O północy w Paryżu

Midnight in Paris
2011
7,1 202 tys. ocen
7,1 10 1 202373
7,3 61 krytyków
O północy w Paryżu
powrót do forum filmu O północy w Paryżu

Przez połowę filmu nie wiem, czy koleś coś bierze, czy ma schizofrenie czy przenosi się w
przeszłość a może to przeszłość przenosi się w teraźniejszość..

rozalciaaa

dokladnie tak. porabany jak wiekszosc filmow tego rezysera

ocenił(a) film na 8
kdbw

tja, lepiej oglądajcie Kevina samego w domu i dajcie spokój ambitnym filmom :)

ocenił(a) film na 5
lukastomys

o odezwał się ynteligent :)
bądź łaskaw i oświeć co w tym filmie jest ambitnego, tylko nie powołuj się na tego nieszczęsnego Oscara za scenariusz

ocenił(a) film na 8
bezimienny

nie mogę Ci odpowiedzieć bo wyskakuje mi Niestety Twoja wypowiedź zawiera zewnętrzny link. Usuń go, aby opublikować wypowiedź. Dowiedz się więcej o zasadach publikacji postów w FAQ.

ocenił(a) film na 8
lukastomys

spróbuję jeszcze raz w skrócie, lubię historię , więc pomysł podróży w czasie i to jeszcze w taki sposób był po prostu zabawny , lubię filmy Bunuela więc fajnie było go zobaczyć w filmie, do tego główny bohater podsunął mu pomysł na film , lubię Paryż i Francję (mój ulubiony kraj) albo się czuje taki klimat albo nie, przecież nie każdemu musi się podobać

ocenił(a) film na 5
lukastomys

no cóż, Kevin sam w domu był chociaż zabawny :) widać każdy z nas ma własną definicję 'ambitnych filmów' mimo to współczuję jeśli ten o którym mówimy taki dla Ciebie jest.

ocenił(a) film na 8
rozalciaaa

a podobał wam się jakiś film Woody Allena ? po co wogóle go oglądaliście ? dlatego, że leciał w Multikinie ?

ocenił(a) film na 5
lukastomys

obejrzałam film u koleżanki która miała go na płycie ;)

ocenił(a) film na 8
rozalciaaa

ps. "Kevin sam w domu" ("Kevin sam w Nowym Jorku" już mniej mi się podobał bo za dużo było tam dyskusji z jakąś starszą Panią która dokarmiała gołębie ;-)) był swego czasu jednym z moich ulubionych 5 filmów... wśród nich był też Termianator I i "Niekończąca się opowieść" ... miałem wtedy z 8-10 lat :) :) tamte dwa nadal mi się podobają ale Kevin to już trochę średnio :)

użytkownik usunięty
rozalciaaa

Cóż, "O północy w Paryżu" jest zabawnym filmem dla ludzi, którzy rozumieją żarty. A żeby je zrozumieć, niestety, trzeba mieć trochę wiedzy historycznej i inteligencji.

ocenił(a) film na 8

Mam 15 lat i zrozumiałem 3/4 tych żartów, więc jakoś wyjątkowo inteligentnym nie trzeba być.
Nie zmienia to faktu, że film należy do tych które się ogląda "z fascynacją" :).

ocenił(a) film na 8
rozalciaaa

No co jak co ale ten film na pewno nie jest o niczym. Sama fabuła jest świetna. Film lekki i przyjemny. Pełen typowego dla Allena humoru. No i oczywiście fenomenalna gra aktorska. Szczególnie epizod z Brodym.

Hektor_

"Lekki"... Fakt. Nawet za bardzo.

ocenił(a) film na 8
zweistein

Dlaczego? Ciekawa historia,przyjemnie się to ogląda,lekko opowiedziana. Nie zauważyłem żeby film był za "lekki"-infantylny czy zbyt prosty.

Hektor_

Moim zdaniem jest infantylny i cukierkowy.

ocenił(a) film na 8
zweistein

Cukierkowy? Nie powiedziałbym. Owszem jest oderwany od życia codziennego. Ale przesłodzony?
Infantylny? Na pewno nie. Wymaga od widza pewnego zaangażowania i inteligencji.

ocenił(a) film na 9
rozalciaaa

chodziło o to, że nie podobały mu się czasy w których żyje. Pewnie to był sen, albo jego podświadamość i przeniósł się w czasy w jakich chciałby żyć. Tam spotyka Cotillard, która twierdzi że się jej nie podoba jej rzeczywistość i ona chciałaby żyć w belle epoque. Pod koniec filmu Owen i Cottilard przenoszą się do belle epoque i tam spotykają tych malarzy, którym wcale się ich rzeczywistość nie podoba.

Wtedy Owen sam dochodzi do wniosku, że trzeba zaakceptować taką rzeczywistość w jakiej się żyje i czerpać z niej pełnymi garściami.
Oczywiście to nie jest powiedziane wprost, trzeba mieć do tego trochę inteligencji i polotu.

Polecam American pie albo Testosteron - to chyba twój poziom.

panna_migotka87

Przecież to dość oczywiste, bo film jest stworzony wyraźnie z mysla o prostych widzach.

ocenił(a) film na 8
zweistein

Co masz na myśli mówiąc "prości widzowie"? Chodzi Ci pewnie o widzów niewymagających-to ten film nie jest dla nich stworzony. Co więcej żeby ten film zrozumieć trzeba pewnego dystansu, a humor wymaga inteligencji i obycia ze sztuką(chodzi o znajomość kilku filmów,obrazów, a także artystów). To że Allen stworzył przyjemną i lekką komedię nie oznacza że jest ona od razu głupia. Przykład komedii głupich i niewymagających myślenia podała panna_migotka87.

Hektor_

Paryż jak z oklepanych folderów dla turystów. Czy to kreacja dla wyrafinowanego widza, na pewno?

ocenił(a) film na 5
zweistein

Morał podany jak na tacy, zero refleksji w trakcie czy po filmie, TEN film wymaga zaangażowania i inteligencji ? Upewnijmy się,że oglądałeś ten sam film co ja...

ocenił(a) film na 8
rozalciaaa

Eh owszem wymaga inteligencji i zaangażowania. Miałem pisać dlaczego tak uważam ale zrobił to za mnie tomb2525. Radzę przeczytać a później obejrzeć film jeszcze raz. I owszem Paryż jest jak z oklepanych folderów, ale jest on tylko tlem.

Hektor_

Co jest nowego, odkrywczego w tej historii? Ludzie zawsze marza o rzeczywistości, której nie maja. "Tam dobrze, gdzie nas nie ma", "życie jest gdzie indziej"...

ocenił(a) film na 8
zweistein

Ten film pozwala oderwać się od naszej rzeczywistości,przenieść się z Gilem do innych epok,spotkać wspaniałych artystów, a jednocześnie niesie ze sobą pewne przesłanie czyli właśnie "tam dobrze gdzie nas nie ma" itp.

Hektor_

Ale to odgrzewane kluski. Ani to swieże, ani smaczne. "Znacie? To obejrzyjcie".

ocenił(a) film na 7
zweistein

Problem w tym, że Paryż stanowi jedynie otoczkę, a nie główną oś filmu. Można rzec, że ma nadać kolorytu i nastroju, jako, że od wielu stuleci stanowi kolebkę światowej kultury i miejsce twórczości wielu wybitnych oraz niesamowitych artystów, malarzy,muzyków, pisarzy, rzeźbiarzy itp. Główną fabułą "O północy w Paryżu" są rozmyślania oraz fantazje głównego bohatera na temat poprzednich epok. Można powiedzieć, że są to lekkie wariacje, zważając, że Allen przedstawił pewne okresy w dość lekki sposób, znacząco różniący się od powszechnie przyjętych wyobrażeń. Te cofania się w czasie uważam wręcz za dywagacje uczuciowe, może nawet moralne odnośnie sytuacji życiowej Gil'a. Ewidentne widać, iż jest on zmęczony swoją egzystencją, chce coś zmienić, jednakże nie ma takiej możliwości. Widz ma wrażenie, jakby wpadł on w błędne koło. Czuć rozdarcie pomiędzy tym co teraz, a tym co przeszłe. To jest najważniejsze. Później mamy drugi plan w postaci przywoływanych artystów. Ich rolą jest dowartościowanie bohatera, sprawienie by uwierzył w siebie samego jako artystę. Ma uświadomić sobie jaką osiągnął pozycję i czy była ona, i jest, warta zachodu. Wspomniani wielcy mają przywołać w nim inspirację, nie tylko słowem ale i swoimi osobami. Oni również przeżywali te same sytuacje, a jednak dali radę. Przytoczę tutaj cytat z Horacego "Pozostawiłem pomnik trwalszy niż ze spiżu". Ponadto Allen bardzo sprawnie lawiruje pomiędzy znanymi osobistościami. Mamy tutaj persony ze świata dosłownie każdego rodzaju ekspresji twórczej. Degas, Strein, Dali, Picasso. Można by wymienić w nieskończoność. Całość ma nas zabrać w niesamowitą przygodę po świecie artyzmu, ekspresji, w pewnym sensie również człowieczeństwa. Dodajmy sobie do tego świetne wstawki humorystyczne oraz lekko zawiłe dialogi traktujące o czymś innym niż tylko kwestie intymności i już mamy fenomenalną pozycję, która sprawia pozory lekkiej a jednak nią nie jest. Na długo pozostaje w pamięci.

Niewątpliwie jest to również film dla osób, którzy posiadają artystyczną duszę. Tylko oni znajdą znaczenie tej pozycji i dogłębnie przeanalizują jej podłoże i przesłanie. Tytuł wyłącznie dla inteligentnego widza, która potrafi otworzyć się na świat, zdjąć przysłowiowe klapki z oczu. Oczywiście wymagana jest również wiedza o wspomnianych artystach i okresach. Bez tego ani rusz.

tomb2525

Dlaczego "tytuł jest dla inteligentnego widza"? Co w nim tak trudnego, że ten mniej inteligentny polegnie z otwartą ze zdumienia japą?
Te postacie ze świata sztuki (piszesz: " można by wymienić w nieskończoność. ...", choć przecież lista konkretna i dosc krotka, więc dziwne, skąd ta nieskończonosc...) w większości wypadaja groteskowo i szkolnie. A wątek milosny? Oklepany wielokroć i banalny aż zęby bolą.
Kopie, kopie, kalki i wtórności.

ocenił(a) film na 7
zweistein

Dlaczego tytuł jest dla inteligentnego widza? Jest jedno proste wytłumaczenie. Osoba, która posiada szczątkowe wyobrażenie na temat różnych dziedzin ekspresji twórczej, która jak 98% naszego społeczeństwa zna raptem kilka dzieł sztuki i to w dodatku najbardziej znanych np. Mona Lisa, która posiada klapki na oczach i nie zgłębia tego co przeszłe, która zna raptem 0.01% artystów, która nie posiada wewnętrznej wrażliwości nie załapie przesłania filmu. Będzie patrzeć na niego przez pryzmat powierzchowności, a jedynym celem będzie humor, którego niestety nie zrozumie. "O północy w Paryżu" wyda mu się płytkie, denne, bez przesłania co oczywiście jest błędne. Produkcja Allena to specyficzny tytuł, w którym wszystko jest tak jakby ukryte. Wstawki komediowe w postaci np. mocnego wyeksponowania pewnych cech artystów nie bombardują nas jak to jest w przypadku nowych komedii. Film przez to nie staje się nachalny.

Stwierdzenie "można by wymieniać w nieskończoność" to idealny przykład hiperboli. Byłem pewny, że przyczepisz się do tego zdania. Zawsze zastanawiałem się dlaczego grom ludzi bierze wszystko na poważnie, nie zastanawiając się nic a nic nad przesłaniem danej rzeczy. Cóż, wiadome jest, że w jednym filmie Allen nie byłby w stanie umieścić całej gamy person ze świata sztuki, jednakże nie zmienia to faktu, że lista postaci jest dość spora. Podajże obejmuje 11 bądź 12 bohaterów. Czy to jest faktycznie mało? Nie wydaje mi się.

Wątek miłosny? Przecież to komedia romantyczna. Czego oczekiwałeś po takiej produkcji? Nic w tej materii nie zmieniło się od przeszło 40 lat. Każdy tytuł spod tego gatunku charakteryzuje się tym samym. Zawsze ciekawiło mnie czego ludzie oczekują od tego gatunku. Wiecznie są jakieś narzekania, marudzenia itd. Zawsze dominują argumenty, iż tematyka oklepana czy banalna. Co wy chcecie?!?!?! Wątek miłosny jak najbardziej dobrze poprowadzony, który nie narzuca się widzowi. Jest przystępny oraz łatwy w odbiorze znaczenia. Ponadto stanowi jedynie dodatek. To jest kolejny powód dla którego "O północy w Paryżu" jest produkcją dla widza inteligentnego. Zwykły szaraczek dostrzeże jedynie romans, mimo tego, że film na drugie dno i kompletnie inną oś.

Mówisz kopie i kalki. Podaj mi choć jeden podobny tytuł, ale nie pod względem wątku romansu, bo jeżeli o to Ci chodzi to jesteś w ogromnym błędzie.

tomb2525

"Kopie i kalki": Podobna oś fabularna/pomysł: "Purpurowa róza z Kairu" i "Zelig". Literatura: "Kalosze szczęscia"
Co dni wątku nizerozumienia przesłania: tu nie trzeba wyjątkowej inteligencji, wystarczy nie być tumanem. To tak wiele?
Nie hiperbolizuj, to nie bedę się czepiał, a i wątek bedzie bardziej klarowny, Bo skoro "wymienianie w nieskończoność" kończy się na 12 bohaterach, robi się troche groteskowo.
Nikt nie twierdzi (ty też chyba nie?) że film jest tylko romansem. Ale twierdzę za to, że ten watek romansowy jest sztampa i kalką. Od Allena mozna chyba oczekiwac wiecej.

ocenił(a) film na 5
zweistein

Przeczytałam obydwie Twoje wypowiedzi 'tomb2525' i zupełnie nie odnalazłam tego o czym piszesz w produkcji Allena. Może po prostu oglądałam zbyt wiele filmów po których rzeczywiście miałam nieprzespane noce bo ciągle o nich myślałam i dlatego nie dostrzegam tego co ty w ' O północy w Paryżu' . Nie ma sensu udowadniać sobie na siłę własnych racji, każdy z nas ma inny gust, inną wrażliwość.. Mimo to nie widzę niczego odkrywczego w przesłaniu które od dziecka przekazywał mi dziadek czy rodzice - powietrze zawsze jest lepsze tam gdzie nam nie ma, zazdrościmy innym tego co sami nie mamy, naprawdę nie musiałam oglądać tego filmu żeby się o tym dowiedzieć, bo wiedziałam to doskonale. Wątek miłosny jest żałosny - zdrady ? Jest to miły i przyjemny film na niedzielne popołudnia, nic więcej.

ocenił(a) film na 7
rozalciaaa

Dla jednych jest odkrywcze, dla innych nie. Jeżeli o mnie "O północy w Paryżu" jest rewelacyjnym filmem, do którego wracam wiele razy. Pewnie z tego powodu, że od dłuższego czasu nie mieliśmy nic godnego uwagi. No lekko przesadziłem. Było kilka tytułów, jednakże z kategorii "na jeden wieczór". Produkcja zabrała mnie w odrealniony świat fantazji, wyobrażeń, lekkich miłostek i zauroczeń. Oczywiście zgadzam się, że nie każdemu ten tytuł przypadnie do gustu. Wiadome jest nie od dziś, że Allen to specyficzny reżyser. Ma tyle samo fanów co, i przeciwników, jednak umniejszanie produkcji dlatego, że nie wyłapało się jej znaczenia jest trochę nie na miejscu. Jak już wspomniałem, w pełni docenią dzieło Allena te osoby, które pasjonują się sztuką, którzy potrafią odczytać emocje jakie chciał dany artysta pokazać, znające jego historię czy usposobienie. Odnajdą się również tutaj persony, które same są w podobnej sytuacji, czyli rozdarci pomiędzy jednym a drugim. Dla reszty niestety będzie to "film na niedzielne popołudnie" jak sama określiłaś

tomb2525

Ja lubię dobre kino Allena i dlatego tego konkretnego filmu nie cenie wysoko.

rozalciaaa


"Tam dobrze gdzie nas nie ma" - co jest odkrywczego w tych slowach, że aż Allen musiał nam oświecic? No, nie nas, tylko tych "inteligentnych widzów"... ;) Bo inteligentni wiedza, że to odkrywcze, a nieinteligentni jakos nie...

ocenił(a) film na 7
zweistein

Szkoda, że dwa filmy które podałeś wyszły spod ręki Allena więc nie widzę tutaj powielania. Zastosował swój własny pomysł i ubrał go w inną otoczkę. Niby takie same a jednak inne. Podaj inne przykłady, to pogadamy. Przysłowiową "kalkę" w kinematografii używa się w momencie, kiedy dany reżyser w swojej produkcji wykorzystuję ideę innego twórcy, a Woody raczej nie uciekł to takiej desperacji.

Powiedz mi dlaczego mam nie używać hiperboli? Hiperbola to środek stylistyczny używany dosłownie milionowo przez wielu ludzi. Nie widzę zastrzeżeń aby go pomijać. Jak każdy inny rodzaj zwrotu, jego zadaniem jest upiększenie retorycznie wypowiedzi.

Powiedz Ty mi co ma Allen zrobić z wątkiem miłosnym, który jest eksploatowany do granic możliwości od początków istnienia kina? Czy coś jeszcze można tutaj dodać? Najlepiej napisać, że romans jest sztampowy nie podając żadnych sensownych powodów. Ludzie OBUDŹCIE SIĘ W KOŃCU!!! Trochę racjonalnego zapatrywania na świat. Poza tym czego Wy oczekujecie. Romans to romans. Wiąże się z ni zauroczenie, pożądanie, fascynacja. Nic innego tutaj dodać nie można. Miłość w stosunku do drugiej osoby nie uległa zmianie, z tego też względu tak jest kreowana w kinie.

tomb2525

"Szkoda, że dwa filmy które podałeś wyszły spod ręki Allena więc nie widzę tutaj powielania"

No szkoda. Bo korzystanie z wcześniejszych - choćby własnych - pomyslów jest właśnie powielaniem.
Co do "kalek" - nomen omen, dobrze sie zlozyło, bo film jest właśnie kaleki - idea, pomysl fabuły nie są nowe, swieże, odkrywwcze (czemu nie wspominasz o Kaloszach szczescia?) - wiec trudno tu mowic o odkrywczosci tego filmu.

Hiperbola - ok, wymieniaj sobie bez końca to, co sprowadza sie do kilku osób, skoro tak ci sie to podoba. Dla mnie ten zabieg jest bezużyteczny i na dodatek fałszywy.

Romans: ona (zaborcza materialistka), mamusia (taka sama), on (romantyk chodzacy w deszczu po Paryżu),... teraz wymieszać i podawac lekko schłodzone.;) Co mozna było zrobic? Lepiej żonglować romansowymi puzzlami - tu sie nie udalo, bo puzzle zuzyte i straciły barwy. Stąd też ogladającc romans czlek (tj. ja) ma wrazenie,m że te sceny, dialogi, motywy, widzial wczesniej po wielokroc. Niestety.

ocenił(a) film na 7
zweistein

Jeżeli już idziemy tym tokiem to co w dzisiejszych czasach nie jest powielaniem? Najlepsze okresy kina można wymienić na placach jednej ręki. Każdy, dosłownie każdy temat został już szczegółowo omówiony. Teraz pozostaje jedynie lawirowanie pomiędzy pewnymi regułami ukazywania. Nawet najwięksi reżyserzy się wypalają. Allen natomiast dość sprawnie manewruje pewnymi sprawami. Poza tym produkcji takich ja "O północy w Paryżu" jest kilka z czego większość Woody'iego. Żaden, dosłownie żaden tytuł nie będzie już odkrywczy. Nic kompletnie nic. Producenci zachowują się bardzo schematycznie. Jedynie co film będzie mógł robić, to zachwycać formą ukazania jak w przypadku produkcji, o której tutaj mówimy.

Dla Ciebie może zabieg jest bezużyteczny, jednak ja uważam inaczej. Moim zadaniem jako rozmówcy, jest poparcie swojego zdania porządnymi argumentami. Skarga również używał wszelkiego rodzaju środków stylistycznych, ale jakoś w jego przypadku nie mówi się o zakłamaniu, mimo tego, że jak powszechnie wiadomo w Kazaniach panuje wszechobecne wyolbrzymienie. Na tym polega retoryka, mój drogi, i nic tego nie zmieni. Poza tym, trochę racjonalnego myślenia się kłania i od razu wiadomo, co "autor miał na myśli"

"sceny, dialogi, motywy widział wcześniej po wielokroć". Matko, jak mógł ich nie widzieć skoro ten TEMAT JEST EKSPLOATOWANY OD POCZĄTKÓW ISTNIENIA KINA!!!!! Mam wrażenie, że niektórzy mają klapki na oczach. Wymagasz innowacyjności tam gdzie ona nie ma już racji bytu. Jak wyobrażasz sobie wprowadzenie jakiejś nowości? Nie ma takiej możliwości. Romansem rządzi schematyczność i nie ważne jakby się twórca dwoił i troił, nie przeskoczy tej bariery.

tomb2525

"Co autor miał na myśli"? Przecież wiadomo: przesadę. I brońże sobie swego prawa do ogrodnictwa jak niepodleglości.

Czy można nakręcic swietną komedie romantyczną, skoro "puzzzle, wszystko juz było, etc..."? Można, przykładem "Kiedy Harry poznał Sally", "Dzień świstaka" (choc to troche margines gatunku) czy choćby "4 wesela i pogrzeb" albo "Notting Hill". Tam widze elementy układanki, ale dostrzegam też iskrzenie, energię, witalnośc, wyraźną umiejetnosc żonglowania konwencjami. W tym zestawieniu Allen wypada bardzo blado i nie zmiieni tego twoje przeswiadczenie, ze inaczej po prostu nie mógł. Mógł, ale nie umial, nie chciał - przynajmniej tym razem.

ocenił(a) film na 5
zweistein

Mam wrażenie,że kolega tomb trochę na siłę chce udawać (pseudo)intelektualistę, doprawdy nie musisz na forum filmwebu pisać idealnych rozprawek. Nie musisz używać wszystkich znanych Ci środków stylistycznych by 'poprzeć swoje zdanie porządnymi argumentami'. Wydaje mi się też,że w twoim wypadku kłania się nadinterpretacja 'dzieła' Allena. Dla mnie wniosek jest jeden, albo nigdy nie oglądałeś dobrego filmu, albo dobre filmy które wymagają większego zaangażowania Cie przerosły.
Niestety my, malutcy nie jesteśmy tak inteligentni i nie wyłapiemy znaczenia tego filmu, cóż.. nie każdy jest Tobą. ; )

ocenił(a) film na 8
rozalciaaa

Moim zdaniem, właśnie takie domniemane rozprawki ubarwiają forum. Czy to naprawdę tak źle, że ktoś potrafi w rozbudowany i inteligentny sposób wyrazić swoje zdanie? Nie widzę tutaj potrzeby nazywania kogoś całkowicie bezpodstawnie pseudointelektualistą. Po za tym, nie zarzucaj komuś rzekomej nadinterpretacji, skoro sama się w nią bawisz, wysuwając błędne wnioski co do poziomu oglądanych przez tą osobę filmów.

ocenił(a) film na 7
July_8

Jeżeli tylko kojarzy się artystów pojawiających się w filmie i dzieła o których rozmawiają, film dla widza jest świetną zabawą. Ludzi nie zorientowanych w podstawowych artystach XIX / XX wieku dialogi Gil'a z nimi mogą po prostu nudzić. Dla mnie akurat cała ta romantyczna otoczka stanowiła dalszy plan. Ot, taki przyjemny, lekki i pozytywny film na piątkowy wieczór.

ocenił(a) film na 7
rozalciaaa

Jak już napisała July_8 sama dorabiasz Sobie nadinterpretację. Jestem osobą, która nie robi wszystkiego na "odczep się". Jeżeli chcę prowadzić konwersację, to wymagam aby ona reprezentowała sobą jakiś poziom. Mówisz, że ambitne filmy mnie przerosły. A skąd to możesz wiedzieć? Takowych filmów oglądałem od groma i jeszcze trochę. Lista jest bardzo długa i z miesiąca na miesiąc się wydłuża. Nie wszystkie mam ocenione, gdyż to każdego tytułu wracam kilkakrotnie. Ocena staje się obiektywna, kiedy opadną wszelkie emocje po pierwszym obejrzeniu. W tedy na spokojnie rozważam każdy aspekt produkcji. Reasumując, z łaski swojej od ambitnych filmów, które ja oglądam trzymaj się z daleka.

Wracając do ambitnych filmów, które Ty oglądałaś. Przejrzawszy Twoją listę pozycji, nie wiem czy to co powiedziałaś jest adekwatne do realiów. Ewidentnie widać, że nie jesteś sprawiedliwa w ocenie. Kac Vegas, Madagaskar, Potwory i spółka, Igrzyska Śmierci, Piranha 3D czy nawet Ostatnia piosenka. Czy te filmy naprawdę zasługują na ocenę powyżej 6? Czym Twoim zdaniem wybijają się ponad przeciętność, a co sprawiło, że O północy w Paryżu jest gorsze od nich? Jestem naprawdę ciekaw.

ocenił(a) film na 5
tomb2525

Przyznam się,że przy ocenianiu dwóch tytułów swoją ocenę opierałam na przeczytanych książkach ; 'Last Song' oraz 'Igrzyska Śmierci ' co w obydwóch przypadkach dodawało mojej opinii po jednej gwiazdce. Mimo to pierwszy jest przepięknym dramatem, z moją ulubienicą, a drugi jest ciekawym filmem przy którym nie nudziłam się ani przez minutę. Nie twierdzę,że są to filmowe arcydzieła, jednak przyjemnie się oglądało, po obejrzeniu 'Last Song' miałam chwilę refleksji, dodatkowo ani jeden ani drugi nie był przewidywalny. 'Potwory i Spółka' , wnioskuję,że nie oglądałeś skoro pytasz, dlaczego tak wysoko została oceniona.. Piranię oceniłam na 3 gwiazdki, a produkcję o której dyskutujemy na 6 !!
Szkoda,że przeglądając moją listę, natrafiłeś tylko na 4 tytuły, które nie należą do filmów zmieniających życie, gwarantuje,że jeśli przejrzysz ją dokładnie znajdziesz inne, bardziej ambitne produkcje,

ocenił(a) film na 7
rozalciaaa

Informuję, że przejrzałem całą Twoją listę i filmy godne uwagi można policzyć na palcach (a ponoć tak wiele poważnych produkcji widziałaś) i zapewniam Cię, że są one dobre, ale na pewno nie aspirują do miana zmieniających życie. Ewentualnie zapatrywanie. Kolejna sprawa wygląda tak, że mi nie chodzi o Piranię 3DD, którą owszem masz ocenioną na 3, a o Piranię 3D, która ja wiadomo jest remake'iem, a którą masz ocenioną na bagatela 7. Stąd też znalazła się na mojej liście. Potwory i Spółka? Proszę Cię, nie jestem dzieckiem by zachwycać się bajkami. Owszem jest bardzo przyjemna w odbiorze, jednakże nie aspiruje do miana arcydzieła. Adekwatną oceną jest naciągane 6. Gdybym był w wielu oko 7 lat to może i byłoby się nad czym zachwycać. Następna rzecz to The Last Song. Kolejny tytuł ze stajni mało wymagających produkcji. Przepiękny dramat? Przepięknym dramatem można nazwać "Wzgórza nadziei" lub "Pożegnanie z Afryką" albo "Wichrowe Wzgórza". Ostatnia Piosenka to twór, który nie reprezentuje sobą nic. Jest jak masa innych tanich romansideł przeznaczonych dla współczesnej młodzieży. Każdy melodramat, który oglądałem może i powielał i tak już sprawdzone zasady, jednakże zachwycał czymś innym, czymś co mocno trzymało mnie przy seansie. Zawsze opatrzone było głębszym przesłaniem. Na The Last Song wynudziłem się maksymalnie. Wszystko było całkowicie przesłodzone. Tona cukru, a to wszystko polane karmelem i lukrem z nutką waty cukrowej. Do tego koszmarna wręcz obsada z niesamowicie złą Miley na czele. Na koniec abstrahując od tematu, na jakiej płaszczyźnie jest ona Twoją ulubienicą? Śpiew, aktorstwo, czy po prostu "bycie"? Żeby znowu nie wynika jakaś nadinterpretacja z Twojej strony, to zaznaczam, że tylko się pytam, gdyż nie jestem w stanie pojąć jakim cudem stała się ona tak popularna.

ocenił(a) film na 5
tomb2525

Przykro mi,że jesteś tak bardzo ograniczony, by zachwycać się produkcjami TYLKO 'dla dorosłych' być może gdybyś potrafił patrzeć dziecięcym wzrokiem na świat byłbyś szczęśliwszy i dostrzegał o wiele więcej piękna w życiu. Zawsze współczułam takim śmiesznym ' dojrzałym ' dla których hańbą było pozwolić sobie na chwilę luzu czy zabawy. Ja nie wstydzę się oglądać filmów przeznaczonych dla ' współczesnej młodzieży' , oceniać ich i czerpać z nich przyjemność, nawet jeśli nie są to arcydzieła . Szkoda,że ty potrafisz dobrze oceniać filmy jak sam twierdzisz przeznaczone dla 'inteligentnych ' ludzi - widać masz o sobie bardzo wysokie mniemanie, wiele tracisz bo te o prostym odbiorze czasami dają więcej radości.. Tym postem kończę dyskusję która od samego początku nie miała żadnego sensu i nie wniosła ani do mojego ani do twojego życia niczego konstruktywnego.
P.S - Fatalną Miley Cyrus lubię między innymi za to,że osiągnęła to czego ty nigdy nie osiągniesz.
Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 8
rozalciaaa

nie rozumiem jak ktoś, kto mówi o patrzeniu dziecięcym wzrokiem, może tak nisko oceniać O Północy w Paryżu. Może właśnie w ten sposób spójrz na ten film.

ocenił(a) film na 7
rozalciaaa

Widać, że również masz problemy z czytaniem ze zrozumieniem. Cały swój post napisałaś pod wypływem impulsu z tego względu, że miałem sposobność do skrytykowania Twoich (tak moja droga, zaimki pisze się z dużej litery, zasady ortografii i kultury się kłaniają) ulubionych jak mniemam produkcji. Doszłaś pewnie do fragmentu w którym napisałem, cyt. "nie jestem dzieckiem by zachwycać się bajkami" i to było bodźcem, dzięki któremu wypisałaś te Swoje jakże irracjonalne stwierdzenia, odnośnie tego, że nie potrafię dostrzeć piękna świata oraz, iż niby hańbą dla mnie jest oglądanie wspomnianych bajek. Cóż, moja droga, dobitnie napisałem, że bajka jest przyjemna jednakże na pewno nie aspiruje do miana arcydzieła. To się nazywa OBIEKTYWIZM. Kolejne jakże irracjonalne stwierdzenie wygląda tak, że niby oglądam filmy tylko dla rzekomych dorosłych i inteligentnych. Ja jako kinoman nie ograniczam się tylko i wyłącznie do jednej kategorii. Oglądam każdą produkcję, co nie znaczy, że z każdej mam czerpać przyjemność. Kwestia gustu. Tego nie da się zmienić. Nie mam zamiaru siebie oszukiwać. Skoro dany tytuł mnie męczył, a jego aspkety uznaje za bezsensowne czy infantyle to mówię to wprost.

A i jeszcze na marginesie. Powiedz Ty mi co taka Miley niby osiągnęła. Miała zapewniony start przez rodziców, od urodzenia spała na kasie, a dodatkowo dostaje to co chce. Ona nie musiała sama pracować na swój poziom. Była wpychana tam gdzie nie powinna. Jak nie film to scena muzyczna. Taka jest prawda. Ja osobiście wolę się sam dorobić i osiągnąć wymagany poziom. W taki wypadku poczuję samorealizację i zadowolenie, iż do pewnych rzeczy doszedłem własnymi siłami, a nie ślizgajac się na barkach innych ludzi. Jednakże, aby taki światopogląd zrozumieć należy dorosnąć.

PS. argument, iż nie osiągnę poziomu takiego jak Cyus jest nadwyraz śmieszny. Zastanawiam się w tym momencie ile Ty masz lat.

ocenił(a) film na 7
rozalciaaa

Kolejny wywód, będący jedną, wielką, bezpodstawną nadinterpretacją.

ocenił(a) film na 7
rozalciaaa

Jeżeli chodzi jeszcze o Miley, to nie ma ona ani talentu ani inteligencji. Posiada jedynie pieniądze. Skoro dla Ciebie jest to szczyt, to ja dziękuje i wysiadam.

ocenił(a) film na 8
tomb2525

nie rozumiem dlaczego rozwinęła się taka wielka afera, o film który najprawdopodobniej w zamierzeniu miał być lekki i przyjemny

nie jest to najlepszy film allena jednak osobiście miło spędziłam te 1,5h :)

ocenił(a) film na 7
bractworozy

Cóż, aferą bym tego nie nazwał, jednakże nie zmienia to faktu, że zostałem oskarżony o nadinterpretację dzieła Allena, tylko dlatego, że dostrzegłem w nim coś więcej niż inni, tzw. drugie dno, oraz iż stwierdziłem, że film na pewno przeznaczony jest dla inteligentnego widza. Najwidoczniej niektórzy za bardzo biorąc coś do siebie i mylą pewne pojęcia. Najwidoczniej nie rozumieją, że każde dzieło może być interpretowane na swój sposób. Dalej poszedł już łańcuszek, iż jestem pseudointelektualistą oraz, że rzekomo kreuję się na dorosłego itd, itd. Można by wymieniać i wymieniać. Nie pierwszy taki przypadek, a że jestem osobą, które nie pozostawia spraw niewyjaśnionych, stąd moje dalsze posty.