eh, niestety sie nie zgodze. film przewidywalny, prosty jak budowa cepa przez co ani troche nie jest uroczy. Jesli szukasz pieknych widoków to polecam filmy dokumentalne... Leap year jest po prostu smutny i mąci w głowie nastolatkom marzącym o wielkiej milości.

och wierz mi, nastolatkom marzącym o wielkiej miłości TAKIE mącenie na pewno nie szkodzi ;] w przeciwieństwie do ciągłego powtarzania że w prawdziwym życiu takowa nie istnieje! Bo przecież chodzi o to żeby szukać kogoś wyjątkowego a nie brać co popadnie i przez resztę życia wmawiać sobie że się jest szczęśliwym.
Co do samego filmu: może nie był zbyt ambitny, ale i nie był kolejnym bezdennie głupim gniotem. Fabuła przewidywana, ale jeśli ktoś chce niezwykłej, skomplikowanej i zaskakującej fabuły to polecam poczytać jakąś dobrą książkę. Doszłam do wniosku że filmy są po to żeby PATRZEĆ, a nie tylko uważać co się stanie. Czasami - i tak jest właśnie tutaj- lepiej jest zwrócić uwagę nie na to O CZYM aktor mówi, ale na to JAK mówi. Pod tym względem "Leap Year" spisał się całkiem nieźle- po prostu miło było (nawet bezmyślnie) pogapić się w ekran. Pojawiło się wprawdzie kilka strasznych kwasów (że aż powiało gatunkiem powszechnie znanym jako "[ŚMIESZNA]amerykańska komedia" :/) ale w końcu kto by się tym przejmował gdy na ekranie pojawia się Matthew ;D

dla mnie ten film byl pozytywnym zaskoczeniem, gdyz nie zamierzalam marnowac czasu na kolejna glupia romantyczna komedie ale jednak przypadkiem udalo mi sie zobaczyc ten film i musze przyznac ze nie byla to strata czasu bo film mimo banalnej fabuly byl na prawde przyjemny :) z reguly nie ogladam komedii romantycznych ale ta akurat mi sie spodobala, to taka moja skromna opinia

Dawno tak sie nie usmialem na komedii romantycznej ;) A poza tym kocham Irlandie. Moze dlatego moja ocena bedzie ciut powyzej sredniej...