Ong-Bak to film, który zrobił na mnie ogromne wrażenie. Do dzis oglądnąłem go chyba z 10 razy i za każdym razem jestem oczarowany. Tom Yum Goong natomiast, choć potwierdza świetną formę i styl Tonego, za bardzo skłania się ku produkcją Hollywood i niestety można było to czasem zauważyć. Film ten napewno nie jest lepszy od Ong-Bak (nic nie jest :D ) ale mimo pewnych wad bardzo przyjemnie się go oglądało. Moja ocena to 8.
Oglądając ong-bak miałem wrażenie że film jest nie tylko powtarzalny ale i sam już powtarza. Wtórny scenariusz, a szczególnie profil postaci, które były już wiele razy eksploatowane do bólu w wielu innych filmach walki, rozluźniały mnie negatywnie na każdym kroku. Do tego jeszcze dochodził fakt średnio ciekawych walk, bo chociaż główny bohater dawał z siebie wszystko, tak jego przeciwnicy poza super odpornością nic sobą nie reprezentowali (występy tych bardziej uzdolnionych można mierzyć w sekundach, a reszta to mięso armatnie). Na szczęście tom yum goong prezentuje coś innego i dzięki temu film oglądałem z większym zaciekawieniem. Krótko mówiąc znacznie bardziej mi się podobał.