Na początku napiszę że film mi się naprawdę podobał, jednak muszę zwrócić uwagę na założenia jakie przyjęła główna bohaterka. Idąc samotnie do domu obcego mężczyzny i jednocześnie udając kompletnie pijaną, przyjmowała za pewnik że nic jej nie grozi. Że żaden tych "dżentelmenów" jej nie pobije, nie zgwałci i nie zabije. A patrząc na dziennik było ich setka, a może kilka setek. Czyli gdy im wszyscy po tym jak im wyraźnie powiedziała NIE, odpuszczali, a nawet byli zawstydzeni.
Druga wątpliwość; w finale, idąc na wieczór kawalerski już zakładała że może nie wrócić. A więc można wyciągnąć wniosek że to była próba samobójcza.
"Idąc samotnie do domu obcego mężczyzny i jednocześnie udając kompletnie pijaną, przyjmowała za pewnik że nic jej nie grozi." - zgodzę się, że założenie błędne, ale z drugiej strony tak właśnie powinno być.
Czy bez względu na płeć nie przyjmujecie zasady ograniczonego zaufania w życiu? Chyba za dużo podcastów kryminalnych u mnie ale samotna pijana kobieta czy nawet mężczyzna wracający w nocy piechotą do domu czy zadający się z obcymi to potencjalnie duże ryzyko, że coś pójdzie nie tak.
Np. Ta dziewczyna z Grecji czy gdyby przyjęła zasadę ograniczonego zaufania to by nadal żyła?
Może i powinno być, ale ona dobrze wiedziała że tak nie jest, i wręcz chodziła z tymi facetami do domów po to, żeby z jednej strony sama się utwierdzić w przekonaniu, że tak nie jest (jednemu z facetów mówi w pewnym momencie, że każdy próbował się do niej dobierać) - takie mam przynajmniej wrażenie - a z drugiej strony żeby "dać im nauczkę", co było dość słabo przemyślane, bo mogłaby w końcu trafić na faceta, na którego nie zadziałałoby samo surowe spojrzenie i cięty język, tylko żeby wyjść cało z sytuacji, musiałaby użyć siły (np. ćwiczyć jakieś sztuki walki) albo broni. A na to najwyraźniej nie była przygotowana. Chyba, że nie zależało jej na życiu i wychodziła z założenia, że jak umrze, to umrze...
Ja bym wysnuła tezę, że bohaterka miała depresję więc nie zależało jej na tym co się z nią stanie. W finale prawdopodobnie decyduje się na śmierć, nie podała mu alkoholu z narkotykami, chyba założyła, że coś musi się stać żeby można było wyciągnąć konsekwencje.
Nie podała mu alkoholu z narkotykami bo chciała żeby był świadomy tego co się dzieje. Chciała mu opowiedzieć o Ninie.
Myślę że faktycznie, nie przejmowała się swoim bezpieczeństwem, ale też mogła mieć zwykle jakieś zabezpieczenie (kolesie których opłacała za przysługi typu odstawienie dziewczyny do pokoju hotelowego). Może ośmieliło ją jak kilku pierwszych typów reagowało przerażeniem i uznała, że każdy tak zareaguje.
Pod koniec filmu też trochę straciła to, na czym jej zależało. Ryan okazał współwinny tamtemu gwałtowi, zobaczyła ten koszmarny filmik.
Jeszcze jedna rzecz mi się przypomniała. Tak naprawdę gdyby rano wezwali policję to pewnie AL i tak poszedł by siedzieć, jednak fakt że ona miała skalpel którym mogła by go zabić i motyw aby to uczynić, spowodowało by że to on był osobą napadniętą.
Dla mnie było zupełnie oczywiste, że robiła to specjalnie. Była bystra, nie dałaby mu się uwolnić, gdyby tego nie chciała. Jej metody zemsty też nie skłaniają do uwierzenia, że naprawdę miała zamiar obciąć mu penisa. Moim zdaniem wszystko potoczyło się dokłądnie jak chciała. Oczywiście była możliwość, że Al zadzwoni na policję i powie jak było - ale wtedy odbyłoby się śledztwo, wyszłyby na jaw jej motywy, filmik, już samo to bardzo by mu zaszkodziło i zniszczyło karierę. Dlatego założyła, że będzie się starał ukryć morderstwo i miała rację. Zresztą jej smsy na koniec świadczą, że dobrze wiedziała jak się sprawy potoczą.
Podbijam.
Dlatego z tym skalpelem wcale nie siegała do spodni tylko rozpinała koszulę na brzuchu - tak jakby dawała mu czas by się szarpał i uwolnił (moze cos poluzowała)..
Gdyby to chciała zrobić naprawdę - to po powiedzeniu mu wszystkiego o Ninie wystarczyło podać chloroform i dokonać ciecia. Po przebudzeniu i tak miałby prze..rane i "po" ślubie.
Też myślałem, że skalpel miał służyć do obcięcia tego i owego, ale jak zaczęła rozpinać koszulę, to zmieniłem zdanie - chciała tym skalpelem napisać wiadomość dla panny młodej
Może i tak.
Ostatecznie tę wiadomość napisała, oddając własne życie ale poniekad to było wkalkulowane..
Podejrzewam, że wiadomości wysłane przed ostatnią akcją były na wypadek, gdyby akcja zakończyła się zgonem i zostałyby odwołane w razie pomyślnego jej przeprowadzenia.
Na to wygląda. Była przygotowana na obydwie opcje. Tan aspekt filmu był dla mnie niesamowity.
Ona absolutnie nie chciała mu obciąć penisa. Chciała wyryć mu na brzuchu/klatce piersiowej imię Niny. Jest to wyraźnie wskazane chwilę przed sceną szarpaniny. Tuż przed wyciągnięciem skalpela Cassie opowiada o tym, jak Nina się zmieniła po gwałcie, mówi, że to było jakby on nią zawłaszczył, "jakby miała na twarzy wyryte Twoje imię". I stwierdza, że powinno być odwrotnie, i mówi coś w stylu, że to on powinien mieć na zawsze wyryte imię Niny. Wtedy się do niego zbliża ze skalpelem.
Jeszcze w temacie wyrycia komuś napisu, to podobny motyw miał miejsce w filmie "Dziewczyna z tatuażem", gdzie SPOILER SPOILER SPOILER kobieta mści się na swoim gwałcicielu, między innymi przykuwając go do łóżka i tatuując mu na brzuchu napis "Jestem gwałcicielem". Niewykluczone, że scena z Cassie została zainspirowana tą sceną.
Nie bierzecie tego filmu zbyt dosłownie? On nie przedstawia przecież stuprocentowej rzeczywistości, jak dla mnie to przybrało formę filmowej przypowieści/baśni. Wszystko jest tutaj tylko elementem formy (protagonistka walcząca ze złem także w sposób niemoralny; mężczyźni są źli do szpiku kości - nie ma tu dobrego osobnika), w tym także zakończenie, które jest jakby ostatecznym pojedynkiem dobra i zła - choć dobro zostaje pokonane (np. Czerwony Kapturek zostaje pożarty przez wilka, ale ostatecznie inny protagonista, czyli Myśliwy zabija wilka), to jednak ostatecznie to zło jest unicestwiane.
Podobnie z tymi akcjami i brakiem lęku przed tym, że facet okaże się być silniejszy od niej. W bajkach/baśniach gdy dobro przeciwstawiało się tym złym, to wtedy nagle Ci czarni bohaterowie spieprzali tam gdzie pieprz rośnie - tu podobnie :) (patrzcie że również obrywa się kobietom, które poparły mężczyzn - dziekanka dostaje niemalże szału).
Poza tym morał "tej bajki" jest bardzo prosty do odczytania :D nie sądzę, żeby reżyserka świadomie, tak mało subtelnie poprowadziła tego typu temat (dialogi niekiedy są wręcz sztampowe).
Zwróćcie też uwagę na rolę muzyki w tym filmie ;)
No nie wiem czy przykład Czerwonego kapturka jest na miejscu. Kapturek nie poszedł do babci bo chciał wyciągnąć wilka z lasu, a nawet wahał się czy nie uciekać. Tu mamy do czynienia z osobą autodestrukcyjną, nawet matka Niny każe jej przestać. Co prawda była szansa na szczęśliwe zakończenie zniszczone przez Ryana,
Może i ja się mylę i moja interpretacja jest przestrzelona. Ale mam duże wątpliwości, co do tego, żeby rozumieć ten film dosłownie - zbyt wiele scen jest "typowo filmowych", są grubymi nićmi szyte. Szczególnie jak wspomniałem pod koniec o muzyce, to ona w wielu momentach mi podpowiedziała, że dana scena jest nierealistyczna, sztucznie budowała napięcie, np. w rozmowie adwokatem, gdyby nie muzyka, scena nie miałaby aż tak gęstego klimatu.
Muzyka ma podkreślić ton danej sceny, nadać klimatu, zależnie od gatunku/sceny ma zagęścić atmosferę/nadać refleksyjności/lepiej dopasować sytuację do realiów, np. hiphop podczas przejażdżki miastem czy jak w omawianym filmie popowa piosenka podczas romantyczno-kiczowatej sceny w sklepie itd. Funkcji jest wiele. Ale w tym w filmie w wielu momentach nadała przesadny, nierealistyczny ton. Jaka by była scena wejścia Cassie na wieczór kawalerski gdyby zamiast "Toxic" w skrzypcowym repertuarze rodem z horrorów, puszczono Toxic w wersji popowej? Nadal byłaby to scena w klimacie kina grozy? Jak dla mnie to właśnie muzyka w wielu momentach nadała bajkowego tonu, skrzypce zawsze nadawały się idealnie do wprowadzania mrocznego klimatu :)
Ja w wielu momentach muzykę kojarzyłem z tą piosenką - https://www.youtube.com/watch?v=8waJ7W3QcJc
no dobrze, ale dalej nie zmienia to faktu, ze wlasnie o to chodzi z muzyká w filmach. Odbijajác pileczke, gdyby w horrorach puszczali Spice Girls dalej bys sie bal? ;)
Możliwe, psychodeliczny horror też może być przerażający. A oglądałaś zeszłoroczne "W lesie dziś nie zaśnie nikt"? Tam w tle grały jakieś dzwoneczki, muzyka ogólnie była "cukierkowa", to wszystko czyniło ten film mega creepy :)
Ale powiedzmy że masz rację. A co z momentami gdy sceny robiły się patosem, głównie właśnie przez muzykę? Ujęcie na główną bohaterkę jakby była jakimś superhero i podniosła muzyka w tle? To nie jest w pewien symboliczne?
A jednak mamy dobrego mężczyznę - prawnika. Uznałam, że naprawdę go to dręczyło i żył w poczuciu winy. Cassandra również w końcu mu "darowała", przebaczyła i dała szansę na zrehabilitowanie się wysyłając telefon. Coś mi mówi, że to zrobił.
No właśnie, w normalnej sytuacji to trochę na wyrost odwaga, a zresztą ten facet, który ją zwyzywał - w realu standard, a ona doskoczyła wtedy do jego samochodu, to potem reakcja tego faceta, to też jakby fikcja. Tyle że chyba należy to oceniać bardziej na zasadzie życzeniowości sytuacji.
No właśnie ja uważam że to nie była odwaga, tylko nie wiem czy psychoza, czy depresja.
Reakcja ludzi to raczej zaskoczenie bo zachowywała się jak mężczyzna czy nawet łobuz i to powodowało że inni przechodzili do defensywy.
Jak ktoś ci demoluje samochód kluczem do kół, zachowując się przy tym jak psychol (a tak się zachowywała), to reakcja strachu, jaka wystąpiła u tego faceta, jest najzupełniej zrozumiała. Boimy się psycholi, bo psychol jest całkowicie nieprzewidywalny i nie wiadomo co nam może zrobić, niezależnie od płci.
Myślę, że była przygotowana na inny scenariusz, tzn. także na ataki gniewu, agresję itp. i zachowywała się stosownie do okoliczności, (stąd różne kolory na oznaczenie różnych facetów w dzienniku, ale tego nie ma wprost pokazanego w filmie).
No nie wiem czy można powiedzieć że jest się przygotowanym. Udawała pijaną i że nie będzie się opierała, a potem nagle ich wyśmiewa. Paradoksalnie to można wysnuć wniosek że faceci nie są wcale źli.
Postaw się na jej miejscu, czy sądzisz że nic nie groziło by ci ze strony faceta którego ośmieszyłaś. Piszę o "normalnych" raczej spokojnych mężczyznach.
Ona mówiła wyraźnie „nie” bedac w roli, udając, ze jest pijana. Dopiero kiedy pokazywała, ze jest trzeźwa i ich konfrontowała- było im głupio. Faceci tez byli w takim szoku, ze nie dziwie się, ze nic z tym nie zrobili. Mogła przecież nagrywać całe zajście, mogła mieć wsparcie, ale przede wszystkim z pewnością pojawiał się taki mętlik w głowie, ze ciężko bylo im od razy zareagować adekwatnie do sytuacji.