Jeżeli miał to być głeboki, sklaniający do refleksji, poruszjący film to...nie był !!! Film o niczym...czy te pseudo-intelektualne wstawki Lelenda miały skłonić mnie do przemyśleń? Czy może ta straszna mina, którą grał przez cały czas Ryan Gossling? Cała fabuła była tak naciągana, że aż bolało...:( O czym dobitnie świadczy zakończenie. Tylko aktorstwo warte całej tej "moralnej" (?) sieczki ...strata czasu i tyle :/
musze sie zgodzić...po godzinie wyłączyłem, co 10 minut jakieś pseudointelektualne gówniane monologi, które tak naprawde niczego nie mówią, ale widz przeżywa intelektualny orgazm bo nie rozumiąc tego bełkotu myśli ze ktoś tu właśnie odkrywa ameryke a to po prostu jedna wielka ściema. nawet przestałem sie zastanawiać czemu zabił chłopca... nie polecam.