Czytam te wszystkie 'zdziwione' komentarze na temat 'jak to Herzog mogl zrobic taki mainstreamowy film'...A ja sie dziwie jak mozna nie widziec w tym filmie ewidentnego pastizu na amerykanskie 'hero-movie'. Ten film mnie nie zachwycil. Oczywiscie rozni sie kolosalnie od tego, co Herzog proponowal do tej pory (przypomne, ze wczesniej byly to ambitne filmy glownie z udzialem Kinskiego a potem glownie filmy dokumentalne, choc i wsrod nich byly pseudo-komedie, vide "Wild Blue Yonder"). Za to rozsmieszyl mnie w wielu momentach. Poczawszy od katastrofy samolotu, przez odmowe podpisania 'papierka', wyglad i smieszne zachowanie wspolwiezniow, strzelajacy karabin na ziemi, gdy wszyscy klada sie wlasnie na ziemie, proszacego psa, wiekszosc wieziennych dialogow, scena urodzin, scena analizowania 'gdzie sa karabiny' - pomine sceny nocnego pierdzenia i robienia pod siebie, tak wazne w koncu dla fabuly i oddania trudow zycia wieziennego :P - przez 'swietnie' zaplanowana akcje ucieczki (THIS IS TERRIBLE! THIS IS TERRIBLE! :p gdzie sie podziali pozostali wiezniowie? koncowa reakcja riggera etc), scena jedzenia tak dlugo oszczedzanego ryzu w dzungli (bohaterowie w strugach deszczu delikatnie otwieraja zawiniatko ze swoim skarbem po czym fala wody i blocka doslownie zmywa ich w dol - nie smieszne?), scena przed wodospadem, jak dieter wyzywa od idiotow pilotow amerykanskich, gdy ci do niego strzelaja (YES! YES! YES!) itd itd az po ostatnia scene, kiedy to sam admiral wita swojego hero a ten faszeruje go (i cala obsluge lotniskowca) tekstem PELNE CO JEST PUSTE, JESLI JEST PUSTE TO NAPELNIJ, A JAK CIE SWEDZI TO SIE PODRAP - czy wy naprawde myslicie, ze Herzog jest takim idiota?
nie wiem, co tak naprawde chcial osiagnac, bo jak napisalem wyzej procz tego, ze troche sie posmialem nie mialem wielkiej przyjemnosci w ogladaniu tego filmu. ale za to przez caly czas ogladania jedna mysl nie dawala mi spokoju - czemu na Filmwebie nie zakwalifikowano tego filmu jako komedii. czyzby autor byl az tak subtelny? :D