Moor już podstarzały i do tego w stroju klowna:/
Moze i podstarzaly ale wcale tego nie widac. Choc clown fakt, troche wkurzal, to nadrobil to pozostalymi smiesznymi elementami. Mi sie np strasznie spodobalo, jak przebral sie za goryla :D :D
w każdym razie jak dla mnie to troche za bardzo komediowy film jak na Bonda. Oczywiście Moore ma swój urok jako 007, ale w niektórych flimach moim zdaniem troche przesadził z gagami
Drogi żandarmie
Piszesz 10 lipca 2008, odnośnie Ośmiorniczki:
"Filmy z Moorem sa troszeczke kiczowate i zbyt przeladowane humorem i fajerwerkami"
Natomiast 3 sierpnia 2008, na forum "Pozdrowienia z Rosji" przyznajesz się ładnie:
'Jak dotąd widziałem : "Licencja na Zabijanie", "Zabójczy Widok" oraz "Diamenty są wieczne"'.
Czyli na podstawie "Zabójczego Widoku" jednego obejrzanego Bonda z Moorem, prawie miesiąc wcześniej starasz się nieudolnie oceniać wszystkie pozostałe. Gratuluję i czekamy na dalsze twoje rewelacje.
Też na to zwróciłem uwagę. Świerzo upieczony fan 007 już wszystko wie na temat całej serii :D
Dobre :D
A no i gratuluję :D
Haha. Żandarmie wydało się.
Mi również ta odsłona Bonda niezbyt przypadła do gustu. Jest owszem, kilka gorszych i nudniejszych, ale także "Ośmiorniczka" nie jest za ciekawa. Nie będę wypisywał jakie oglądałem bo bym się wydał (haha!). Mam swoją listę, chyba 15 Bondów uszeregowanych od najbardziej uwielbianego do tego z najniższymi notowaniami u mnie.
Jest fajnie, ale Roger Moore akurat w tym filmie mnie nie przekonuje. Może już mi się przejadł (haha! po 3 filmach z nim w roli głównej), może i to najsłabszy aktor w roli Bonda (chociaż w tej kwestii jestem za Danielem Craigiem), a może wiatr za mocno wieje, a wino było za mocne.
POZDRAWIAM !!!
Jak dla mnie na pewno nie był to najgorszy bond, ale był średni. To chyba już był przedostatni Bond z Moorem, czekam na obejrzenie ostatniej części z nim w roli głównej. Dopiero wtedy będę mógł ocenić Moora jako Bonda we wszystkich częściach, w których zagrał.
Ocena 6/10
Pod kątem tego filmu mam akurat całkiem sporo zastrzeżeń. Bond jako klown, strój goryla, finałowe oblężenie, poskramianie tygrysa, salwowanie się ucieczką do gapiów na łódce, krokodylek i autostop - tyle pamiętam. Bond nie umiał nawet budki telefonicznej sobie wywalczyć. Do tego Roger Moore, który o wiele częściej wygląda na zdziwionego, niż na stanowczego.
Z drugiej strony jednak sympatyczny pomocnik, jajo Faberge, wzbudzające zainteresowanie kobiety, scena otwierająca, trochę absurdalna scena z 009, piła-jojo oraz śmierć Orlova.
Mimo wszystko negatywy przesłaniają mi pozytywy. Może to wina długiej przerwy w oglądaniu Bondów, może seans "Casino Royale", ale filmów z Moorem nie mogę jakoś strawić, a w podstawówce był to przecież mój ulubiony James Bond. Teraz wyżej stawiam Pierce'a Brosnana i Timothy'ego Daltona. W kwestii Connery'ego nie mogę mu wybaczyć spoliczkowania chyba najgłupszej partnerki w całej serii, a w kreacji Daniela Craiga przeszkadza mi ten jego chłód (wzrok w scenie na lotnisku, który wyraża dziką satysfakcję z zamordowania kolejnego przeciwnika). "Szpieg ..." moim zdaniem był lepszy.
Nie rozumiem dlaczego Ci tak przeszkadza "chłód" u Craiga, przecież taki jest właśnie Bond - zimny i wyrachowany, beznamiętny i bezwzględny. Jak dla mnie Craig to fenomenalny Bond, jeszcze nikt go tak nie ukazał "od środka" jak Craig właśnie. A co do filmu to prawda, że za dużo humoru w nim jest przez co traci na autentyczności, ale w sumie wszystkie filmy z Moorem takie były (choć ten jest grubą przesadą oczywiście). Chociaż z drugiej strony brakuje mi trochę takich scenek humorystycznych jak np. podczas pościgu jakiś bezdomny otrzymuje od Bonda pliczek banknotów albo jak Bond ścigając się motorówką niszczy ślub jakiś tam przypadkowych ludzi ;D Ale to był styl Moor'a, Bondy z Craigiem są poważniejsze i dobrze, że każdy aktor wnosi coś nowego do postaci Bonda, bo dzięki temu mamy różnorodność.
Najgorszy film w cyklu.
Roger Moore komrpomituje tu Bonda (wespół z reżyserem i scenarzystami) po całości. Przebiera się tu za... KROKODYLA! MAŁPĘ, a nawet KLAUNA i trudno nie odnieść wrażenia, że jest nimi wszystkimi, tylko nie Bondem. Wstyd!
Zwłaszcza po tak twardo stąpającym po ziemi i z tego powodu właśnie udanym "Tylko dla twoich oczu".
Chała.