Film zrobił na mnie kolosalne wrażenie jak oglądałem go po raz pierwszy; nie widziałem nawet o czym jest, były to lata 90'. Zwykły robotnik we flanelowej koszuli wciśniętej do spodni. Obok niego konspiracja tych, którzy poznali prawdę o infiltracji naszego świata.
Byłem wtedy młodym człowiekiem i wiedziałem, że mało jest filmów takiego pokroju - człowiek wtedy tęsknił za takimi filmami, za próbą ekranizacji najazdu kosmitów. W filmie są śeietne sceny, kiedy w końcu robotnik dowiaduje się prawdy i zostaje po prostu skonfrontowany z obcymi w centrum miasta, wkłada okulary i zaczyna widzieć. Mogli by jednak, ostatnio to zauważyłem popracować nad tekstami. Gdy robotnik wchodzi od sklepu, minimarketu ustala teksty z żelaskiem... oceniając wygląd starszej babki-kosmitki.
Duży plus za klimat filmu; akcja toczy się w perspektywie wydarzeń głównego bohatera, jego przeżyć (chociaż może pod koniec nie), a nie w jakimś masowym wymiarze; Ci co widzą są elitarni, stanowią małą grupkę, która gdzies wąsko działa. Nie wiadomo co się jednak z nimi dzieje, jaki jest ich rozmiar - przynajmniej na początku - akcja koncentruje się na zwyłym robotniku o rękach silnych i mocnych od pracy. Ten wątek zasługuje na uwagę.
Na początku akcja rozgrywa się dosyć wolno, a widz pragnie i oczekuje na jakąś konfrontację z kosmitami, i oto akcja nabiera tempa w s klepie albo, gdy atakują go policjanci-kosmici. Wywiązuje się strzelanina. - Piff Puff.
Co najmniej 8/10.