Pierwsza adaptacja, choć było w niej sporo fabularnych skrótów i zmian, była nienajgorsza. Druga miała mnóstwo skrótów i zmian, niemal niewybaczalnych. Tym razem nie tylko jest mnóstwo skrótów i zmian, ale na dodatek wydarzenia są pozamieniane miejscami, patetyzmu jest co niemiara, aktorsko radzą sobie za to Skandar Keynes, Georgie Henley i Will Poulter i mimo wszystko jakoś trzymają ten film. Tym razem (choć motyw przewodni z dwóch poprzednich części zachowano), muzykę skomponował David Arnold (autor ścieżki dźwiękowej pięciu przedostatnich "Bondów") i nawet pobrzmiewający czasem motyw przewodni Harry'ego Gregsona-Williamsa nie jest w stanie "wyczynów" nowego kompozytora zrekompensować. Naprawdę szkoda czasu, lepiej przeczytać książkę. Aż boję się pomyśleć, jak będzie wyglądała adaptacja "Srebrnego krzesła".
mi też film jakoś nie przypadł do gustu... jednak dobrze że zaznaczyłeś słowo "adaptacja" a nie "ekranizacja". Ponieważ w adaptacji reżyser może zmieniać wątki :)
Dla mnie adaptacja i ekranizacja to to samo - na podstawie książki przecież. To tyle z mojej strony.
no właśnie nie.... wg definicji.
Adaptacja – według słownika terminów literackich to przeróbka utworu literackiego mająca na celu przystosowanie go do potrzeb nowych odbiorców bądź do innych niż pierwotne środków rozpowszechniania.
Ekranizacja- ten sam słownik definiuje ekranizację jako wierne przeniesienie na ekran filmowy widowiska scenicznego. W szerszym sensie jest to filmowa przeróbka literackiego utworu fabularnego, dramatycznego lub epickiego.