W swoich wcześniejszych filmach Eggers pracował w sposób bardziej baśniowy – zmysłowy, pełen symboliki… tutaj natomiast dostajemy tylko namiastkę tej historii. Widać, że reżyser stał się tutaj nieco bardziej przystępny – momentami przypomina to bardziej Sherlocka Holmesa niż Nosferatu. Lily-Rose Depp prezentuje przekonującą grę aktorską, reszta natomiast… nawet Willem Dafoe wydał mi się zaskakująco suchy i mechaniczny. Ogromny plus za motyw cienia z filmu niemego! Pomysł połączenia Nosferatu i Draculi bardzo mi się podobał. Dżuma, zaraza i nieszczęście spotykają się z erotyką, teatrem i gotycką estetyką.
Jednak Dracula Coppoli jest nie do przebicia! To chyba najbardziej romantyczny i seksowny film jaki kiedykolwiek moglam zobaczyć, tryska kiczem i teatrem! A kostiumy graficzki Eiko Ishioka są cudowne, dopracowane niemal pod każdym względem szczególnie jeśli chodzi o kolorystykę i strukturę tkanin… nigdy nie widziałam by materiał miał tak ważne znaczenie, w każdym ujęciu widzimy idealnie pracujące wierzchnie z ciałem aktorów jak i mocna grę kolorystyczna przed kamera w ujęciach nocnych.
Muszę jednak przyznać, ze Nosferatu w ramionach Ellen u Eggersa to jak u Coppoli utwór Love Remembered Wojciecha Kilara, wisienka na torcie.