Oglądając pierwsze kilkadziesiąt minut filmu po prostu miałem ochotę przełączyć kanał bo Cage był nie do zniesienia. Jakby miał ADHD i wypił potrójne espresso z amfetaminową śmietanką. Dopiero w miarę zagłębiania się głównego bohatera w intrygę zaczyna się ta część filmu, która była naprawdę dobra.
a wg mnie jest to jeden z nielicznych filmów w których Cage pokazał, że grać umie..
jaki wg ciebie miał być? miał pałętać się po ekranie z cielęcym wzrokiem?
Jak już pisałem - w dalszej części filmu, gdy już przestaje się na siłę starać by być śmieszny gra naprawdę dobrze. Jednak ten początek mnie zniechęcił - dopiero za drugim razem (dobrze, że na Ale kino! często są powtórki) zdecydowałem się obejrzeć go w całości. Nie mam pretensji do Cage'a - gra to, co każe reżyser. Po prostu jego rola z pierwszych 20-30 minut filmu zupełnie mi nie przypadła do gustu. I tyle. Gdyby w tym czasie gościa z ADHD zastąpił te, który kilkadziesiąt minut później analizuje taśmy i rozmawia z bokserem o tym, że wie iż się podłożył, to wyszłoby to tylko temu filmowi na dobre (moim zdaniem).
jeśli masz zamiar zdradzać szczegóły filmu, napisz UWAGA SPOJLER. Po prostu wypada tak zrobić ;) by nie psuć innym oglądania.