Czy doświadczyliście kiedyś jakichś zjawisk paranormalnych?
Interesujecie się tą tematyką?
Z tą akcją ze zmarła kobieta chwyciła twoją matkę i przemówiła to na poważnie ;D ?
Powiedz swojej matce zeby przestala cpac albo poszla do rozmow w toku, trup chwytajacy za reke. K..urwa mac co wy ludzie macie w glowach.
Nie wiem czy to co przeżyłam zalicza się do tego tematu. Moje przeżycie polegało na czymś innym... Pamiętam to dokładnie, bo wydarzyło się w tym roku, w lutym. Moja rodzina wyciągnęła mnie na rekolekcje, które było prowadzone przez znanego charyzmatyka. Może kojarzycie ojca Boshabora? Ostatnio głośno o nim było w telewizji, ale wszystkie te złe rzeczy mówione o nim są komiczne, więc nie warto nawet ich słuchać. Więc wracając do tematu, nic o nim nie wiedziałam kiedy byłam na jego rekolekcjach. Ale co tam się działo - to dopiero przeżycie.
Pewnie jeśli teraz zacznę nawijać nie o "demonicznych zjawiskach" to pomyślicie, że jakaś nienormalna tu pisze, więc pominę te "dobre" zjawiska. Pamiętam, że podchodząc na podwyższenie o. Boshabora mówił, że czuje tu jakieś zło. I faktycznie, pewna dziewczyna ubrana w płaszcz (typowy zimowy, nie taki straszny ;p) z naciągniętym na maksa kapturem, podczas adoracji, zaczęła biec do wyjścia. To była ogromna hala, uwierzcie, więc miała trochę drogi. Tak się rozpędziła, że walnęła całym ciałem w bramki. Na szczęście stał tam ksiądz i chyba wiedział co się święci. Później się dowiedziałam, że ta dziewczyna miała ok. 20 lat, a tak się szarpała, że czterech wielkich ochroniarzy nie mogło jej utrzymać. Miałam szczęście, że byłam obok właśnie tego wyjścia. Dokładnie słyszałam jak najpierw zaczęła się śmiać piskliwym histerycznym głosem, potem zmienił się na przerażający, demoniczny. Krzyczała, że są śmieszni, że nie dadzą rady NAM. Przy mnie zaczęły się egzorcyzmy. Z czasem się uspokoiła i odprowadzili ją w inne miejsce by kontynuować wypędzanie.
Od znajomego księdza dowiedziałam się, że długo zajęły im egzorcyzmy, siedzieli po nocach i próbowali wszystkiego. Podobno były w niej 4 demony. A to wszystko przez to, że należała do stowarzyszenia "wampirów" gdzie pili swoją krew i odprawiali jakieś dziwne sceny. Jej koleżanka również była opętana.
Do dzisiaj pamiętam te głosy... uwierzcie mi, to co innego słyszeć je na prawdę, a inaczej w filmie. Nadal mam ciarki gdy je sobie przypomnę.
Słyszałem o tym kapłanie. To interesująca postać.
Kupiłem Gazetę Polską i w niej była płyta która zawiera rekolekcję z nim.
Podobno ten facet ma w sobie bardzo dużo charyzmy i łaski Bożej.
Nie ma to jak bluzgający anonimowo nieudacznik z Vin Dieslem w avatarze.
Ten trolling jest taki słaby, że szkoda mi go nawet komentować :D
Cóż...jeżeli chcesz wiedzieć to ojciec Pio coś osiągnął. Stał się autorytetem duchowym dla milionów ludzi. Powstało o nim wiele książek.
A Ty kim jesteś? Jesteś tylko anonimowym loserem wypisującym suchary w internecie.
Cieszę się, że oświetliłem Twoje ubogie życie odrobiną uśmiechu ale szkoda mi już czasu na odpisywanie dzieciakowi.
Żegnam.
Pozdrów tatę i tatę.
Oczywiście, że zło i dobro panuje na świecie od tysięcy lat. Demony istnieją i bardzo łatwo im kierować całym naszym życiem. Zagłębianie się w te informacje nie spowoduje niczego dobrego. Sama kiedyś interesowałam się demonologią i tego typu rzeczami. Jednak kiedy zabrnie się w to zbyt głęboko bardzo trudno odzyskać normalne życie. Dzisiaj nie chcę mieć już z tym nic wspólnego. Demony są wśród nas. Wszędzie.
martsia1
Czy mogłabyś rozwinąć swoją myśl dotyczącą kierowania nami przez demony?
Co masz na myśli pisząc że zagłębianie się nie spowoduje niczego dobrego. Czy już samo zainteresowanie się tą tematyką może być niebezpieczne? O jakie zabrnięcie chodzi, czy próbowałaś nawiązać jakiś kontakt?
Mam na myśli to, że interesowanie się tematyką okultystyczną czy też demonologią wpływa na to, że jesteśmy bardziej podatni na zainteresowanie się nami sił o których nie mamy zielonego pojęcia. Opętanie nie musi być widoczne. Może mieć charakter psychiczny powodować depresje, napady leków itp. sama byłam poddawana egzorcyzmom i w moim życiu działy się niewytłumaczalne rzeczy przez to, że zabrnęłam o ciut za daleko. Nie polecam wywoływania duchów, pentagramów, czy nawet odwiedzin cmentarza z złymi intencjami. Wszystko może obrócić się przeciwko nam. Próbowałam nawiązać wiele kontaktów, nie wyszło mi to na dobre .
Im bardziej się interesujesz tematem, tym jesteś bardziej narażona.
Jestem wierzący, ale lubie horrory o duchach, zjawach.
Przypadkiem w moje ręce trafiła gruba książka. Ładnie wydana bez oznak czytania.
Wszystko o duchach, tajemniczych samobójstwach, opętaniach. itp
Lubię te klimaty, brnąłem w to dalej, czytałem na wyrywki. Po paru dniach czułem że zaczynam się zmieniać.
Ta książka zaczynała dominować nad moim życiem. Słyszałem głosy, brak snu, ciągły niepokój itd
Przy otwieraniu tej książki miałem skoki ciśnienia i szybsze bicie serca.
To publikacja współczesna. Wydawało mi się, że jestem uodporniony na takie rzeczy. Niestety nie.
Książkę wywaliłem na śmietnik nie czytając wszystkiego i wszystko wróciło do normy.
Mam 46 lat i jestem raczej racjonalistą, ale coś jest na rzeczy.
Ja również posiadałam tego typu książkę, nie odczuwałam takich emocji, ale rzeczywiście po spaleniu jej zrobiło się w domu lżej.
Świat ma wiele jeszcze przed nami do ukrycia.
Może jakoś specjalnie się nie interesuję, ale jak tylko widzę taki temat to mnie to ciekawi. Doświadczyłam takiego zjawiska chociaz możnaby je bardziej nazwać duchowym niż paranormalnym. Sam film "obecność" podobno jest na faktach, ktoś coś o tym wie?
Podobno na faktach ale w Polsce niestety nie ma chyba żadnej książki o Warrenach.
wy się śmiejecie ...ja dopiero mam przewalone : ( widzę tą dziewczyne z klątwy :( każda noc to koszmar, już nie chce życ : (
Mam psa i on ma tak czasami ze nie wejdzie do domu chocby sie go na sile ciagnelo ;/ taki motyw byl w wielu horrorach o nawiedzonych domach
kiedyś z koleżanką wracaliśmy nocą do domu, i idziemy a tu nagle kot wyskakuje taki czarny z przerażającymi oczami i skaczę do góry jak kangur cały czas patrząc się na nas.. pojawił się dosłownie znikąd, doskoczył do nas przeszedł nam powoli drogę cały czas patrząc się na nas, i usiadł. Przeważnie koty uciekają i boją się a ten siedział i nie reagował na nasze tupanie i takie tam jak się robi żeby kota odgonić. No i poszliśmy dalej obracamy się a ten cały czas się na nas gapi tymi swoimi przerażającymi oczami, przeszliśmy jakieś 200m patrzymy a on nadal z daleka siedząc spogląda na nas.. potem znów patrzymy i zniknął. Takie wydaje się to śmieszne ale serio to było dziwne i przerażające :D
ha ha. Szczerze mówiąc sam bym się dziwnie poczuł :D Ten kot musiał wyglądać na naprawdę inteligentnego :)
Fragment ciekawego artykułu:
"Przez wiele stuleci wierzono, że diabeł objawia się pod postaciami zwierząt. Diabelską naturę przypisywano zwierzętom małym i dużym, domowym i leśnym, groźnym i łagodnym, ptakom, ssakom, rybom i płazom. Diabelskich cech dopatrywano się w wilkach i lwach. Za postacie złego ducha uważano też żmije, sowy, kozły, koguty a nawet wieloryby. Nie oszczędzono też małp, ropuch i kóz. Najbardziej rozpowszechnionym wizerunkiem diabła, były czarne koty. Nieszczęsnym zwierzętom obcinano ogony, ponieważ wierzono, że największe zło skumulowane jest na ich końcach. W niektórych regionach Polski, za wysłanników szatana uważano także nietoperze. Sądzono, że wkręcają się one we włosy swoich ofiar, następnie urywają im głowy i wydzierają dusze by przenieść je do piekieł. W zwierzęce postaci diabła i grzechów wierzono jeszcze niecałe 150 lat temu. W owym czasie w krzeszowskiej parafii pojawiły się bardzo czytelne i wszystko mówiące obrazy przedstawiające zwierzęce postacie grzechów głównych. Wieprz symbolizował brak miary w jedzeniu, lis był wyobrażeniem cwaniactwa i chytrości, zającowi przypisano tchórzostwo, indykowi pychę, wąż oznaczał złość, a małpa lenistwo i rozpustę. Św. Kinga wspomina, że widziała szatana pod postaciami stad dzikich wieprzów lub psów wyjących.
Diabeł był też przedstawiany pod postaciami ludzkimi. W jednej z polskich parafii wisiał obraz z trzema diabłami, którzy przybrali postać niezwykle przystojnych i powabnych mężczyzn. Obraz był tak sugestywny, że nobliwe parafianki podczas nabożeństw, zamiast spoglądać w kierunku ołtarza, odwracały głowy nie mogąc się powstrzymać od zerkania w kierunku owych czarcich personifikacji."
Jeśli chodzi o demony, to słyszałam tylko jedną historię.. Ale, że była ona jakby z 'drugiej ręki', nie uwierzyłam w nią za bardzo :)
Moja przyjaciółka opowiadała, że jej szwagra kolega to przeżył. Także mogłaby to być trochę zabawa w 'głuchy telefon' i wiele faktów poprzekręcanych...
W każdym razie ten kolega opowiadał, że jego żona została opętana przez demona. Z 70kg schudła do ok 45kg, nic nie jadła, poza jakimiś dziwnymi rzeczami (coś w stylu Emily Rose), pajakami, tynkiem itd. Wytłukły się wszystkie naczynia w domu, ona przybierała różne nienaturalne pozycje. Na własne dzieci leciała z pazurami, mówiła w obcym języku i dziwnym grubym głosem... taki w sumie standardzik tego co się słyszy w tym temacie. Ale ile w tym prawdy, to nie wiem, za dużo osób pośredniczących, żebym tak łatwo uwierzyła :)
Jeszcze wracając do duchów, kiedy byłam mała moją ulubioną historią o duchach, była jedna, którą opowiedziała mi babcia mojego przyjaciela.
Poszła na cmentarz i spodobał jej się wazonik na zaniedbanym malutkim grobie, więc niewiele myśląc wzięła go. Już nie pamiętam czy położyła go na grób swojego bliskiego, czy wzięła do domu...
W każdym razie od tamtej pory każdej nocy dokładnie o tej samej godzinie (parę minut po północy), słyszała głośny płacz dziecka.
Mieszkała w bloku, więc się bardzo nie przejęła, pomyślała, że ktoś z dzieckiem wprowadził się do pustego mieszkania na dole.
I tak to trwało i trwało do czasu aż babcia nie spotkała sąsiadki z dołu. Zapytała ją czy zna nowych lokatorów z mieszkania na przeciwko. Babeczka powiedziała, że tam nikt nie mieszka, więc zapytała kto w bloku ma małe dziecko, które tak płacze po nocach. Babeczka powiedziała, że nic nie słyszała i nie ma w pobliżu małych dzieci.
Wtedy babcia mojego kolegi przypomniała sobie o wazoniku, który zwinęła z dziecięcego grobu. Odniosła go i od tamtej pory nie słyszała więcej płaczu dziecka po nocach :)
Witam:)
Chciałbym przedstawić historię mojego dziadka, która wydarzyła się naprawdę.
Było to latem w późnych latach '60 ubiegłego stulecia, który dokładnie rok to dziadek sam nie pamięta.
Dziadek mieszkał na wsi i jak to każdy w tych czasach miał gospodarstwo i uprawiał rolę.
Pewnego sierpniowego wieczoru już po skończonej pracy na polu dziadek musiał odwieźć swojego brata do wioski odległej o 10 km., samochodu nie miał więc pozostał mu tylko traktor, ze względu, że było już późno postanowili jechać skrótami dzięki czemu nadrabiali jakieś 3 km.
Po wyjeździe podróż postępowała bez najmniejszych problemów, dziadek ze swoim bratem podróż spędzali wesoło, rozmawiali i żartowali sobie, aż w pewnym momencie brat dziadka ucichł i wpatrywał się przed siebie na drogę. Dziadek pytając się, co się stało i co tam zobaczył nie otrzymał żadnej odpowiedzi, w tej samej chwili usłyszał łomot. Jak to dziadek mówił coś jak by wysypały mu się klucze ze skrzynki i by po nich przejechał. Bez wahania zatrzymał się i wysiadł z traktora aby te owe klucze pozbierać, a ku jego zaskoczeniu na drodze nic nie leżało, wsiadł w traktor i ruszył w dalszą drogę. Brat dziadka nie odezwał się ani słowem, aż dojechali do celu. Brat dziadka zaprosił go do domu z pretekstem pokazania mu czegoś, dziadek z niechęcią poszedł do domu, gdyż było już późno i spieszył się do domu. Gdy tylko przekroczył próg jego brat zatrzasnął za nim drzwi i powiedział żeby przenocował u niego, dziadek nie zgodził się, ten nalegał a dziadek nie ustępował, ponieważ w domu czekała na niego babcia. Brat dziadka nie dawał za wygraną, po długich negocjacjach w końcu odpuścił i chciał puścić dziadka pod jednym warunkiem (może zacytuje:) :
-'Dobra Władek, jedź do domu ale obiecaj mi, że pojedziesz na około, broń boże nie jedź na skróty'.
Dziadek dla świętego spokoju obiecał mu, że pojedzie na około, ale wcale nie brał tego pod uwagę, gdyż było późno i chciał być jak najszybciej w domu .
Droga przebiegała bez problemów, dziadek dojeżdżają do miejsca w który jak mu się wydawało wypadły klucze, zaczął jechać wolniej i patrzał na całą drogę by się upewnić czy aby na pewno nic nie zgubił. W tym właśnie momencie coś rzuciło się dziadkowi na plecy i zaczęło dusić. Dziadek cały roztrzęsiony próbował to coś z siebie zrzucić lecz gdy tylko sięgał rękoma do tyłu nic tam nie było, a uścisk na jego gardle coraz bardziej się zaciskał. Po paru chwilach już myślał, że to koniec czuł jak umiera, gdy w tym momencie przejeżdżał obok krzyża i ucisk na jego gardle momentalnie odpuścił już go nic nie dusiło. Dziadek chwilę odsapnął i nie myśląc ruszył do domu w strachu.
Następnego dnia pojechał do swego brata, tym razem na około i próbował z niego wydusić co ten tam widział. Niestety ten nic dziadkowi nie powiedział. Po tych wydarzeniach dziadek długo nie mógł dojść do siebie. Po ponad roku po tych wydarzeniach brat dziadka przyznał się co tam widział.
Dziadek na początku nie mógł uwierzyć, lecz po tym co przeżył to jego brat długo nie musiał go przekonywać co prawdy jego zeznań.
I teraz sedno sprawy: Brat dziadka widział tam na tej drodze klęczącego Niemieckiego żołnierza a dziadek po nim przejechał, a dokładniej po jego głowie, a odgłos niby spadających kluczy to odgłos uderzającego hełmu o ziemię. I co się okazało w tym właśnie miejscu były zakopane na poboczu szczątki Niemieckiego żołnierza.
To tyle co do tej historii. Przepraszam za błędy te ortograficzne jak i stylistyczne. Mam nadzieję, że spodoba się wam moja historia, znam jeszcze parę fajnych i w niektórych też brał udział mój dziadek. Jak to dziadek ujął:'Ja mam szczęście do duchów'
hmm to ciekawe co piszesz,moja sąsiadka btw bardzo religijna kobita opowiadała mi ,ze kiedys podczas jednej z codziennnych modlitw nagle poczuła ogromny cięzar na plecach ,nie mogła się przezegnac jakby ktoś/coś trzymało jej rece w zelaznym uscisku,ale kiedy siłą woli tj w myslach wyobraziła sobie,że wykonuje znak krzyza to COŚ po prostu odeszło...inna historia jaką mi opowiedziała to to ,że pewnej nocy jedząc wspólnie z rodziną kolacje nagle usłyszeli głosne,rozpaczliwe ujadanie psa,kiedy wyszli na zewnatrz zobaczyc co sie dzieje,zobaczyli,że ich pies miał na sobie rany,jakby wykonane od bata ,przerazenie w oczach psa i psie łzy spływające po siersci wszystko tłumaczyło..
A z własnej autopsji moja mama opow mi taką historię pewnej nocy kiedy;ja i siostra spałysmy słodko w łozeczkach/miałysmy z 5/6 lat,moją mame nagle coś zbudziło,nie mogąc zasnąc poszła sprawdzic co tam u nas,w ciemosciach zobaczyła jak przed progiem dzrwi stoi stara kobieta i wyciąga długie rece do nas,jakby chciala nas zabrac,nie mogła przekroczyc progu drzwi bo na ścianach naszego pokoju miałysmy duzo Świetych obrazów kiey mama oswieciła swiatło zmora uciekła,mysle,ze chciała sie 'pozywic' naszymi niewinnymi duszami..
Osobiscie to wierze w paranormalne zjawiska,w koncu stanowią jakąs tam czesc tych milionów opowiesci jakie kazdy z nas słyszał lub co gorsza miał okazje na sobie doswiadczyc,pozatym w coś trzeba wierzyc,nieprawdaz?
Moja babcia która juz od paru lat nie żyje , tez osoba bardzo wierząca , bardzo czesto w nocy wołała i krzyczała , mówila że na jej klatce piersiowej siedzi ktos uciska i dusi, mowila tez że przychodzi do niej facet w czerwonym ubraniu pod krawatem , nie raz zrywalismy sie cala rodziną ze snu i bieglismy do niej , ale co najlepsze w tym samym pokoju tych samych rzeczy doznaje moj dziadek , to sie zdarza raz na jakis czas , ale zdarza sie , jakos nie dawno spiac zerwal mnie z lozka krzyk dziadka i wiecie co ? normalnie słychac bylo kroki jak kytos ucieka , i to bardzo głosno zbiegłam na dol pomysalalam ze to moze jakis złodziej czy ktos, moj tata sie zerwal zaczelismy przeszukiwac dom czy kogos nie ma , wszytsko pozamykane , zajrzalam do dziadka a on oczy szeroko otwarte i tylko powiedzial " on znow tu byl ale go wygonilem " dziwi mnie tylko jedna rzecz , ze to dzieje sie w tym samym miejscu przy tym samym łozku , dziadek spi teraz w miejscu babci , a kiedy pytamy go jak ten nocny gosc wyglada opisuje dokładnie tak jak moja babcia .
Byla w którymś wpisie wzmianka o czarnnym kocie , i o demonach w zwierzetach , ja od bardzo dawna się nie modlę, a powodem są koszmary , w zasadzie jeden koszmar ktory sni mi się gdy tylko się pomodlę , sen przedstawia mnie kiedy stoje w jakiejs wyjatkowo brudnej stodole i stoi czarny mezczyzna na rekach trzyma kota i zawsze powtarza to samo że nigdy sie od niego nie uwolnie po tym jak to mowi rzuca mi na twarz czarnego kota ktory mnie kaleczy . Kurcze miałabym duzo do powiedzenia bo siedzialam troche w tych tematach , ale az strach sie rozkrecac ;p
Ja, kiedy miałam z 12 lat miałam dziwną sytuację. Obudziłam się w środku nocy tak jakby ktoś mnie obudził wołaniem czy czymś takim, wiecie o co chodzi. W pokoju ze mną spała jeszcze młodsza siostra, więc myślałam, że może ona mnie woła. Popatrzyłam przed siebie, w ciemność, żeby zobaczyć, czy to ona, a w nogach łóżka stała taka biała postać, jakby w takiej koszuli nocnej, długim płaszczu czy czymś w tym stylu. Nie miało to coś twarzy tylko taką czarną plamę, ale wiedziałam, że się na mnie patrzy. Nie bałam wtedy się w ogóle, bo chyba myślałam, że to sen, już nie pamiętam. Zasnęłam. Najgorsze jednak było rano, kiedy usłyszałam, jak moja siostra opowiadała naszej babci: "Wiesz babciu, ja chcę z tobą spać w pokoju, u nas w pokoju mi się śnią takie BIAŁE DUCHY Z CZARNYMI WŁOSAMI".
Drugą sytuację sobie też przypomniałam, nie związaną z duchami. To było jak moja mama (świętej pamięci) była bardzo chora i chodziła do tak zwanego znachora. Lekarze już nie dawali szans, ale dziadkowie (moi, mamy rodzice) nadal walczyli i znaleźli faceta i przez jakiś czas mama jeździła do niego (ok. 70 km). On powiedział jej wprost, że jej nie wyleczy, ale złagodzi jej cierpienie. Zawsze po wizycie opowiadała moim dziadkom (ja podsłuchiwałam), że on jest taki dziwny, że mało rozmawiają, ale on wie, gdzie ją boli i że też poza leczeniem dotykiem miejsca aktualnie chorego (brzuch) dotykał miejsca po dawnych chorobach, ale o których mu nikt nie mówił (miała usuwany wcześniej chirurgicznie tylny ząb i powikłania po tym i dotykał tą część twarzy gdzie był i też złamany palec u nogi jak była mała) i ze bardzo dobrze czuła się po jego wizytach mimo chemioterapii. I jednego dnia moja mama spała na górze a ja z dziadkami i siostrą byłam na dole i mama zeszła na dół i mówi do dziadków: "Trzeba było mnie obudzić, czemu nie zawołaliście że pan Paweł <znachor> przyjechał, tyle jechał, trzeba było mnie wołać". Nikt nie wiedział o co chodzi, mój dziadek wziął mamę na taras i za jakiś czas my z babcią też wyszłyśmy, mama leżała na leżaku, jadła łuskany słonecznik, niby wszystko ok. Za jakieś 10-15 minut podjechał samochód. To był ten znachor, bez żadnej zapowiedzi. Przyjechał, wstąpił, bo był niedaleko. Moja mama jakby wyczuła, że on przyjedzie, chociaż ona ani nikt z rodziny się z nim nie umawiał, on też się nie zapowiadał, nie było wtedy komórek żeby dać znać chwilę przed przybyciem, że się za chwilę będzie...
Przypomniała mi się jeszcze jedna historia, ale nie wiem czy ma coś ona wspólnego z tematem.
Jeszce rok temu interesowałam się zjawiskami paranormalnymi (demonami, duchami, egzorcystami, zakazanymi księgami Watykanu)
Szukałam informacji w internecie, dużo czyta łam na ten temat. Im więcej czytałam tym bardziej dziwnie się czułam, jakbym była od tego uzależniona, z biegiem czasu zaczęłam słuchać ciężkiej muzyki i zupełnie inaczej się ubierać, jakbym przestałą być sobą. Na szczęście w porę stwierdziłam, że trzeba skończyć z tymi zainteresowaniami. Po jakimś czasie wszystko wróciło do normy...
"nie nalezy sądzić, że człowiek jest najstarszym i ostatnim władcą na ziemi(...).
dawne istoty były, są i będą zawsze.
nie w znanych nam przestrzeniach, ale
pomiędzy nimi. spokojne, takie same jak za pierwotnych czasów,
bezwymiarowe, istnieją, choć są dla nas niewidzialne."
Od czasu do czasu okno w pokoju albo kuchni zamyka sie samo, jestem pewien ze to duchy. Prawodopodobnie poprzedni wlasciciele.
Hmm...miałam 12 lat z koleżankami bawiłyśmy się w wywoływanie duchów. Nie wiem, czy coś z tego wyszło, ale przez kilka kolejnych nocy miałam same koszmary. Zaczęłam się modlić, dużo i przed każdym pójściem spać - pomogło.
Jakieś 2 tygodnie później wyjechałam na kolonie. Niedługo przed końcem koloni biegłam korytarzem. Odwróciłam się raz - nic. Drugi raz - to samo. Kiedy odwróciłam się trzeci raz, krzyknęłam. Za mną stała dziewczynka, około 8 lat w koronkowej sukience do kolan. Miała czarne włosy, głowę pochyloną tak, że nie było widać twarzy. Obok niej stała staromodna torba. Dziewczynka była bosa. Podświadomie wiedziałam, że nie jest zła. Wszystko to wydarzyło się w najdziwniejszym miejscu w całym ośrodku - korytarzu, gdzie zawsze było zimno, temperatura inna niż gdzie indziej (nie było tak okien, korytarz kończył się schodami). Nigdy więcej tam nie wróciłam.
Historia mojej znajomej: Kilka tygodni po śmierci jej babci znajoma była sama w domu. Bardzo przeżywała stratę, nie mogła się pogodzić z odejściem babci. Poszła do łazienki umyć zęby. Kiedy podniosła głowę lustro było zaparowane (nie używała gorącej wody), a światła zadrżały. Kiedy wyszła z łazienki na stole zobaczyła jej zdjęcie razem z babcią.
A, zapomniałam. Kiedy moja mama była dzieckiem jej wujek leżał w szpitalu. Pewnego dnia siedziała w kuchni i usłyszała, jak ktoś trzy razy zapukał w lustro oraz zobaczyła cień. Wybiegła na dwór, ale nikogo nie było. Dom był ogrodzony, od okna do furtki było 200 m. Kiedy weszła do domu zadzwonił telefon, odebrała jej mama. Okazało się, że wujek przed chwilą zmarł.
Mój tata razem z kolegą wracali w nocy z imprezy (około 01:00). Kolega nagle zobaczył swoją dziewczynę w oddali. Krzyknął do niej, ale ona odwróciła się i odeszła. Pobiegł za nią, ale zniknęła. Następnego dnia okazało się, że zginęła w wypadku samochodowym 100 km od miejsca, gdzie widział ją jej chłopak o 01:00.
Mama kiedyś opowiadała mi, że po przebudzeniu się nad ranem nagle poczuła jakby coś na nią napierało. Było to bardzo silne i powiedziała, że czuła od tego jakby agresję i złość, jakby to coś chciało ją udusić. Napierało na nią z całej siły, tak że nie mogła się ruszyć z łóżka i porządnie zaczerpnąć powietrza. Po paru chwilach uspokoiła się, pomodliła i to coś odeszło. Po paru miesiącach to samo przytrafiło się mojej siostrze.
To był raczej paraliż senny, nic nadzwyczajnego. Często się zdarza, że człowiek się budzi, ale jego ciało jest jeszcze jakby w uśpieniu i nie może się ruszyć, ma problemy z oddychaniem, czasami występują przy tym też omamy słuchowe czy wzrokowe. Sama kiedyś też tak miałam i nie podciągam tego pod nic paranormalnego. Podobne zjawisko można zaobserwować przy zasypianiu, kiedy chcemy wejść w świadomy sen - ciało się wyłącza, ale umysł dalej jest między snem, a jawą. O tym można nawet na wikipedii poczytać.
nadal myślę, że to było coś innego. Ona już się obudziła i podczas tego, była zupełnie świadoma tego, co się działo na około. Powiedziała, że się w ogóle nie bała. No, ale mogę się mylić.Sama najprawdopodobniej doświadczyłam tego paraliżu sennego. Kiedyś słyszałam wszystko i wiedziałam, że nie śpię ale też właśnie nie mogłam się ruszyć, dziwne to było.
No bo na tym to polega - umysł jest świadomy, ale ciało dalej sparaliżowane. Oczywiście od wieków pojawiły się różne legendy o sukkubach, inkubach i innych "demonach" duszących w nocy, ale to tylko próby wyjaśnienia tego nieprzyjemnego zjawiska, którego człowiek dawniej nie rozumiał. A teraz żyjemy w 21 wieku i nie ma potrzeby tłumaczyć wszystkiego działaniem sił nieczystych ;)
Polecam poczytać - http://pl.wikipedia.org/wiki/Porażenie_przysenne
Na wstepie pragne zaznaczyc kilka rzeczy (przewijaja sie czesto w pytaniach, gdy wspominam o swoim doswiadczeniu):
- nie pilem, nie mialem kaca,
- nie bylem pod wplywem srodkow odurzajacych, ani lekow,
- jestem racjonalista, nie wierze w duchy, z zasady nie jestem tez strachliwy,
- nie choruje psychicznie - przynajmniej poki co nieprzebadany ;)
- mialem wolne i nie bylem zmeczony mimo dosyc poznej pory.
Ok godziny 1:30 grzebalem sobie w necie, o ile dobrze pamietam gralem w cos, katem oka zauwazylem ruch na tle glosnika od kina domowego (ok 1,5 wysokosci, ciemna kolumna z srebrna wstawka) myslalem, ze to moje nieznosne kocisko sie przeciaga - zapalilem swiatlo by ja przegonic, zeby glosnikow nie poniszczyla pazurami. Swiatlo to 3 lampki halogenowe 50Watt kazda, silne biale swiatlo skierowane w tym kierunku. Jakie bylo moje zdziwienie, gdy wzrok padl na lozko - kot spal grzecznie zwiniety w klebek. Spojrzalem w strone glosnika - znajdowala sie tam ciemna postac, o rozmytych konturach, bardzo wysoka, ale wyraznie kucala, mimo to byla wyzsza od glosnika. Miala konsystencje czarnego nieprzeniknionego dymu, przynajmniej tak to bym okreslil, byla to dziwna masa, niepodobna do niczego co kiedykolwiek w zyciu widzialem. Nie dotykala podloza, i nie miala wyraznej twarzy, jednak swiatlo przez nia nie przenikalo, tyle zdazylem zauwazyc. Po chwili sie rozmyla, kontakt z tym bytem trwal kilka sekund. Wyraznie jednak nie bylo ono z niego zadowolone. Poczulem cos czego nie da sie okreslic slowami. Nienawisc, czyste zlo i chec przestraszenia mnie bila od tej istoty, tak silnie, ze do rana nie odwazylem sie zgasic swiatla, ani wyjsc z lozka. Trzaslem sie jak osika, mimo, ze mam 28 lat (wtedy 27) i myslalem, ze juz nic w zyciu mnie nie wystraszy. Do dzisiaj mam ciarki, gdy o tej istocie pomysle. Wcale nie pomoglo tez to, ze gdy kotka zauwazyla co sie dzieje, przyszla do mnie i usiadla obok, wpatrujac sie w ten kat pomieszczenia. Siedziala tak, ciagle patrzac w ten punkt do samego poranka. Normalnie by sie zwinela w klebek i zasnela, tutaj jednak czuwala, tak jakby chciala mnie obronic. Dodam, ze mialo to miejsce krotko po remoncie i w pokoju nie bylo zadnych krzyzykow ani obrazkow. Nie jestem osoba wierzaca-praktykujaca, ale po tym zdarzeniu wrocily one na swoje miejsce. Wiecej tego nie spotkalem. Tylko ten jeden raz.
Dopiero w ciagu dnia odwazylem sie poczytac w internecie odnosnie podobnych zjawisk, zdziwilem sie ogromna iloscia relacji o ludziach cieniach (shadow people), jest wiele roznych hipotez co do ich istoty, jednak nikt nie wie czym wlasciwie sa, czy tylko zludzeniem czy czyms wiecej. Czesto za to przewijaja sie wlasnie slowa o tym uczuciu zla emanujacym od nich, ktorego doswiadczylem.
Jako sceptyk nadal nie wiem czy to tam rzeczywiscie bylo, czy moj mozg splatal mi figla, jednak ciarki na plecach czuje nadal gdy przypomne sobie tamta noc. Nikomu tego nie zycze, nawet najgorszemu wrogowi.