To że ten film, jeden z 10, może 20 najlepszych filmów w historii kina zajmuje na FW miejsce w trzeciej setce, a "skazani na Shawshank", "Nietykalni", i kilka innych filmów - niezłych, ale odległych od genialności - są tu w pierwszej dziesiątce - to jest, moi drodzy, schizofrenia
po krótkim zastanowieniu zmieniam oceny obu filmów - Shawshank podwyższam, a Nietykalnym zaniżam, co je zrównuje. Dla mnie klasa tych filmów jest podobna - są dobre, ale w sumie banalne. Ich pozycja na FW to jakieś kuriozum.
Nietykalni...to oglądadło.
Natomiast Skazani ma doskonałą narrację...i to sprawia,że ten film jest wszędzie świetnie oceniany.
nie ma dla mnie wielkiej różnicy między IMDB a FW - to są rankingi oglądalności, a nie wartosci artystycznej. Doceniam skuteczność marketingową twórców obu filmów, ale nie dostrzegam w nich żadnych odkryć, poruszeń estetycznych, wzruszeń potężnych. To są dobrze sformatowane filmy mające osiągnąć ściśle określony cel - i nie ma w tym nic złego. Po prostu drażni mnie ich pozycja w rankingach, bo doskonale wiem, że można znaleźć setki filmów bardziej interesujących, no ale to wynika z natury plebiscytów, więc - po ochłonięciu - dziwię się swej kolejnej irytacji.
Co do Skazanych nie zgodzę się z Tobą - przedtem była ciekawsza chyba Ucieczka z Alcatraz Eastwooda; nadto słabo znoszę ekranizacje Kinga (to pisarz konfekcyjny moim zdaniem) - jedynym wyjątkiem było Lśnienie Kubricka, no ale - o paradoksie - tego filmu z kolei King podobno nie znosi.
Co do Obywatela Kane...jak ma być oceniany, kiedy w polskiej telewizji pojawił się z kilka razy w abstrakcyjnych porach emisji.
Ludożerka ( tak nazywa mój kolega polskiego odbiorcę popkultury ))))))))))) gonie widziała.
Szkoda,że już nie ma DKFów )))))
Prawda - sam oglądałem go w DKFie po raz pierwszy. Pory emisji takiego kina to jest dramat. lepiej to wygląda w Ale kino czy TCM, ale z kolei nie każdy ma kablówke czy satelitę. "Ludożerka" mi sie ppodoba.
Skazani nie jest filmem o ucieczce z więzienia, film z Eastwoodem - tak. Ja bym ich nie porównywał ze sobą. Łączy je na pewno końcowa sekwencja.
Z tym Kingiem to też tak uważam - koleś celuje w masówkę. Ale niektóre z jego książek trzymają poziom (jako zwykła rozrywka). Ta jego krytyka Lśnienia może wynikać z zazdrości, że Kubrick stworzył coś tak świetnego (lepszego od pierwowzoru), że zrobił coś po swojemu i nie trzymał się dokładnie książki. Albo po prostu nie rozumie sztuki filmowej, nie potrafi docenić pracy reżysera. Z Lemem niestety podobnie było (ta jego śmieszna krytyka Tarkowskiego...). Być może to częsta przypadłość pisarzy, tych wielkich i tych małych.
No w jakimś sensie była - przecież bohater ucieka z więzienia, ale masz rację, że może nie był to główny temat. Tak, Lem podobnie miażdżył Tarkowskiego - podobno zwyzywał go przy świadkach od duraków. To są chyba jednak inne przypadki - Lem był wielkim pisarzem, który nie rozumiał kina (jak się czyta jego wspominkowy "Wysoki Zamek" - fascynująca rzecz nota bene; to widać, że kino nie jest jego doświadczeniem pokoleniowym); King jest wychowany na kinie (fakt, jest to spec, ale spec nie natchniony) - jego pretensje do Kubricka wynikły chyba z wybujałego nadmiernie ego.
A spójrz na miejsce "Harakiri". I sprawdź, jakie tytuły go wyprzedzają w owym "rankingu", to dopiero zwątpisz...
"Harakiri" jest w tej chwili 697. A wyprzedzają go filmy głupawe. Nie chce mi sie sprawdzać - ile filmów Bergmana jest w pierwszej setce
8 1/2 jest jeszcze dalej - 346. A to podobnie jak Kane ścisła czołówka kinematografii.
Musielibyśmy zakładać osobny temat podobnej treści przy większości arcydzieł - tu, niestety, nierozpoznanych przez gawiedź.
Zgodzę się z Twoim postem. Tak samo boli mnie jak bardzo są niedoceniane filmy pokroju ''Przeminęło z wiatrem'' czy ''Casablanci''.
Wybitny jest i owszem, ale ja staram się oceniać bardziej sercem niż rozumem. Dałem 8, bo są filmy robiące na mnie o wiele większe wrażenie nawet z tego samego okresu., np. Casablanca czy Sokół maltański.
Mam dokładnie takie samo zdanie i dlatego dałam dziełu Wellsa tylko 8. Po legendzie jaką obrósł ten film spodziewałam się większego wrażenia, wmurowania mnie w fotel. Technicznie film genialny jak na tamte lata, ciekawa narracja ale nie poruszył mnie tak mocno jak inne filmy z tamtego okresu (m.in. te wymienione powyżej).
Naga prawda o ludziach- raczej. Właśnie odkryłeś że są bardzo różni i że każdemu podoba się co innego.
eeee - to odkryłem bardzo dawno temu. Ale w sztuce nie ma demokracji - być może to odkrycie dopiero przed Tobą
Więc zadaj sobie pytanie czym jest sztuka. I co ma sztuka wspólnego w kulturą masową. Może jeszcze odkryjesz ile Filmweb z tą sztuką ma wspólnego:)
posłuchaj, ja takie relatywizmy już przechodziłem - to jest choroba dziecięca jak ospa wietrzna. Tak, większość ma rację, dlatego Ziemia jest płaska - w epistemologii to się nazywa "teoria zgody powszechnej", tylko, że przy ustalaniu prawdy nie działa, albo nie zawsze działa - z powodów oczywistych. Pomyśl nad tym ))
Widocznie tej dziecięcej choroby nie przeszedłeś albo dopiero co przechodzisz o czym świadczy treść twoich wypowiedzi. Porównujesz do siebie zupełnie przeciwstawne filmy i jeszcze masz pretensje że inni nie myślą tak jak ty.
Zastanów się jeszcze raz nad moimi pytaniami i postaraj się stłumić w sobie arogancję.
Z drugiej strony nie odbieram ci prawa do twoich urojeń. Myśl sobie co chcesz, ale jeśli chcesz dyskutować to może poprzyj swoje wypowiedzi jakimiś argumentami.
tja, a jakiś argument z Twojej strony padł? Poza tanimi złośliwostkami. Zrozum, dopasowuję poziom wypowiedzi do Twojej - może nie powinienem, może powinienem odpuścić. Ja nie porównuję różnych filmów do siebie - filmweb to robi w swym rankingu, na litość boską! Muszę tłumaczyć oczywistości? Pomyśl, proszę.
A jakich argumentów się spodziewasz? Dziwisz się że ludzie głosują inaczej niż ty i nie docierają do ciebie fakty że ludzie są różni. Mało tego ...ty to od dawna wiesz. Nie widzisz tu absurdu? Chcesz powiedzieć (o ile dobrze rozumiem) że ludzie nie mogą przegłosować żeby ziemia była płaska, a tak bardzo się uzależniasz od ich opinii i boli cię że nie biorą za genialne tego samego co ty.
Filmweb nie jest portalem dla znawców sztuki tylko konsumentów kultury masowej bo tych jest niestety większość. Ale nawet w kręgu tzw "znawców" zdania co do definicji sztuki są podzielone. Nie ma jednoznacznej jej definicji. Tak jak nie ma jednej słusznej interpretacji utworu np filmowego. Wynika to z tego że każdy widz jest inny. I w swoim pierwszym poście dałeś temu nieświadomie wyraz. Moja wypowiedź nie była złośliwością a puentą tej wypowiedzi. Ale ty oczywiście musisz to interpretować jako atak.
FW nie jest portalem dla znawców sztuki, definicje są różne, ale głosowanie nogami w sztuce filmowej, literackiej czy jakiejkolwiek innej uważam za dość wulgarne kryterium doboru jakości.
Hm, dziwny jest Twój tok rozumowania. Otóż portale typu FW wykazują dokładne przeciwieństwo Twych diagnoz - otóż ludzie wcale nie są tacy różni; wręcz przeciwnie - ich gusta są dość ujednolicone, również dzięki wzmacniającym mechanizmom filmwebu - i z tego punktu widzenia portal ten jest szkodliwy dla ludzi, którzy nie traktują go jako użytecznego narzędzia, bazy danych itd. Film tu chwalony przez gawiedź trafia natychmiast na szczyty popularności jakby był skończonym arcydziełem, a nie sezonowym przebojem. To kształtuje - masakrując - gusta młodzieży; ujednolica, spłaszcza je fatalnie i trzeba być ślepcem, by tego nie dostrzec.
Do pewnego stopnia masz rację. Przeważa ten najniższy model wrażliwości. Ale oprócz niego są przecież i ludzie o innych stopniach postrzegania i rozwoju. Paradoks polega na tym że ludzie są różni ale w gruncie rzeczy bardzo do siebie podobni niezalanie od stopnia wrażliwości. W końcu fizjologicznie zbudowani są tak samo i na bodźce reagują podobnie. Kultura masowa to wykorzystuje żeby jak najwięcej sprzedawać, dlatego jej produkty oparte są na instynktach jak najbardziej pierwotnych. Jak się zna te mechanizmy to dość łatwo u przeciętnego człowieka wywołać emocje tj np wzruszenie. Schematy filmowe były dopracowywane przez dziesięciolecia i w tej chwili doprowadzone zostały niemal do perfekcji, stąd tak wysokie oceny filmów przeciętnych.
I tak nie jest źle, ma stosunkowo mało głosów, a i tak jest wysoko. Średnia jest wysoka, ale film jest leciwy więc młodzież siłą rzeczy go nie zna. Znasz filmweb, wiesz zapewne, że mało jest tu osób naprawdę interesujących się kinem. Oglądają głównie najnowsze produkcje, a wszystko, co ma więcej niż 20 lat to dla nich starocie. Spróbuj kogoś takiego namówić na obejrzenie 70-letniego filmu. CZARNO-BIAŁEGO!!!
Są filmy jeszcze starsze, bo z lat 20., które zrobiły na mnie ogromne wrażenie (Np. Furman śmierci czy Męczeństwo Joanny d'Arc). Oceniam je dużo wyżej od Obywatela Kane. I gorąco zachęcam wszystkich lubiących dobre kino do oglądania dzieł z tego okresu.
Ja dopiero od niedawna, bo może od pięciu lat, zgłębiam starsze kino (od lat 50 w dół) i muszę powiedzieć, że to dla kogoś, kto naprawdę lubi kino fantastyczna przygoda. Tyle zapomnianych klasyków, tyle wielkich gwiazd, no i samo śledzenie ewoulucji kina jest fascynujące. Sądzę, ża dla niektórych zupełnie inna konwencja starych filmów jest czymś, co odrzuca. A do niej trzeba się przyzwyczaić.
Jak nie chce, nie jest ciekaw, to dla kina człek stracony. Jest oglądaczem, a nie świadomym odbiorcą kina. Przecież ja sam obejrzałem Obywatela w kinie studyjnym - jako 17latek. Wtedy to też był film przedpotopowy; ale ciekawość nas gnała - i nie zawiedliśmy się.
Zgadzam się z Tobą, jednak co Filmweb ma do użytkowników? To oni oceniają film. Takie mamy społeczeństwo.
I tak i nie. Filmweb jest klasycznym narzędziem, które się wyalienowało, że użyję marksistowskiej terminologii. Niby nie odpowiada za wyceny użytkowników, a jednak odpowiada, ponieważ nimi steruje - nie jest to świadomy proces. Polega na modzie, trendzie, sugerowaniu się wysokimi ocenami stanowionymi przez większość, a tę stanowi młodzież o niezbyt wysublimowanym guście. Taki samonapędzający się mechanizm.
Coś,czego w Hobbicie np. nie ma - znakomita fabuła, niepowtarzalność, nowatorskie ujęcia. Dwudziestoparolatek kręci film, który przechodzi do historii kina. Piekna opowieść o wzlocie i upadku - oparta na faktach, walka Wellesa z systemem, która wyniszcza prawdopodobnie największego geniusza w historii kina. Zwycięża (artystycznie) i przegrywa (karierę). W tym filmie jest po prostu wszystko - to film totalny, który łączy życie z fikcją i okazuje się od fikcji bardziej zadziwiający
Skoro już porównałeś Obywatela Kane'a do Hobbita (a dziwne, bo wcześniej wspomniałeś, że nie porównujesz różnych filmów do siebie) to nie zgodzę się co do kwestii znakomitej fabuły, bo według mnie w Hobbicie taka jest. Zgodzę się za to co do nowatorskich ujęć w Obywatelu, bo są naprawdę dobre, nie tylko jak na lata czterdzieste.
Czy ta opowieść jest piękna? Kwestia gustu, osobiście nic pięknego w niej nie widzę. Postać Kane'a jest owszem ciekawa, ale sam film, moim zdaniem, niekoniecznie. Podobała mi się za to gra aktorów, naprawdę wysoki poziom.
Wybacz to nadużycie - porównanie niepotrzebne w gruncie rzeczy. Dla mnie historia piekna i smutna - będąca rekapitulacją walki Wellesa z systemem, a zarazem predykcją jego własnych smutnych w sumie losów. Skąd dwudziestolatek miał w sobie takie poczucie nostalgii? (scena z sankami). A nowatorski film był nie tylko wtedy - sposób filmowania, wymyślony przez zupełnego amatora, zmienił oblicze kina. Słynny jest epizod z wymogiem Wellsa, by operator kręcił dialog postaci z pozycji podłogi - operator na to, że to technicznie niemożliwe.Wells chwyta za kilof i ryje dziurę w podłodze. Proste, a genialne. Niekonwencjonalny sposób myślenia o kinie.
Szacunek dla Wellsa, za to, że sam udźwignął reżyserkę, główną rolę i, w dużej mierze zapewne, scenariusz. Nie zadawałem sobie też sprawy z tego co napisałeś wcześniej, mianowicie, że Wells miał 26 jak tworzył ten film!
Do mnie ten film nie trafił, ale jestem w stanie zrozumieć tych, którym się podoba i którzy go doceniają, bo bez wątpienia jest rewolucyjny. Może kiedyś i ja popatrzę na Obywatela Kane'a inaczej. Pozdrawiam
za scenariusz dostał Oscara. I ja pozdrawiam - cenię ludzi, którzy formułują odmienne zdania z kulturą.
Na Oscara zwróciłem uwagę, ale tworzył go z Hermanem Mankiewiczem, więc 'ostrożnie' napisałem, że 'zapewne w dużej mierze scenariusz'. Jednak po tym jak opisałeś pracę Wellsa nad tym filmem, domyślam się, że jego ingerencja w scenariusz była naprawdę spora.
Swoją drogą.. świetny, poniekąd związany z naszą rozmową, cytat pana Kałużyńskiego umieściłeś na swoim profilu. Genialny, muszę zapamiętać.