Trudno znaleźć uzasadnienie dla powstania tego filmu. Okrutnie się wynudziłem. Jest to film bez duszy, ze szkolnie prowadzoną dramaturgią i natarczywą wtórnością (którą oczywiście można przykryć płaszczykiem "hołdu dla"). A tym, którzy tak chętnie wynoszą na pierwszy plan sprawczość i podmiotowość bohaterki polecam serdecznie powrót do korzeni i seans pierwowzoru z 1922. Tamta Ellen, której motywy są oderotyzowane i nie zahaczają jak u Eggersa o "prawdziwą naturę kobiety" wydaje się bohaterką znacznie bardziej emancypowaną i upodmiotowioną niż ta.