zrobienie z bohaterek które miały się nawzajem kontrastować jednej postaci od początku powstania Nosferatu było błędem, ale w pierwowzorze nie było to aż tak istotne, gdyż film skupiał się na innych aspektach które były jego najmocniejszą stroną.
Tutaj mieliśmy dostać obiecywany przed Eggersa film o obsesji, osamotnieniu, odkupieniu, poświęceniu. A co dostaliśmy? Babeczkę która po prostu płaci karę za to że gdy była młoda to uznała że “łobuz kocha najbardziej” i musi teraz wypić piwo którego sama sobie naważyła.
Film jest technicznym arcydziełem, niesamowita kompozycja wizualna, ale fabularnie - postacie i ich motywacja to dno.