Uwielbiam film Coppoli ale pomimo że w wielu szczegółach jest wierny oryginałowi to "odchylenia" i "dodatki" Coppoli zupełnie zmieniają sam obraz głównego bohatera. Co nie jest złe, np. moja żona bardziej lubi tamten obraz bo jest bardziej romantyczny, dramatyczny. Co kto lubi.
Natopmiast ja czekałem na film w którym właśnie książe będzie pokazany tak jak w książce - jako bardzo potężny i bardzo niebezpieczny potwór, ucieleśnienie zła. Nawet w filmie Herzoga (któreg oglądałem wiele lat temu więc mogę nie pamiętać) zapamiętałem go bardziej jako żałosna kreatura niż niebezpieczeństwo w ciemności.
Generalnie film bardzo mi "siadł". To jak rozrysowano postaci, związek między księciem a Miną, znaczy tutaj Ellen. Jedynie co mi czasem zgrzytało to zbytnia dosłowność. Np. scena z gościem który siedzi na podłodze - to zbliżanie kamery od razu przypomniało mi scenę z wiedźmą z VVitch. Ale tamta była surowa, mniej egzaltowana. Tutaj kamera wędruje nad głowę i bohater wzywa obłąkańczo księcia. Niepotrzebnie. Sam najazd i szeptanie dziwnych rzeczy już by wystarczyły. Cięcie gdy kamera już jest dosłownie za włosami bohatera, nawet bez ukazania twarzy, dałaby więcej pola dla wyobraźni. Tak jak scena z wiedźmą w VVitch gdzie dopiero po chwili (z przerażeniem) ogarniamy co się stało z dzieckiem.