trochę śmieszny, trochę groteskowy, miejscami nudny. widzialam w Gdyni. i trochę już dośc mam stereotypów i filmów, które pokazują Polaków jako ksenofobów, antysemitów i i idiotów.
ale da się obejrzeć, choć szału nie ma
Filmu nie widziałam, ale dlaczego my zawsze robimy z siebie idiotów? "Jesteśmy ksenofobami" - bo ksenofobów na oczy nie widzieliśmy, "jesteśmy antysemitami" - bo jakiś idiota napisze na murze "do gazu". Serio? Gdyby to naprawdę były najgorsze przejawy ksenofobii i szowinizmu na świecie, to byłby on lepszym miejscem. Nie chodzi mi o to, że jesteśmy idealni, skądże znowu, ale moglibyśmy w końcu skończyć z umartwianiem się.
Inne nacje interpretują historię na swoją korzyść, podkreślają własne dokonanie i umniejszają wady a my robimy na odwrót. Czy ktoś twórcom specjalnie za to płaci do cholery!
Wygrałeś milion. Nie rozumiem, czemu nie potrafimy zrobić filmu o własnych dokonaniach - takiego optymistycznego, bez brania na siebie win całego świata.
A ja uważam, że robimy i takie filmy, tylko nie umiemy ich docenić, bo zamiast tego kłócimy się o prawdę historyczną (która zresztą, moim zdaniem, nie istnieje). Więc możemy przypominać o pięknych, bohaterskich momentach w naszej historii, ale po co, skoro cała debata publiczna skupi się na tym, że: "Jak można robić film o Kuklińskim?! On był zdrajcą!", "Jak można tak obrażać Szare Szeregi?! Przecież harcerze nie uprawiali seksu!", "Jak można gloryfikować Powstanie Warszawskie?! Czy już zawsze będziemy żyć tylko Sienkiewiczem? On też trochę przekłamywał, a całe pokolenia się na nim wychowują!
"A ja uważam, że robimy i takie filmy, tylko nie umiemy ich docenić, bo zamiast tego kłócimy się o prawdę historyczną"
Sęk w tym, że a) rzadko robimy filmy o naszych zwycięstwach b) nawet jeśli robimy filmy o zwycięstwach, to i tak zastanawiamy się, co zrobiliśmy źle, i w filmie widać właściwie tyle, c) nie szanujemy historii "cywilnej" i kultury - adaptacji powieści brak, jeśli już - to słabiutki ekranizacje lektur coby dzieciarnię do kina przyciągnąć, d) ciągle uprawiamy stylistykę kina moralnego niepokoju i klasyki polskiej szkoły filmowej.
Nie powinno się szydzić z Powstania Warszawskiego, chłoptasiu. To prawda, że Sienkiewicz "wybielał" np. Ukraińców, którzy już wówczas wyrzynali polskich jeńców lub gdy nie mogli zdobyć polskich pozycji, zawierali rozejm, po to tylko, by po opuszczeniu umocnień przez polską załogę, wymordować Polaków. Ludobójstwo zostało im do naszych czasów jak się zresztą przekonaliśmy.
Ucięło mi ostatni cudzysłów. Miał on się znajdować za znakiem zapytania i wykrzyknikiem. Mimo to dziwi mnie, że nie zorientowałeś się, że moja wypowiedź dotycząca Powstania miała być parodią wypowiedzi osób, które krytykują Powstanie i filmy o nim. Ja akurat reprezentuję przeciwną postawę i uważam PW za bardzo bohaterskie, a moja wypowiedź miała być polemiką z osobami, które wieszają psy na filmach historycznych.
Zgadzam się całkowicie. To nie jest tak, że nie robimy filmów o Naszych "sukcesach". Robimy. Tylko albo "patriotom" nie podobają się osoby wybierane na bohaterów tych filmów, albo zaczyna się wytykanie, że reżyser minął się z historią, albo obraz ów nie jest najwyższych lotów. Osobiście cieszę się, że nie spoglądamy na swoje społeczeństwo jednowymiarowo, patrząc tylko i wyłącznie poprzez "Różowe okulary". Nie jesteśmy idealni, warto pamiętać zarówno o swoich blaskach, jak również cieniach. Zwłaszcza, że dookoła wiele żółci...
Tym właśnie polski film różni się od kina np zachodniego.
Na zachodzie twórcy filmowi i krytycy bardzo lubią tego typu polskie kino i w ogóle polskie kino.
My narzekamy, że wciąż użalamy się nad sobą, że nieustannie pokazujemy złych polaków, wytykamy sobie wady. Inni twórcy tego nie potrafią i każdy ich film historyczny, bądź odnoszący się do historii ukazuje tylko bohaterów a złych ich wrogów. Dlatego nie przepadam za większością kina amerykańskiego, które ukazuje prawych i do granic moralnych bohaterów wojennych, historycznych.
A więc my nie trawimy wytykania nam wad, a na zachodzie czy w innych kinach zagranicznych wręcz zachwycają się polskim filmem, który jest trudny dla niepolskiego widza.
W Obywatelu Stuhr rozliczy się ze SWOJĄ historią(tą w której żył, która działa się przy nim). Stuhr nikogo nie obciąża, bo sam popełniał te grzechy- jak mówił.
Jest dużo racji w tym, co napisałeś. Jan Bratek to nie Forrest Gump. Ale może to jest właśnie nasz Forrest Gum? A nawet "Forrest Gump"? W skali Polski bohater "Obywatela" rzeczywiście był wszędzie tam, gdzie w USA była postać zagrana przez Toma Hanksa. Oni (w Stanach) też mieli wiele momentów wstydliwych; w "Forreście..." nie jest tak, że tylko wrogowie USA są źli, a Amerykanie dobrzy i film ów tego nie zamiata tego pod dywan.
Jednak klasa... Ktoś dobrze napisał, że Jerzy Stuhr to nie wino. "Obywatel" potencjał miał, najlepszych z możliwych w zasięgu ręki, ale coś nie zagrało. No właśnie: szału nie ma.
Sam sobie odpowiem na pierwsze pytanie, bo dopiero teraz przyjrzałem się plakatowi i widzę, że od początku MIAŁ BYĆ nasz "Forrest..."
Nie jestem "mamonistą" i dostrzegam wiele piękna oraz innych wartości w licznych polskich filmach, ale choć młody Stuhr nie ustępuje Hanksowi, to ojciec Stuhr najwyraźniej nie dorównuje Zemeckisowi.
Nazywanie Jana Bratka polskim Forestem Gumpem zdaje się by jakaś farsą. Jerzy Stuhr nakreślił skrajnie niespójny obraz. Główny bohater w jednej scenie wykazuje się inteligencją by w następnej scenie zachować się jak kompletny kretyn. Takich niekonsekwencji w tym filmie jest wiele, przez co kolejne retrospekcje staja się coraz bardziej meczące. W forrescie główny bohater jest spójny i po każdej niezwykle nieprawdopodobnej przygodzie gumpa, zamiast staropolskiego "co to k***a jest?" uśmiechamy się.
"Na zachodzie twórcy filmowi i krytycy bardzo lubią tego typu polskie kino i w ogóle polskie kino."
Tak? I, jak rozumiem, objawia się to w tych tysiącach tysięcy nagród przyznawanych rokrocznie polskim filmom? Co rusz jakiś Oscar, Złoty Lew, Złota Palma...
Ty masz na myśli nasze kino przełomu lat 50. i 60. Czyli kierunek zwany ogólnie "polską szkołą filmową". I faktycznie, te filmy są wymieniane w przewodnikach, wszelakich spisach pod tytułem "500 filmów do obejrzenia" a sam kierunek postrzegany jako ważne zjawisko - tudzież proces - w historii kinematografii.
Ale to się nie tyczy nowego polskiego kina. Z tej prostej przyczyny, że my dalej błądzimy wśród pozostałości kina powojennego, z dodatkiem stylistyki moralnego niepokoju, najzupełniej nie zwracając uwagi na to, że czasy nam się zmieniły - kapitalizm, gospodarka wolnorynkowa, demokracja i inne tego typu bzdury. Na siłę rozliczamy się z tego, co popełniliśmy i czego nie popełniliśmy, a żeby to jeszcze urozmaicić, to krąg tematyczny obraca się wokół: Powstanie Warszawkie/II Wojna Światowa/partyzantka/komunizm. Ta wcześniejsza historia tak właściwie nie istnieje. Ba, ostatnio przyszło mi do głowy, że przyjemnie byłoby obejrzeć film o Orlętach Lwowskich na przykład.
Więc może po prostu - wziąć się w garść?
To nie my. To Niemcy, żydzi i Rosjanie szkalują Polaków. Nie twierdzę przy tym, że nie znajdą się jacyś ortodoksyjni idioci w naszym narodzie.
Twierdząc "jesteśmy antysemitami" - bo jakiś idiota napisze na murze "do gazu", zastanawiałaś się kto tworzy takie napisy? Ja nie znam nikogo kto byłby na tyle zainteresowany tym tematem. Więc kto? Żydzi?
"Jewish student caught painting Swastikas on her own door then claiming Anti-Semitic Attack"
https://www.youtube.com/watch?v=eLt5U7VcHw8
Powinnismy wlasnie zacząć konfrontować się ze swoimi demonami, Takie wezwanie jak twoje - o kant dupy potłuc.
ty masz demony to sie z nimi konfrontuj. Ja tam żadnych nie mam. Więc dziękuje, postoje:)
doskonałe podsumowanie. nie dawajmy sobie wmawiać niczyich demonów, bo stąd już o krok do manipulacji.
O ile wiem, (dopiero się wybieram na projekcję) to jest komedia i nie ma mowy o umartwianiu tylko raczej o wyśmiewaniu. Niektórzy nie są w stanie znieść nawet odrobiny krytyki i prawdy o sobie. Polak przecież nie jest broń Boże rasistą, ale... asfalt musi znać swoje miejsce, nie jest też broń Boże antysemitą, ale...dobry Żyd to martwy Żyd, nie jest rusofobem, ale...Putin to bandyta, a kacapy zamordowali nam prezydenta tysiąclecia... itd, itp... Najlepiej zamknąć oczy na fakty i żyć w błogim przeświadczeniu, że jesteśmy narodem wybranym, bez żadnych wad, poklepywać się po plecach jak kulturyści na siłowni, prężyć muskuły, machać szabelką i śnić sny o potędze...
Mnie też to wkurza, to ciągłe pokazywanie jacy Polacy źli i nie dobrzy. A przecież w cale tak nie jest, jest spora część zwykłych buraków, ale gdzie na świecie ich nie ma? Jesteśmy Polakami, doceńmy nasz kraj, pokażmy że jesteśmy kulturalni, nie chamscy.
Co do ksenofobów czy antysemitów to mi takie tematy zwisają z pragmatycznych powodów - bo mnie nie dotyczą :) Nie uderzają we mnie.
Ale zarzut oto, że pokazują polaków jako idiotów...no...to musimy nie udawać, że ich nie widzimy i wziąć pod uwagę - FAKTY.
Bo jeśli mówimy POLACY to mamy na myśli MASY/WIĘKSZOŚĆ, nie wybrane grupy, lokalne społeczności, tak ? I jeśli to MASY świadczą o większości i opisują całość to:
1. Lem, gdy posiedział trochę w Internecie i poznał myśli WIĘKSZEJ ilości polaków, to nie napisał "Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że jest tylu INTELIGENTÓW" :>.
2. Uwielbiana przez WIĘKSZOŚĆ polaków muzyka...to nie jazz, chopin ;) ... tylko ścierwo, pier...olone discopolo!
3. Inny GLOBALNY fakt. "Za moich czasów" nie było takiego dramatu z liczbą polaków - którzy nie zdali matury ! A receptą na to, że są idiotami, którzy nie ogarniają podstawowej matematyki jest...pomysł, żeby już nie męczyć ich mózgów tą matematyką i im odpuścić :D :D :D :D
No i mógłbym tak wypisywać jeszcze wiele punktów dotyczących MASOWYCH upodobań WIĘKSZOŚCI polaków, typu: jakie programy telewizyjne mają największą popularność, jakie słowa polityków przemawiają do największej masy ludzi, itd. itd.
A ty zadajesz pytanie: Dlaczego pokazują polaków jako idiotów - NO WŁAŚNIE DLATEGO!
Bo jak mamy mówić o POLAKACH to mówimy o WIĘKSZOŚCI, a nie o tych "kilku" wybitnych jednostkach, które czasem zabłysną gdzieś na świecie w kategorii sztuki, sportu czy najważniejsze - nauki.
Być może środowisko w którym się poruszasz jest takie jak opisujesz ale moje obserwacje sa zupełnie inne. Nie wiem co chciałeś napisać ale wyszły Ci jakieś brednie i manipulacja. Np. słowa Lema odnosiły się do całego świata („Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że NA ŚWIECIE jest tylu idiotów.”) a nie tylko do Polski. Wśród Polaków jest tyle samo ludzi mądrych i głupich jak wśród innych nacji. Niestety Polacy dali sobie wmówić, że są gorsi od innych. I to jest nasz problem, że te bzdury akceptujemy.
Uparte pisanie słowa Polacy małą literą jest zwykłym sku...syństwem.
Nie podpierajcie się Panowie autorytetami, bo ani jednemu, ani drugiemu nie wyszło; nie ma dowodu, by cytowane powyżej słowa przypisać Lemowi. Nie ma źródła. To chyba tylko kolejna "urban legend"...
Wracając jednak do meritum sporu, to osobiście rację przyznaję rhotaxowi (choć manipulował argumentami ;). Być może Ty, dejker, poruszasz się w środowisku ludzi zasłuchanych w Chopinie, rozumiejących matematykę, logikę, oglądających (o ile w ogóle mają telewizory) jedynie wartościowe programy i stawiających wyłącznie na polityków mądrych i uczciwych. NIE ZMIENIA to jednak obrazu naszego społeczeństwa ani o jotę. Są wśród nas (Polaków, ale i szerzej: wśród LUDZI) i geniusze, i gnidy, i święci, i zbrodniarze. En masse pozostajemy nadal płytcy, źli i głupi. Mało tego: głosujemy za dalszym nas ogłupianiem. Głosujemy dosłownie (podczas wszelakich wyborów), głosujemy nogami (chadzając tam, gdzie rozrywka niewyszukana) i głosujemy na własnej kanapie słuchając discopolowej papki lub oglądając różne "em-jak-miłości". A nawet własnymi pieniędzmi głosujemy za utrzymaniem niskiego poziomu zarówno nas samych, jak i mediów,którymi się później karmimy wykupując "fakty" i "superekspresy" z kiosków (wystarczy popatrzeć w poczekalni u lekarza, jaką lekturę ma nasze społeczeństwo). Na próbę zaś zmuszenia nas choćby do minimalnego podniesienia naszego poziomu myślenia/poznania potrafimy tylko głośno utyskiwać (vide: sprawa matury z matematyki).
Pozytywistyczna chęć "podniesienia poziomu myślenia Polaków" jest cenna. Niemniej jednak uważam, że wymienione przez Ciebie cechy nie wyróżniają nas na minus np. od Niemców. O czym można pogadać z t.zw. przeciętnym Niemcem? O teleturniejach, futbolu i wypadach na Majorkę.
Jedyna rzecz (cecha), która na nas ciąży to zaniżona samoocena,wmówienie sobie, że Polska/Polacy to coś gorszego, że polskość to obciach itp itd. I z tym na pewno warto walczyć.
Zgadam się z pierwszym akapitem. Masz rację, ale przecież napisałem "Są wśród nas (Polaków, ale i szerzej: wśród LUDZI) i geniusze, i gnidy, i święci, i zbrodniarze. En masse pozostajemy nadal płytcy, źli i głupi.". Ludzi - a więc i Niemcy i Polacy i wiele innych nacji. To o "człowieku" było, nie o "Polaku". Inna sprawa, że nas - Polaków spsienie dopada bardziej, a zawdzięczamy to kilkupokoleniowej sowietyzacji...
Co do drugiego akapitu, to chyba tu - na forum filmowym - nie najlepsze miejsce do dyskusji. Ja na przykład nie rozumiem, dlaczego "polskość" miała by być czymś LEPSZYM?
Pozdrawiam.
Faktycznie, film bez szału. Nie wiem czemu reklamują go jako komedię. W zasadzie jest to smutny film, a scen śmiesznych jak na lekarstwo. Nie razi mnie ani jego rzekoma antypolskość ani, ani kpina z prawicowych wartości. Widzę co Stuhr chciał przekazać, ale jest to słabo zrobione. Przecież my to wiemy, my to widzimy. Nic nowego ten film nie wniósł. Nie trafia do mnie. Można obejrzeć,ale nie trzeba.
Niestety muszę się w pełni zgodzić z powyższą opinią. Piszę niestety, ponieważ bardzo cenię sobie rzemiosło aktorskie obu panów.
Na film wybrałem się specjalnie do kina (mimo uprzedzeń, że na polskie to tylko z polecenia) i ledwo dotrwałem do końca.
Początek średni, później było nijako i nudno, a koniec żenujący - choć pewnie w zamyśle autorów miał rozbawić do łez.