Z ciężkim sercem krytykuje ten film, gdyż dotyka on tematyki bardzo poważnej, ba sama historia ma również zadatki na bycie wzruszającą. Niestety baśniowość całej opowieści nie pomaga. Wprawdzie elementy humorystyczne z samego początku są miłym akcentem, niestety już chwilę potem drażnią i zakłócają odbiór. Trochę jakby twórca nie mógł się zdecydować jaki ten film ma być ... no i jest albo zabawny, albo "piękny". [DALEJ MOGĄ POJAWIĆ SIĘ SPOILERY]. Piękność ująłem celowo w cudzysłów, gdyż natłok banałów, uproszczeń, pominięć sprawia, że tak naprawdę postacie są jednowymiarowe, a fabuła do bólu przewidywalna i odrealniona. Brak tu głębszego spojrzenia, szerszego na postać Róży czy też małego Oscara, wszystko pokazane jest na tzw "jedno kopyto". I choć dobroć, czułość, optymizm, radość bywają piękne, to nie w takim natężeniu.
Nie wiem, być może jestem zbyt krytyczny i film powinno się rozpatrywać bardziej w kategorii bajki, ale ja po prostu liczyłem na bardziej dojrzałą produkcję, liczyłem na to, że mnie wciągnie, że da do myślenia, że pozostawi duże pole manewru w interpretacji (choćby pojedynczych scen), ale nic z tych rzeczy, a szkoda. Niemniej film zasłużył na 6/10, daję nawet trochę nad wyraz, ale pomysł z odniesieniem każdego dnia, jego esencji, do 10 długich i powolnych lat życia był całkiem sympatyczny i w pewnym stopniu zaważył na tym, że film w kategoriach opowiedzianej historii można traktować nieco bardziej przychylnie.
Rewelacyjny flm pod każdym względem!!!. Jeżeli PANEM uważasz, że ten film nie daje do myślenia, to dajesz tylko wyraz tego jak wąskie są twoje horyzonty myślowe.
Moje są wąskie? Doprawdy? Nie chcę Ci sprawiać przykrości, ale ja swoje zdanie starałem się dość solidnie argumentować i osadziłem tę ocenę w dość bogatej merytorycznie wypowiedzi. Ty natomiast napisałeś jedynie, że film jest rewelacyjny i z wyczuciem prawdziwego konesera oceniłeś MNIE jako kogoś z wąskim horyzontem. Twoje na pewno są bardzo szerokie, co wprost wynika z długości i wartości tej Twojej (mini)wypowiedzi. Jeśli chcesz jeszcze wyjść z twarzą z tego, to wysil się na merytoryczną ocenę filmu, a nie na podjazdy wobec mojej osoby. Obrzucanie błotem działało, kiedy to dzwonek był ekwiwalentem wolności, nie teraz kiedy dyskutują tu (w co szczerze chce wierzyć) dorosłe osoby.
SPOILER PEWNIE. Ja nie będę się może rozwodzić nad "bogactwem merytorycznym" twojej oceny/ wypowiedzi bo nie jestem obiektywna, film podobał mi się bardzo. Temat jest trudny i często podejmowany, jest wiele niesamowitych dokumentów także polskich szczegółowo i wnikliwie analizujących dramat ludzi chorych na raka, na pewno prześcigających Oskara pod względem realizmu. Jednakże film przekazywał dramat dziecka taki sam jak dorosłej osoby lecz postrzegany troszkę w inny sposób. Dzieciom łatwiej wyobrazić sobie magie sytuacji, wyrazistą, kolorową i niesamowitą pod każdy względem. W ich głowach nawet historie błahe zmieniają się w przygody nie z tego świata. Jedno jest pewne film w genialny sposób konfrontuje stadia radzenia sobie z wiadomością o śmiertelnej chorobie (zaprzeczenie, gniew, targowanie się, depresja, akceptacja) ze zdolnościami pani Róży, która na każdy z nadchodzących kryzysów potrafi znaleźć lekarstwo . Film jest mądry, smutny ale dający otuchę. Najczęstszym wymienianym problemem ludzi umierających jest osamotnienie, izolacja wynikająca z lęku i bólu odczuwanego przez bliskich. Jak dziecko ma poradzić sobie z umieraniem skoro nie może znaleźć otuchy w ramionach przerażonych rodziców? Pomoc nadchodzi z nieoczekiwanego kierunku. Pomoc nie tylko dla Oskara ale również dla jego rodziców i pani Róży. Każda ze stron zostaje wyleczona, pogodzona. Prawdopodobne jest, że przeczytanie książki daje szerszy obraz. Dla mnie płynnie się uzupełniły.
A Ty - @delfin666 - swoją wypowiedzią dowodzisz tylko, jak wąskie są Twoje majtasy.
Moja ukochana żona nie żyje od 7 miesięcy. Zmarła na raka. Nie chcę się rozpisywać, co przeżywałem podczas oglądania , ale to było bardzo intensywne przeżycie. Ten niezwykły film przywrócił mi wiarę w Boga i dalsze życie. Jakbym wrócił na brzeg po straszliwym sztormie. Myślę, że siłą filmu jest właśnie jego bajkowa konwencja. Pełno tu ukrytych znaczeń i głębokich myśli. Gdyby film był realistyczny wzmocniłby tylko moje cierpienie. Ale było dokładnie odwrotnie. W czasie oglądania godziłem się z Bogiem i ze śmiercią żony. Myślę też, że dla autora tego dzieła był to sposób na pogodzenie się ze śmiercią kogoś bliskiego. Tego nie da się wymyślić, to trzeba przeżyć.
Zgadzam sie z Panem, rezyserowi troszke pomieszaly sie konwencje. Z jednej strony basniowa konwencja, a z drugiej dramat spoleczny (sceny z Roza i zapasnikiem ).
Po przeczytaniu ksiazki ponownie jakis czas temu zaczalem sobie wyobrazac jakby mogla wygladac ekranizacja. I musze powiedziec, ze mocno sie zawiodlem. Ksiazka zostala napisana, tak zeby i dzieci i dorosli mogli ja przeczytac. Z filmem nie jestem tego pewien. Rezyser sie zamotal i nie wiedzial dokladnie do kogo skierowac film. To sa odczucia, osoby ktora przeczytala ksiazke najpierw. To troszke dziwne skoro autor ksiazki, scenarzysta i rezyser to ta sama osoba
Film ode mnie dostal 8/10 tylko ze wzgledu na przyblizenie tematyki tanatejskiej dla dzieci. Z dziecmi tez powinno sie rozmawiac o smierci
Baśniowa konwencja we mnie też wywołała mieszane uczucia, wydaje mi się ona jednak usprawiedliwiona tym, że pozwala wejść w świat dziecka. Pokazać Oskara jako dziecko.
Jeszcze mocniej ją legitymizuje wypowiedź flicka. Może trzeba spojrzeć na życie i na śmierć z perspektywy dziecka właśnie.
Zawiedzionym polecam spektakl telewizyjny Marka Piwowskiego z Agnieszką Mandat w roli pani Róży, do znalezienia tu i ówdzie. Tam jest raczej chłodny realizm, skromna realizacja, ale emocje dużo większe... i Oskara gra naprawdę niesamowity dzieciak.
Spektakl widziałam jako pierwszy, parę lat temu - bardzo mi się podobał. Dlatego też zaskoczył mnie film. Tu Róża była kimś zupełnie innym niż w tamtym przedstawieniu. Spektakl świetny, a film całkiem dobry. Te nieco fantastyczne wstawki były ok, nie przeszkadzały w niczym. No i może ten bunt Oskara był bardziej wyrazisty niż w wersji teatralnej.
Fakt jest taki, że książka (jak to przeważnie bywa) jest dużo lepsza, w niej bardzo ważnym wątkiem jest ten dzień przeżywany jako 10 lat i jest to wszystko na prawdę świetnie i przejrzyście napisane, a Oskar jest prze fajnym, inteligentnym chłopcem, aż ciężko się czyta pod koniec. W filmie jest trochę pozmieniane (niestety nie na lepsze), . Tak czy inaczej mi się podobał, a na pewno, jest wzruszający i również chwyta za serce. Na pewno ciężko jest sprostać zadaniu jakim jest, zrobienie dobrze filmu na podstawie świetnie napisanej książki.
Książka rewelayjna. Jestem rozczarowana filmem. Być może przez to w jaki sposób została ukazana Pani Róża.
Mnie Pani Róża tez na początku rozczarowała, ale tylko tym że była roznoscielką pizzy co kompletnie nie paoswało mi w związku z książką jakoś. I w ogóle taki sposób jej przedstawienia. Ale potem zdobyła moją 100% sympatię!
Jednak baśniowość mnie troche zdziwila. Nie powiem,bo niektore elementy wygladaly fajnie jednak gdzie nigdzie byla przesada.
Film piekny, co tu duzo mowic. Wzruszajacy (jesli o mnie chodzi to nawet bardzo:P) i jednak wierrnie oddawal tresc ksiazki.
Wszyscy zawiedzeni powinni poszerzyć swoje horyzonty! Co z tego, że Pani Róża roznosiła pizzę? Była kobietą o wielkim sercu i to się liczy. To samo można odnieść do naszego realnego życia. Co z tego, że ktoś jest nauczycielem, piekarzem, wędkarzem, sprzedawcą czy też ubiera się na różowo albo na jakiś inny kolor?Weźcie pod uwagę również fakt, że filmy francuskojęzyczne na ogół charakteryzują się pewną groteskowością, to je czyni, moim zdaniem, wyjątkowymi!