Niestety jako wielki fan Eggersa jestem trochę rozczarowany po wczorajszym seansie kinowym. Film ma piękną warstwę audiowizualną, kostiumy najwyższej klasy oraz score (jednak czasami motowy muzyczne są zbyt pompatyczne i brakuje jednego przewodniego w stylu dźwięku ostrzegawczego latarni). Na pewno warto też wyróżnić kreacje Lilly oraz Williema. Na tym niestety koniec pozytywów. Montaż moim zdaniem czasem jest zbyt rwany, a scenariusz z kolei jest zbyt oklepany (wiem że to już eksploatowana historia ale mi czegoś zabrakło). Brakuje też mistycyzmu i większej dawki oniryzmu tak charakterystycznego dla The Lighthouse czy chociażby The Witch. Film sprawia wrażenie niewykorzystanego potencjału, a w szczególności epilog.
Mialem podobne odczucia. Film audiowizualnie jest piękny, jednak czegoś brakuje. Podobnie zwróciłem uwagę na montaż i bardzo powolne tempo filmu, aż do samego końca. Trochę czułem brak chemii między aktorami, każdy orbituje wokół swojej roli do odegrania, a towarzystwo moim zdaniem bez większego skutku stara się jakoś spiąć Willem, jak zwykle rewelacyjny. Jedyne z czym się nie zgodzę, to z grą Depp. To co zaprezentowała na ekranie zupełnie mi nie podeszło.