Oryginalny „plagiat” z 1922 r. oglądałem bodaj z trzy razy. I naprawdę lubię ten film. W ogóle do całej historii Drakuli mam dość spory sentyment i lubię różne jego wersje, retellingi itd. Tutaj jednak niestety trochę rozczarowanie.
Film moim zdaniem jest bardzo nierówny. Paradoksalnie im mniej widoczny jest Nosferatu „ataman Maksym Krzywonos” na ekranie, tym lepiej. Mam tu na myśli aurę tajemniczości wokół jego postaci. Całe show jest bardzo teatralne, momentami aż ZA BARDZO. Niekiedy miałem wrażenie, że Skarsgard zaraz padnie na astmę albo gruźlicę, bo ciągle tak potwornie sapał, świszczał i ledwo łapał oddech. To nie budziło grozy, a bardziej śmieszność. Dodatkowo kostium tej postaci jest dość groteskowy. Nijak się ma do nietoperzowatości z 1922 r., a przypomina właśnie bardziej nadgnitego kozaka, który uciekł z Siczy Zaporoskiej do Siedmiogrodu.
Lily-Rose też w pewnym momencie zaczyna przeginać i niekiedy to przypomina parodię opętania z Egzorcysty w momentach tych jej seksualnych konwulsji. Choć ogólnie w tej roli mi się podobała i uważam, że krytyczne komentarze w stosunku do niej są na wyrost.
Ten film ma wiele problemów – tanie jumpscary (naprawdę w 2024, a tym bardziej w 2025 już powinniśmy sobie to darować), teatralność ocierająca się o parodię, czy groteskowość potwora, który bardziej niż wampira, przypominał zombie.
Seksualność, którą tutaj tak reklamowano, z kolei kojarzyła mi się mocno z Kształtem wody, bo nosiła podobne znamiona obrzydliwości. Czy naprawdę potwór próbowałby uwieść dziewicę w swoim gnijącym kształcie? Czy potężny wampir nie mógłby wywołać uroku, przez który Lily ów stwór jawiłby się nie jako bestię, a przystojny mężczyzna? Moim zdaniem to byłoby mocniejsze, gdyby tylko jej otoczenie i my jako widzowie widzielibyśmy prawdziwe oblicze potwora. Bo de facto nie ma tutaj poczucia zagrożenia. On jej nie pociąga, a jedynie budzi odrazę. Od początku wiadomo, że wampir przegra, bo może Ellen jedynie zastraszać. Nie ma tutaj jak jej uwieść, bo nawet tego nie próbuje. Hrabia Orlok zachowuje się niczym Jurko Bohun w stosunku do Heleny, którą próbuje zdobyć groźbą, a nie prośbą.
Ogólnie na plus zdjęcia, hołd klasycznym scenom z Drakuli czy Symfonii grozy w niektórych miejscach. I pierwsza połowa filmu. Niestety im dalej w las, tym gorzej. Niewykorzystany potencjał.